Tusk przygotował bardzo słaby dokument na czwartkowy szczyt Unii Europejskiej – mówią dyplomaci w Brukseli. „W kwestii Ukrainy ten dokument to krok wstecz” – komentuje w rozmowie z dziennikarką RMF FM znawca polityki ukraińskiej, były eurodeputowany Paweł Kowal.
Dokument liczy raptem 4 strony. Jego skrótowość miała być zapowiedzią nowego, bardziej konkretnego stylu Donalda Tuska. Dokument jest jednak tak słaby, że dyplomaci w Brukseli pytają, czy to na pewno projekt wniosków ze szczytu, czy będzie jeszcze jakiś dodatkowy dokument.
Takie wątpliwości nie najlepiej świadczą o sposobie przygotowywania szczytu Unii – zauważa jeden z rozmówców Katarzyny Szymańskiej-Borginon. W dokumencie, który ma być stanowiskiem całej Unii, ekipa Tuska poświęciła Ukrainie zaledwie dwa akapity. Jest ogólnikowe wsparcie dla nowego rządu. Zbyt małe bo to jest pierwszy po Majdanie rząd powołany w wyniku wyborów, w których uczestniczyli Ukraińcy i to ten rząd powinien dostać najmocniejszy sygnał - ocenia Kowal.
W dokumencie znalazło się także kuriozalne zrównanie Ukrainy z Rosją, gdy Unia wzywa wszystkie strony do wcielania w życie planu pokojowego z Mińska. Nie ma tam żadnego rozróżnienia na agresora i ofiarę. To jest fałszywe postawienie sprawy, to separatyści i wspierająca ich Rosja nie wykonują porozumień z Mińska - mówi wprost Kowal. Jego zdaniem stawianie na równi obu stron to błąd.
Zapisy dotyczące Rosji to zdaniem Kowla „za mało jak na ten moment”, bo Putin po raz pierwszy od kilku miesięcy jest osłabiony. Unia Europejska powinna właśnie teraz wykorzystać ten moment słabości i wysłać wyraźniejszy sygnał wsparcia dla Ukrainy. A ekipa Tuska zrobiła krok do tyłu. Dużym zgrzytem jest także odmowa Tuska, by zaprosić na szczyt prezydenta Petro Poroszenkę.
Jeden z dyplomatów powiedział, że starania Ukraińców o to spotkanie były „wręcz dramatyczne”. Teraz już zabiegają o to, żeby doszło przynajmniej do rozmowy telefonicznej…
(mpw)