Już 12,9 tys. osób straciło do lipca pracę. To ponad jedna czwarta więcej niż przed rokiem. Cięć etatów jeszcze przybędzie - donosi w środę Rzeczpospolita.
Z obliczeń gazety opracowanych na podstawie miesięcznych raportów Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej wynika, że "łącznie od początku roku do końca lipca ponad 140 pracodawców zgłosiło do urzędów pracy zwolnienia grupowe obejmujące prawie 12,7 tysiąca osób. W tym czasie pracę straciło jednak więcej osób, bo 12,9 tysiąca." Jak wskazano "tegoroczne zwolnienia, szczególnie te, które miały miejsce w pierwszym kwartale, to w dużej mierze efekt kadrowych cięć zgłoszonych jeszcze w 2021 r.".
Rzeczpospolita zwraca uwagę, że "wtedy aż do wiosny gospodarka borykała się z wymuszonymi przez pandemię lockdownami. Duże firmy podejmowały decyzje o restrukturyzacji, w tym o wyjściu z Polski, wskutek zmian rynkowych wywołanych przez pandemię. Teraz za decyzjami o restrukturyzacji stoi wojna w Ukrainie i gwałtowny wzrost kosztów działalności przedsiębiorstw - ocenia cytowany przez dziennik Łukasz Gajek, dyrektor w firmie doradczej Lee Hecht Harrison Polska, która specjalizuje się w usługach związanych ze wsparciem dla zwalnianych pracowników.
Jak powiedział w rozmowie z gazetą, w ostatnich miesiącach, gdy firmy zaczęły oceniać wpływ wojny w Ukrainie i kryzysu energetycznego na swoją działalność, dwukrotnie wzrosła liczba zapytań od potencjalnych klientów, a także skala planowanych przez nich zmian kadrowych.
"Rzeczpospolita" podaje, że liczba ofert pracy maleje w skali roku. Jak ocenia cytowana przez gazetę ekonomistka prof. Maria Drozdowicz-Bieć ze Szkoły Głównej Handlowej, pracodawcy na razie starają się przeczekać kryzys. "Tym bardziej że w pamięci wielu firm wciąż świeże jest nagłe odbicie na rynku pracy w 2021 roku" - czytamy.