"Nasz syn oddycha samodzielnie, to dla nas wielkie szczęście. Cieszymy się każdą chwilą spędzoną z Adasiem" - mówią rodzice 2-latka wybudzonego ze śpiączki po głębokim wyziębieniu. Dziecko dochodzi do siebie w szpitalu w Prokocimiu.
Rodzice Adasia nie ukrywają wzruszenia. Zobaczyliśmy, jak oddycha samodzielnie. Otwiera oczy, wyciąga ręce po zabawki. Odwracał się w naszą stronę, ale nie wiemy, czy nas rozpoznał - komentuje mama chłopca.
Rodzice 2-latka nie chcą wracać pamięcią do nocy z soboty na niedzielę, gdy zaginął ich synek. To jest dla nas traumatyczne wydarzenie. Chcemy po prostu cieszyć się każdą minutą spędzoną z synem - deklarują. I dodają: Dla nas najważniejsze jest, żeby Adaś się uśmiechał, był z nami.
Małżeństwo z Racławic w Małopolsce wierzy, że będzie lepiej i dziękuje za pomoc. Ktoś nad nim czuwał. Modliliśmy się, żeby wszystko było w porządku. Chcieliśmy wszystkim podziękować lekarzom, panu policjantowi, który uratował naszego syna - mówi mama chłopca. Rodzice Adasia mówią, że ich syn jest uparty i silny. Lubi spacerować, ale nigdy nie uciekał - zauważają.
Lekarz zaznacza jednak, że proces leczenia będzie długotrwały. Może rozwinąć się zapalenie płuc. Nie wiemy, jak długo dziecko będzie dochodziło do siebie. Przed nim rehabilitacja, od kilku do kilkunastu dni. Powinien mieć ciepły kontakt z rodzicami. Zrobimy wszytko by dziecko mogło z nimi przebywać - deklaruje. Adaś zostanie w szpitalu przez co najmniej kilkanaście dni.
Kiedy maluch został znaleziony temperatura jego ciała spadła do 12 stopni. Jeszcze nigdy nie udało się uratować nikogo, kto był tak wychłodzony. Umożliwia to unikalny w skali świata system stworzony w Małopolsce. Centrum Leczenia Głębokiej Hipotermii powstał z myślą o zasypanych przez lawiny. Teraz służy wszystkim - mówi jego współtwórca, lekarz Tatrzańskiego Ochotniczego pogotowia Ratunkowego Sylweriusz Kosiński.
Dwuletni chłopczyk w nocy z soboty na niedzielę był pod opieką babci i wymknął się z domu. Chłopca, który był w samej piżamce, znalazł nad brzegiem rzeki ok. kilkuset metrów od zabudowań, zastępca komendanta komisariatu w Krzeszowicach Michał Godyń. Zaniósł Adasia do najbliższego domu i tam prowadził reanimację do czasu przyjazdu karetki i transportu dziecka do szpitala. Jak ustaliła policja babcia chłopca opiekowała się jeszcze dwójką dzieci. Była trzeźwa. Ok. 3 w nocy doglądała dzieci, które spokojnie spały, zniknięcie wnuka zauważyła nad ranem.