Konferencja prasowa ABW i prokuratury była przedwczesna i może przyczynić się do tego, że nie wszyscy podejrzani w sprawie niedoszłego zamachu na władze państwowe będą zatrzymani - uważają posłowie PiS z sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Chcą ponadto, by speckomisja zajęła się tą sprawą już jutro, a nie w czwartek, co zapowiedział jej szef Konstanty Miodowicz.
To temat na tyle ważny istotny, że posiedzenie powinno odbyć się jak najszybciej - argumentowali w Sejmie posłowie PiS. Podkreślali również, że - ich zdaniem - zwołana przez prokuraturę konferencja prasowa ws. niedoszłego zamachu na najważniejsze osoby w państwie była przedwczesna. Jak argumentowali, sama prokuratura nie potrafiła jeszcze odpowiedzieć na wszystkie pytania - przede wszystkim, dlaczego nie zatrzymano członków grupy, którą szkolił Brunon K. Po drugie nie wyjaśniono, czy faktycznie sam planował zamach, czy był inspirowany.
Marek Opioła z PiS-u zwracał też uwagę na propagandowy wymiar konferencji prasowej, zwołanej w sytuacji, gdy są plany reorganizacji ABW. Później prokurator mówi o tym, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego jest bardzo potrzebna i że w tym nowym kształcie oni są tacy bardzo skuteczni - mówił Opioła.
Krzysztof Kwiatkowski z Platformy Obywatelskiej nie dostrzega jednak żadnego politycznego podtekstu. Jak mówił, prokuratura na pewno ujawniła tyle, ile mogła bez szkody dla śledztwa. Politycy mają tytuł, aby powiedzieć jedną rzecz: dziękujemy funkcjonariuszom Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i prokuratorom za dobrze wykonaną pracę - mówił były minister sprawiedliwości.
Dziennikarze RMF FM ujawnili dziś, że prokuratura i ABW prowadzą śledztwo ws. planowanego zamachu terrorystycznego z użyciem materiałów wybuchowych na konstytucyjne organy państwa: prezydenta, Sejm i rząd.
Podejrzanego w tej sprawie - 45-letniego Brunona K., pracownika naukowego krakowskiego Uniwersytetu Rolniczego - zatrzymano 9 listopada. Mężczyzna trafił już na trzy miesiące do aresztu. Według prokuratury, podejrzany działał z pobudek nacjonalistycznych, ksenofobicznych i antysemickich. Sam zeznał jednak, że był inspirowany przez osobę trzecią. W zakrojonej na szeroką skalę akcji, w całej Polsce przeszukano kilkadziesiąt miejsc, gdzie znaleziono m.in. materiały wybuchowe. Podejrzany, według ABW i prokuratury, "wchodził w porozumienie z innymi osobami i próbował zorganizować grupę zbrojną".