Krystyna Pawłowicz z PiS została ukarana naganą przez komisję etyki poselskiej. Kara dla posłanka dotyczy jej wypowiedzi na temat Anny Grodzkiej i słów, które powiedziała podczas debaty nad projektem ustaw ws. związków partnerskich.
Wnioski o ukaranie Pawłowicz złożyła pełnomocnika rządu ds. równego traktowania Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, klub Ruchu Palikota, Fundacja na Rzecz Osób Transpłciowych TRANS-FUZJA i Kampania Przeciw Homofobii.
Wnioskodawcy ocenili, że wypowiedzi posłanki PiS "nie licują z godnością mandatu posła". Argumentowali, że Pawłowicz naruszyła, wynikającą z zasad etyki poselskiej, dbałość o dobre imię Sejmu stanowiącą, że "poseł powinien unikać zachowań, które mogą godzić w dobre imię Sejmu; powinien szanować godność innych osób". Ruch Palikota nazwał jej wypowiedzi faszystowskimi.
Podczas styczniowej debaty nad projektami w sprawie związków partnerskich Pawłowicz mówiła m.in.: W relacjach homo nie ma żadnego pożycia, jest najwyżej jałowe użycie drugiego człowieka, traktowanego jak przedmiot. Zdaniem posłanki związki takie mają cel czysto hedonistyczny, autodestrukcyjny dla człowieka, partnera, członków jego rodziny, mają zapewnić na koszt społeczeństwa i budżetu, ale nie w interesie społecznym wygodne i łatwe praktykowanie egoistycznych pragnień.
Wnioskodawcy odnosili się także do słów Pawłowicz na temat transseksualnej posłanki RP Anny Grodzkiej, które padły na spotkaniu w Mińsku Mazowieckim z czytelnikami "Gazety Polskiej". Posłanka PiS mówiła wówczas m.in.: "Do tego Grodzkiego, bo jak widzę faceta obok siebie, to jak mogę się zwracać "proszę pani", mówię: "Jak się człowiek nażre hormonów, to nie staje się kobietą".
Pawłowicz deklaruje, że będzie się odwoływała. Ma na to 14 dni. Nie może być tak, że władza cenzuruje przy pomocy pana Palikota, który powinien być w więzieniu, wystąpienia sejmowe. To jeden, wielki skandal. Komisja jest wykorzystywana do walki z opozycją. To bezczelność, która narusza moje dobra osobiste - powiedziała Pawłowicz.
Podkreśliła, że mimo usilnych próśb nie udało się jej zapoznać z tekstem uchwały komisji, a o decyzji komisji dowiedziała się z mediów. Jest to naruszenie regulaminu Sejmu. Można upubliczniać teksty uchwał dopiero po wyczerpaniu procedury odwoławczej, a na odwołanie mam dwa tygodnie. Nie powinno być w ogóle komisji etyki. Komisja, tak jak funkcjonuje, zasługuje na sprawę sadową o naruszenie czci - uważa posłanka PiS.