Potężna lawina śnieżna zeszła na taflę Morskiego Oka w Tatrach, załamując grubą warstwę lodu. Jak informuje leśniczy Tatrzańskiego Parku Narodowego, zwały śniegu znalazły się w miejscu, gdzie zazwyczaj gromadzą się tłumy turystów. Mogło dość do wielkiej tragedii.
Jak informuje leśniczy TPN Grzegorz Bryniarski, lawina zeszła wczoraj wieczorem z Marchwicznego Żlebu. To żleb, który znajduje się najbliżej schroniska nad Morskim Okiem. Na dodatek przecina go szlak prowadzący na Szpiglasową Przełęcz i dalej do Doliny Pięciu Stawów Polskich.
Zwały śniegu zasypały ścieżkę prowadzącą dookoła jeziora, dotarły do lodu i załamały jego powierzchnię.
Lawina zeszła w miejsce, gdzie zazwyczaj gromadzą się turyści, którzy podziwiają widoki nad Morskim Okiem. Jak zaznacza leśniczy, gdyby spadła w dzień, kiedy wiele osób odwiedza schronisko, doszłoby do wielkiej tragedii.
Tu nigdy nie jest bezpiecznie. Zeszła potężna lawina z Marchwicznego Żlebu, która wyłamała lód na Morskim Oku, naniosła gałęzi. Zwały śniegu zerwały słupek z piktogramami oznaczającymi przebieg szlaku, zostały złamane płoty oraz zakryło zejście do słynnego jeziora. Szczęście jest takie, że lawina zeszła w nocy około godz. 23. Jakby ta lawina zeszła w dzień, mogłoby dojść do strasznej tragedii dlatego, że we wtorek nad Morskim Okiem były rzesze turystów, również takich, którzy wchodzili na taflę jeziora, ignorowali zakaz wejścia. Niestety turyści nie czytają i nie stosują się do widniejących zakazów - powiedział Brynarski.
Marchwiczny Żleb cieszy się złą sławą. Lawina, która zeszła z niego kilkanaście lat temu, całkowicie zniszczyła stacje meteorologiczną znajdującą się koło schroniska, a jej podmuch powybijał szyby na werandzie schroniska.
Zimą 1932 roku lawina z tego żlebu zabiła dwóch pracowników schroniska nad Morskim Okiem.