Krakowska prokuratura przedstawiła zarzuty dwóm mężczyznom zatrzymanym wczoraj w związku ze sprawą zabójstwa Jarosława Ziętary. Mirosław R. oraz Dariusz L. odpowiedzą za pomocnictwo w porwaniu i zabójstwie poznańskiego dziennikarza.
Jak poinformował rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie Piotr Kosmaty, mężczyźni nie przyznali się do winy. Złożyli obszerne wyjaśnienia, o szczegółach których śledczy nie mogą informować.
Jeszcze dziś prokuratura skieruje do sądu wnioski o tymczasowe aresztowanie Mirosława R. oraz Dariusza L.
Według informacji dziennikarza RMF FM Marka Balawajdra, zatrzymani wczoraj mężczyźni byli widziani w towarzystwie poznańskiego dziennikarza tuż przed jego zaginięciem. W latach 90. ściśle współpracowali z zatrzymanym wcześniej Aleksandrem G. - byli jego najbliższymi ochroniarzami. Obecnie to biznesmeni, którzy prowadzą interesy w całej Polsce.
Jak podaje "Gazeta Wyborcza", Mirosław R. to były milicjant i dwukrotny mistrz polski w judo. To on wraz z innym ochroniarzem, Romanem K. miał porwać Ziętarę. Tuż po tym, w czasie gdy jeszcze trwały poszukiwania dziennikarza, K. miał popełnić samobójstwo. Istnieją jednak wątpliwości, czy na pewno nikt nie przyczynił się do jego śmierci. Według "Wyborczej", K. był praworęczny, a w chwili śmierci miał trzymać broń w lewej ręce.
Na początku listopada zarzut podżegania do zabójstwa Jarosława Ziętary usłyszał Aleksander G. Sąd przychylił się do wniosku prokuratury o tymczasowe aresztowanie byłego senatora ze względu na obawę matactwa. G. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.
Według ustaleń RMF FM, Ziętara miał znaleźć dowody mające świadczyć o powiązaniach między budującym swoje finansowe imperium Aleksandrem G. a światem przestępczym i - co ważne - służbami specjalnymi. Jak ustaliliśmy, dziennikarz chciał opublikować artykuł w tej sprawie. Aleksander G. dowiedział się o tym i miał sugerować pobicie, a później zabójstwo Ziętary. Dziennikarz zaginął 1 września 1992 roku w drodze do pracy. Do dzisiaj nie udało się odnaleźć jego ciała.