Tadeusz Iwiński, sekretarz stanu w Kancelarii Premiera i doradca premiera ds. międzynarodowych, odpiera zarzuty o niewłaściwe zachowanie podczas szczytu Unii Europejskiej w Barcelonie. Gość porannych „Faktów” nazwał teatrem absurdu doniesienia mediów o jego zbyt poufałych gestach wobec tłumaczki.

„Z panią tłumaczką znamy się od lat. Lubimy się i to był zupełnie taki spontaniczny gest kilkusekundowy. Najgorsze to było, żeśmy się dowiedzieli o tym po przyjeździe do Warszawy. Ja mam taki sposób bycia. Może główna lekcja, którą muszę wyciągnąć z tego, to to żeby bardziej zachowywać się jak Leonid Breżniew czy Michaił Susłow – czyli bardziej pomnikowo i mniej spontanicznie, mniej gestykulować, bo ja bardzo gestykuluję” – mówi RMF, Iwiński.

Jego zdaniem to normalne gesty przyjaźni: „My z tymi parlamentarzystkami z Zachodu, z którymi dobrze się znamy, dwa razy dziennie spotykamy się, obejmujemy, ściskamy i to jest zupełnie normalne. Często one same to robią.” – twierdzi minister i dodaje, że jego żona patrzy na takie zachowanie z poczuciem humoru.

W piątek telewizja TVN pokazała klatka po klatce, jak Iwiński - w przerwie szczytu UE w Barcelonie - całuje, przytula i sięga ręką pod żakiet polskiej tłumaczki. Zachowania ministra nie chciał komentować szef rządu.

foto RMF

10:05