To kabel niskiego napięcia wpadł do rzeki, w której znaleziono ciała dwóch nastolatek ze śląskiego Krzeszowa - dowiedział się reporter RMF FM. Prokuratura wszczęła dziś śledztwo w sprawie tego tragicznego wypadku. Jutro będzie przeprowadzona sekcja zwłok zmarłych dziewczynek.
Śledczy z prokuratury w Kamiennej Górze przesłuchali już kilkanaście osób. Ustalili, że wczoraj dziewczynki były u babci jednej z nich. Według relacji bliskich, przed godz. 14. nastolatki poszły nad rzekę. Do tragedii musiało więc dojść kilka minut później. Już o 14.30 pracownicy firmy remontowej, którzy przejeżdżali drogą, zauważyli w rzece dwa ciała.
Nasz reporter usłyszał od prowadzącej śledztwo prokurator, że przewód na pewno był zerwany. Biegły ustalił wstępnie, że musiał tkwić w wodzie przez kilkanaście godzin. Na pewno dotknęła go starsza dziewczynka, która miała go w rączce - stwierdziła prokurator. Dodała, że ciało drugiego dziecka z ranami po porażeniu prądem znaleziono kilka metrów dalej.
Dopiero późnym wieczorem zakończyły się wczoraj oględziny miejsca wypadku. Niestety, nie dały one odpowiedzi na najważniejsze w tej sprawie pytania. Na razie nie wiadomo, jak i kiedy doszło do zerwania przewodów. Mieszkańcy mówią o gwałtownej burzy, która przeszła w tamtym regionie w poniedziałek. Nie ma jednak potwierdzenia, że to wtedy właśnie kabel został zerwany.
Na razie na policję nie zgłosił się też żaden świadek wypadku. Trudno więc dokładnie ustalić przebieg zdarzenia.
Kolejna rzecz, którą badają służby, to sprawa ewentualnego zgłoszenia awarii przewodów. Zarówno policja, jak i służby energetyczne sprawdzają, czy w ogóle do niego doszło. Istotne jest to, że do wody wpadł kabel niskiego napięcia.
Nasz reporter usłyszał od energetyków, że jeśli zerwane są przewody średniego lub wysokiego napięcia, to taka awarię od razu rejestruje specjalny system bezpieczeństwa. Przy przewodach niskiego napięcia nie ma takiego zabezpieczenia. O awarii energetycy dowiadują się dopiero wtedy, kiedy ktoś osobiście ją zgłosi. Dlatego teraz bardzo ważne jest ustalenie tego, czy któryś z mieszkańców Krzeszowa poinformował służby o zerwanym przewodzie.
Nasz reporter sprawdził, że zerwana linia prowadzi do kilku domów. W poniedziałek wieczorem były tam problemy ze światłem, ale nie wystąpiły one u wszystkich mieszkańców. W rozmowie z Marcinem Buczkiem mieszkańcy skarżyli się też na częste awarie linii energetycznej i pokazywali, że stare przewody są w wielu miejscach łączone.
Ciała dwóch dziewczynek w wieku 12 i 13 lat znaleziono w poniedziałek w rzece niedaleko Krzeszowa pod Kamienną Górą na Dolnym Śląsku. Ze wstępnych ustaleń wynika, że dzieci zostały porażone prądem z linii energetycznej i zginęły na miejscu.
Dziewczynki najprawdopodobniej weszły do niewielkiej rzeki płynącej przez Krzeszów. Niewykluczone, że jedna z nich mogła dotknąć zwisającego kabla i wtedy doszło do tragedii.
Po wypadku rzeczniczka prasowa firmy Tauron Dystrybucja Ewa Groń przesłała mediom komunikat. "Na chwilę obecną wiemy, że z przebiegającej koło rzeki linii niskiego napięcia zerwał się przewód i doszło do porażenia. Sprawdzamy, co było przyczyną i jak doszło do tego tragicznego wydarzenia. Na ten moment możemy tylko wyrazić niezwykły żal i ubolewanie, że doszło do tak tragicznego wypadku".