Samobójstwo. Dlaczego nie potrafimy o nim mówić? Jak zauważyć problem, jak pomóc bliskiemu? Dlaczego coraz więcej młodych osób próbuje targnąć się na swoje życie? Dziennikarz RMF FM Maciej Sztykiel rozmawiał nt. z terapeutą, autorem książki „Kiedy odchodzą…” Danielem Dziewitem. Co roku 10 września obchodzony jest Światowy Dzień Zapobiegania Samobójstwom.
- "W dobie algorytmów, sztucznej inteligencji, wydaje się, że człowiek zaczyna wierzyć w to, że jest nie homo sapiens, a homo deus, że jest bogiem. Ale jak ma się zmierzyć z nagłą śmiercią bliskiego czy znajomego, to nagle podwija ogon i ucieka w ciemny róg"
- "Są na świecie takie mosty, gdzie są wolontariusze. Nazywa się ich aniołami życia. Jak ktoś stoi przy barierce, to ten anioł życia podchodzi i zagaduje - "Co Pani tu robi? Czy mogę w czymś pomóc? Może o czymś porozmawiamy?". I ratuje bardzo wiele żyć"
Dane statystyczne pokazują, że problem nie jest marginalny, ani wyimaginowany. Utrzymuje się od lat, a nawet pogłębia. Przybywa prób samobójczych. W 2021 roku było ich blisko 2 tysiące więcej niż w roku 2019.
Każdego dnia w Polsce śmiercią samobójczą ginie ok. 15 osób. Rocznie dwa razy więcej osób ginie w wyniku samobójstw niż w wypadkach samochodowych. W 2020 roku Komenda Główna Policji odnotowała 5165 samobójstw. W 2021 r. było ich 5201. Największa liczba samobójstw dotyczyła grupy wiekowej 35-39 lat. Samobójstwa są czwartą najczęstszą przyczyną zgonów wśród dorosłych Polaków. W grupie wiekowej 15-20 lat to wiodąca przyczyna. Mężczyźni giną z powodu samobójstwa 6 razy częściej niż kobiety.
Maciej Sztykiel: Daniel, napisałeś książkę o samobójstwach, o ich bliskich, o tym z czym się zmagają. Jak w ogóle mówić o samobójstwach, bo chyba mamy z tym problem?
Daniel Dziewit: Wydaje mi się, że o samobójstwach należy mówić z pewnego rodzaju dystansem, wyciszając w sobie tego wewnętrznego policjanta, prokuratora i sędziego. To szybko się uruchamia w nas, taka ocena, że szukamy winnych. Natychmiast, chcemy już wiedzieć, że to dlatego albo dlatego. To szkoła, to nauczyciel, to matka, to ojciec, to przyjaciel, to hejt, bo tak jest prościej. Natomiast z narracji zebranych przeze mnie w książce, wyłoniło się coś takiego, że pozostaje ślad na całe życie. Jedna z bohaterek mówi to wprost - złamała to tabu myślenia. Po 50 latach zwierzyła się komuś, kogo nie zna, ze zdarzenia, kiedy mając 6 lat znalazła swojego ojca w kuchni. Ukochanego tatusia, z którym jadła obiady, czytała bajki, kładł ją do snu. Według jej narracji, wspomnień, należy mówić w taki sposób, żeby mieć to z przodu głowy, a nie z tyłu. Żeby tego nie ukrywać. Nie robić tajemnic. W szkole, w rodzinie, w pracy, w firmie. Żeby to po prostu przegadać. Taki jest jej wniosek. Jest dla mnie wiarygodna, bo to przeżyła, a swoją zawodową karierę związała z pomaganiem dzieciom w rodzinach dysfunkcyjnych, gdzie była przemoc, bicie. I to dzielenie się bohaterów właśnie podpowiada o tym, jak mówić o targnięciu się na własne życie.
Ci bliscy zostają z tą raną. Czy inni bohaterowie twojej książki potwierdzają te słowa? Że najlepszym, co można dla siebie zrobić, to o tym rozmawiać?
Przede wszystkim dzielić się tym, mówić o tym, z bliskimi, rodziną, fachowcami. Mam na myśli fachowców od duchowości. Poszukiwanie sensu naszego życia. Po co żyję, dlaczego jestem na tym świecie - te pytania bardzo często stawiają sobie osoby, które próbują odebrać sobie życie. Mówią - to nie jest mój świat, mi się ten świat nie podoba, nie akceptuję tego, nikomu na mnie nie zależy, jestem przez nikogo niekochany, nieakceptowany, jestem porzucony, niepotrzebny. A okazuje się, że po nieskutecznej próbie samobójczej, jeżeli człowiek zostanie odratowany i jest sprawny, bo jest ryzyko utraty zdrowia psychicznego i fizycznego, jest mnóstwo przyjaciół, znajomych, że odzywają się, interesują, pochylają nad tym człowiekiem. I mówią "hello, czemu nie powiedziałeś?". To nie jest tak, że mamy cię za bezwartościowego! Jak takie rzeczy przychodzą do głowy, to należy się zatrzymać. Przeczekać. Nie dzisiaj, nie teraz. Zobaczymy, co będzie jutro. W jednej z takich rozmów zadzwonił do mnie człowiek o godzinie 23:00. Powiedział, że stoi na balkonie i za chwilę skoczy. Zapytałem, na którym to jest piętrze - odpowiedział, że na dziewiątym. Powiedział, że ma dość tego życia. Zapytałem, czy to mieszkanie. Tak. A są w nim drzwi? Tak. Powiedziałem, że to jest to pierwsze wyjście, nie tylko balkon. Nie skoczył. Czasami w takim momencie niesamowitego kryzysu, emocji, gniewu na coś, przychodzi taka myśl do głowy. Natomiast jeśli trafi taka osoba na kogoś, kto ze strachu się nie rozłączy - to jest w stanie bardzo wiele pomóc. Takich przypadków też jest dużo.
Czy takiej osobie można pomóc przed pierwszą próbą? Rozpoznać to?
Czasami tak, a czasami nie. Są takie sytuacje, gdzie nie ma sygnałów. Nie jest prawdą, że zawsze ktoś daje jakiś sygnał. Ja rozumiem ten akt, jako ostatni etap ukrytej dla nas choroby. Nie nazywałbym jej. To jest coś, czego nie widzimy, do głowy nie wejdziemy. Na siłę kogoś nie zmusimy do rozmowy. Dlatego tak ważny jest dystans w tej ocenie. A czasami jest tak, że rodzice robią wszystko, co jest w ich mocy. Finansują terapię, finansują pomoc, rozumieją, starają się, walczą. A po kilku latach zdarza się, że się nie udaje. Jeśli jest to schizofrenia, to nasze ludzkie siły nie są w stanie jej zatrzymać. Aczkolwiek to bardzo indywidualna sprawa, jest też wątek uzależnień. Uzależnienie może być bardzo destrukcyjne, może doprowadzać do totalnej rozpaczy i bezsilności.
Nie da się określić przyczyn, dlaczego ludzie odbierają sobie życie?
Z listów, które pozostawiają wynika, że nie chcą tak żyć. W danym miejscu i czasie. To nie oznacza, że nie chcą w ogóle żyć, tylko nie chcą tak żyć. I w związku z tym wybierają próbę odebrania sobie życia. Bo mamy w sobie zakodowaną walkę o przetrwanie i wiemy, że jest ona bardzo silna. Instynkt życia jest w nas. Ale różnego rodzaju momenty i okoliczności sprawiają, że odpowiedź na to pytanie jest niemożliwa. Naukowcy próbują doszukiwać się jej w genach, w pracy mózgu, jego półkulach. Szukają tego, co by wyeliminowało tę tajemnicę. Ale dla człowieka postronnego to pozostanie tajemnicą.
Czy często się zdarza, że podjęta próba samobójcza jest wołaniem o pomoc?
Może tak być, że spośród tych prób nieskutecznych najczęstsze jest to wołanie o akceptację, wołanie o zmianę czegoś, np. osób najbliższych, żeby pomogły, zwróciły uwagę. Bywa, że akt samobójczy jest używany jako narzędzie do szantażu. Nie wrócisz do mnie, to ja sobie coś zrobię. I ta druga osoba żyje w potwornym strachu, bo potem, po takim akcie, pozostaje potworne poczucie winy, czasami irracjonalne. Jeden z moich rozmówców tłumaczył to w ten sposób, że za każdym razem to człowiek, indywidualnie, bardziej lub mniej świadomie, podejmuje tę decyzję. A nie rodzic, nauczyciel, pedagog, partner, tylko ta konkretna osoba. To co jest pocieszające w tym wszystkim, że ponad 90 proc. osób, które nieskutecznie targnęły się na swoje życie, drugi raz już tego nie chce zrobić. Stąd ta sugestia - poczekaj, daj sobie trochę czasu, może coś się zmieni - wydaje się taką niechemiczną pigułką do zażycia. Czas przede wszystkim.
Czy jesteśmy w stanie jakkolwiek pomóc?
Próbować rozmawiać. Banalne i oczywiste. Truizm. Ale ktoś może bardzo mocno zasklepić się w swoim świecie. Mówi się o takim myśleniu tunelowym. Ale choćby nie wiadomo co, to limit nie musi być zrobiony. Tak wynika z narracji tych bohaterów, którzy są w tej książce. Widzieli sygnały, reagowali - byli odrzuceni, to nie działało. Nie jest też prawdą, że myślenie tunelowe o czymś, musi się skończyć zawsze tak samo. Dowodem na to są zdarzenia sprzed kilkudziesięciu lat z Wielkiej Brytanii, kiedy wymieniono gaz trujący na nietrujący. Tam wiele gospodyń domowych odbierało sobie życie. I kiedy wymieniono ten gaz, to nagle liczba samobójstw drastycznie spadła. A to oznacza, że nie miały tak naprawdę tego zamiaru, tylko miały narzędzie pod ręką. Więc dziś sugerowałbym pewne zabezpieczenia. Tak się zdarzyło w jednym z akademików w Polsce. Zabezpieczono okna na klatce, a także w pokojach na najwyższych piętrach. Można też komunikować przez kampanie społeczne, co też się dzieje, że jeżeli masz kryzys, jest ci źle, zadzwoń - jest dużo telefonów pomocowych. Czasami jeden SMS jest w stanie uratować komuś życie. Istotna jest szybka reakcja. I jeśli ktoś powie, że nie chce już żyć, że ma wszystkiego dość - czy to będzie nastolatek, czy osoba dorosła - to należy zadać mu dyskretnie pytanie - czy ma już plan? I jeśli powie, że zrobi to w tym miejscu, przy użyciu takiego czy innego narzędzia, to należy reagować wzywając odpowiednie służby w celu pomocy temu człowiekowi. Nie powinniśmy tego zostawiać, bagatelizować.
Mówimy o bliskich, ale mam wrażenie, że coraz częściej samobójstwa są popełniane w przestrzeni publicznej, tak jak to ostatnio mieliśmy przypadki w galeriach handlowych, w metrze, w białym miasteczku przy kancelarii premiera. Jeżeli chodzi o niedawną serię w galeriach handlowych - czy to przypadek? I dlaczego decydujemy się na coś takiego w przestrzeni publicznej?
Naukowcy o tym mówią, że mamy do czynienia z aktem samobójczym manifestacyjnym. Czyli chcemy coś zamanifestować w miejscu publicznym, gdzie jest dużo osób, gdzie być może do końca tli się nadzieja, że ktoś mnie zaczepi, ktoś zagada. Są na świecie takie mosty, gdzie są wolontariusze. Nazywa się ich aniołami życia. Jak ktoś stoi przy barierce, to ten anioł życia podchodzi i zagaduje - co pani tu robi? Czy mogę w czymś pomóc? Może o czymś porozmawiamy?". I ratują bardzo wiele żyć. Jeśli na przykład zauważymy kogoś, kto patrzy być może przed siebie, obojętnie, jest nieobecny, to nie będzie niczym dziwnym zadanie pytania o to, która jest godzina. A potem "może chce pan o czymś rozmawiać?". To nie musi być inwazyjne, chodzi o to, żeby mieć oczy otwarte. Takim żywym przykładem są ci wolontariusze. Osoba, która decyduje się na taką decyzję nie myśli o tych osobach, które zostają. To nie oskarżenie tylko fakt. Również o tych osobach - niezwiązanych świadkach. Często takie obrazy pozostają na długo, na całe życie. Warto takie obrazy zastępować innymi obrazami. Wybaczyć takiemu człowiekowi, że naraził nas na taki obraz. Panika, złość, gniew, współczucie, przerażenie. To jest po prostu szok, że ktoś ginie na naszych oczach, a my musimy na to patrzeć. Bo się znaleźliśmy w tym miejscu i w tym czasie. Bywa, że ktoś skacze z kamienicy na trakt, gdzie chodzą inni ludzie. Te emocje są bardzo złożone. Jeśli będziemy to mieli z tyłu głowy, a nie z przodu i nie przegadamy tego wspólnie, jako społeczeństwo, to takie sytuacje będą się zdarzały. Zamiatanie pod dywan sprawia, że tego brudu jest tam coraz więcej.
To zapytam o zabezpieczenia, mówiłeś o gazie w Wielkiej Brytanii. Czy w Polsce galerie handlowe też powinny o tym pomyśleć?
Na myśl przychodzi mi też Pałac Kultury i Nauki, gdzie też zdarzały się próby samobójcze. Teraz na tarasie widokowym są kraty. Technicznie to może być bardzo skomplikowane i nie należy oczekiwać, że nagle coś zostanie przebudowane albo, że jakieś piętra zostaną wyłączone z ruchu. Być może warte przemyślenia jest stworzenie w takich miejscach zabezpieczeń trochę innego rodzaju. Czyli lokalu, w którym można skorzystać z natychmiastowej pomocy terapeutycznej. Pomieszczenie, oczywiście zanonimizowane, dyskretne, a nie oświetlona witryna. Potrzebujesz wsparcia, pomocy, rozmowy z psychologiem? Kieruj się tu i tu. Pamiętaj - nie jesteś sam. Nie jesteś nam obojętny. Masz złe myśli? Stworzyliśmy dla ciebie taki lokal. Mogą to być "potykacze" informujące nie tylko o robieniu biznesu, ale i o pomocy.
W pandemii dużo więcej dzieci podejmowało próby samobójcze i po raz pierwszy najwięcej prób samobójczych odnotowano w grupie 20-25 lat, a nie jak w poprzednich latach w grupie powyżej 30. roku życia. W ogóle prób samobójczych przybywa, ale szczególnie wśród młodszych ludzi.
To zjawisko zostało zauważone w Stanach Zjednoczonych, gdzie w grupie wiekowej 18-24 oraz wśród najmłodszych odnotowano bardzo wysoki wzrost aktów samobójczych. Autorka pewnego badania Jean Twenge wiąże to z nadmiarowym korzystaniem z technologii cyfrowych, które wypłukują z nas humanizm. Które doprowadzają ludzi do wielkiej frustracji, samotności, obcowania ze szkodliwymi obrazami, które nie działają dobrze na psychikę. Ilość negatywnych newsów jest zbyt duża. Nie jesteśmy w stanie tego przerobić, łatwo stracić poczucie sensu życia. Te technologie cyfrowe i treści, które tam są - trudno nad tym zapanować. Przecież nie możemy wszystkiego wyłączyć. Ale to ma duży wpływ na nasze samopoczucie psychiczne. Nie jest to jedyny powód. Też strach, który jest generowany przez zmiany cywilizacyjne i komunikaty, które do nas docierają, sprawiają, że pogłębia się ta potworna samotność i niechęć do tego co nas spotka w przyszłości. Bo to jest jakaś forma, jak niektórzy to nazywają, ucieczki.
Wróciłbym niemal do początku naszej rozmowy. Czy samobójstwo w Polsce nie jest tematem tabu? W mediach pada informacja, że ktoś popełnił samobójstwo i na tym kończy się temat. Nawet takie rozmowy jak nasza - nie ma tego w przestrzeni publicznej. Raczej uciekamy od tego tematu. Mam wrażenie, że również bliscy często uciekają od tego tematu. Z resztą bliscy są też często stygmatyzowani z powodu aktu samobójczego członka rodziny. Nie potrafimy o tym mówić..
Nie potrafimy o tym mówić, bo to jest trudne do pojęcia. A żal, który towarzyszy takiej śmierci jest przeogromny. I w dobie algorytmów, sztucznej inteligencji, wydaje się, że człowiek zaczyna wierzyć w to, że jest nie homo sapiens, a homo deus, że jest bogiem. Ale jak ma się zmierzyć z nagłą śmiercią bliskiego czy znajomego, to nagle podwija ogon i ucieka w ciemny róg. Budowanie takiej narracji filmowej, Romeo i Julia, romantyczne odejście, sprawia, że my nie chcemy się tym zajmować. Szybko zapominamy, wypieramy - oczywiście mam na myśli dalszych znajomych. Bo rodzina idzie z tym ciężarem przez całe życie. Jeżeli coś takiego się wydarzyło to nie uciekać, przegadać. Starać się odpowiedzieć na pytania, ale mówić też "nie wiem, nie rozumiem tego".
Kto powinien sięgnąć po twoją książkę?
Ktoś kto jest w kryzysie egzystencjalnym, kto ma serdecznie dość. Ktoś, kto myśli nawet, jak to zrobić. Wiem, że to zabrzmi prowokacyjnie, ale jeśli chce się dowiedzieć jak wygląda człowiek, który spadł z dziesiątego piętra, albo jak wyglądał mój kumpel ze studiów po nieskutecznej próbie, do czego się doprowadził - ja to tam detalicznie opisuję. To jest dla kogoś, komu się wydaje, że samobójstwo to jest jakieś rozwiązanie. I zwracam uwagę na to, co mówią te osoby. Bo ja im postawiłem też takie pytanie - co by było, gdyby ten człowiek siedział dzisiaj obok ciebie? Co byś mu powiedział, powiedziała? Jedna z bohaterek odpowiedziała tak: ty głupia pało, przecież ja cię tak bardzo kochałam. I różne są te odpowiedzi. To książka też dla bliskich. Dla tego, kogo spotkało coś takiego w rodzinie i boryka się z tym, np. kobieta, która uwierzyła w oskarżenia, że to przez nią mąż odebrał sobie życie. A jak się tak przyjrzeć bliżej, to ten stereotyp nie wytrzymuje, bo tam jeszcze coś było innego, a nie kobieta. I statystycznie najwięcej cierpi kobiet - matek, które straciły synów oraz żon i partnerek, którym niesłychanie trudno później się odbudować i jeszcze raz komuś zaufać. Niektóre z tych narracji mogą im się przydać.