Kolejni pracownicy ochrony zdrowia mogą rezygnować z dodatkowych dyżurów. To - jak dowiedział się nasz reporter Michał Dobrołowicz - jeden ze scenariuszy na ciąg dalszy protestu medyków. Trwa piąty dzień, gdy przed kancelarią premiera działa ich białe miasteczko.
Pielęgniarki i fizjoterapeuci mogą nie przychodzić do pracy lub masowo brać urlopy na żądanie.
Taka forma - jak tłumaczy przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Krystyna Ptok - była skuteczna wśród ratowników medycznych.
Dopiero jak w Warszawie zamiast karetek pogotowia, lądował helikopter, minister mówi, że zdiagnozował sytuację i znalazł miliard złotych - podkreśla w rozmowie z naszym reporterem.
Decyzje o tym, jak dalej będzie wyglądał protest zapadną dzisiaj po południu. Na 15.00 zaplanowane jest spotkanie zarządu Komitetu Protestacyjno-Strajkowego. Równolegle cały czas ma działać białe miasteczko.
Na 12.00 medyków na spotkanie zaprosiła prezydencka minister do spraw dialogu społecznego Bogna Janke. Protestujący w białym miasteczku - jak ustalił nasz reporter - nie pójdą na te rozmowy. Jak usłyszał od nich, nie wierzą w efekt rozmów, w których udziału nie biorą osobiście sam prezydent Andrzej Duda lub premier Mateusz Morawiecki.
Protestujący postulują m.in. szybszy i większy niż planowany wzrost nakładów na system opieki zdrowotnej (do 8 proc. PKB), zwiększenie wynagrodzeń pracowników ochrony zdrowia (do poziomów średnich w OECD i UE względem średniej krajowej) i zwiększenie liczby pracowników pracujących w systemie.