37-latek, który podpalił sterownię ciepłowni w Ozorkowie w woj. łódzkim, twierdzi, że nie planował tego. Wiele wskazuje na to, iż powodem jego zachowania było wcześniejsze zwolnienie z pracy.
Mężczyzna przyszedł do ciepłowni uzbrojony w nóż, tasak, siekierę i kanister z benzyną. Zabrał te rzeczy z remizy Ochotniczej Straży Pożarnej. Miał klucze do remizy ponieważ jest strażakiem-ochotnikiem.
Podczas zeznań w prokuraturze stwierdził, że gdy zabierał niebezpieczne przedmioty ze strażnicy, nie planował ataku na ciepłownię. Twierdzi, że gdy wyszedł z pomieszczeń Ochotniczej Straży Pożarnej, zobaczył komin elektrociepłowni. To wzbudziło w nim negatywne emocje związane z wcześniejszym zwolnieniem - mówi rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania.
Zatrzymany tłumaczył też, że nie chciał zrobić krzywdy dyżurującemu pracownikowi ciepłowni, a tylko zniszczyć urządzenia.
Mężczyzna został zbadany przez biegłych psychiatrów. Wynik badania nie jest jednak jednoznaczny. Według biegłych powinien trafić na dalszą obserwację.
Prokuratura postawiła mężczyźnie zarzut zniszczenia elementów sieci ciepłowniczej znacznej wartości. Straty spowodowane jego atakiem szacowane są na ponad dwa miliony złotych. Mężczyźnie może grozić do 10 lat więzienia.
Najwcześniej w czwartek mieszkańcy Ozorkowa znów będą mieć ciepło w mieszkaniach. Prace trwają tak długo, bo w ciepłowni trzeba wymienić kable elektryczne i odtworzyć szafy z przełącznikami. Wszystko to spłonęło po podpaleniu przez byłego pracownika ciepłowni.
W nocy z niedzieli na poniedziałek mężczyzna - w kapturze naciągniętym na głowę, z siekierą i nożem w ręku - wdarł się do pomieszczeń miejskiej ciepłowni. Sterroryzował pracownika, który uciekł. Kiedy wrócił, część budynku stała już w ogniu.
Sprawca siekierą zniszczył urządzenia sterujące kotłami centralnego ogrzewani. Jedno z pomieszczeń polał benzyną i podpalił. Na miejsce wezwano policję i straż pożarną. 37-latek został zatrzymany po południu w poniedziałek w swoim mieszkaniu. Wcześniej groził, że wyskoczy przez okno.
Z informacji zarządu Ozorkowskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego wynika, że mężczyzna we wrześniu stracił pracę, po tym jak na nagraniu z monitoringu stwierdzono, że okradł jednego ze współpracowników. Wcześniej pracownicy ciepłowni informowali, że od kilku miesięcy giną im pieniądze z ubrań i toreb. Po tym zdarzeniu rozwiązano z nim umowę o pracę za porozumieniem stron. Sprawca prawdopodobnie próbował też ingerować w zapis monitoringu, chcąc zatrzeć ślady. Sprawa została przekazana policji.
(mpw)