W hotelu Baron w podwarszawskim Nadarzynie wybuchł w sobotę pożar. Doszczętne spłonęło kilkanaście pokoi na drugim piętrze budynku. Ewakuowano około 30 osób. Jedna z nich trafiła do szpitala, bo podtruła się dymem.

Pożar w hotelu Baron przy ulicy Mszczonowskiej wybuchł tuż po godzinie 17 w sobotę. Ogień najprawdopodobniej pojawił się w jednym z pokoi na ostatnim piętrze. W pewnym momencie zaczęło trzaskać i to wszystko. Zaraz pojawiły się płomienie - usłyszał od pewnego mężczyzny reporter RMF FM.

Na miejscu pracowało 26 jednostek straży pożarnej. Słup dymu, który unosił się nad Nadarzynem, było widać z wielu kilometrów. Zniszczona została cała kondygnacja budynku, dach - trzypiętrowego budynku stylizowanego na barokowy pałac - zapadł się do wewnątrz.

Ewakuowano 30 osób

Z hotelu trzeba było ewakuować około 30 osób - pracowników i gości hotelu. Poszkodowana jest jedna osoba, która podtruła się dymem. Trafiła ona do szpitala - powiedział kapitan Karol Kroć z pruszkowskiej straży pożarnej. Jak ustalił reporter RMF FM Mariusz Piekarski, to prawdopodobnie hotelowy konserwator, który jako pierwszy zauważył ogień.

W niedzielę do budynku wkroczy inspekcja, która ma ustalić przyczyny pojawienia się ognia. W hotelu usytuowanym przy trasie E8 Warszawa-Katowice było 51 pokoi oraz cztery sale konferencyjne. O wielkim pechu może mówić nie tylko właściciel hotelu, ale także - jak dowiedział się Mariusz Piekarski - dwie pary nowożeńców. W salach balowych hotelu miały odbyć się ich wesela.