Michał Listkiewicz został już przesłuchany we wrocławskiej prokuraturze. Na byłym prezesie PZPN ciąży zarzut niegospodarności. Zarzuca mu się, że z powodu jego decyzji Widzew Łódź miał unikać spłacania długów wierzycielom. Listkiewicz nie przynał się do winy.
Nie przyznałem się ani poprzednio, ani dzisiaj, ani nigdy się nie przyznam, bo jestem niewinny. Złożyłem obszerne wyjaśnienia. Mam nadzieję, że okażą się one dla prokuratury satysfakcjonujące - stwierdził Listkiewicz. Posłuchaj:
Według prokuratury Listkiewicz wpłacił dopiero część z 60 tysięcy złotych poręczenia majątkowego. Termin wpłacenia całej sumy został przedłużony.
Dziewięć lat temu Michał Listkiewicz zdecydował, że należne Widzewowi Łódź 7 milionów złotych z konta PZPN zostanie przelane nie na konto klubu, a na konto niemieckiej spółki, która należała do właściciela drużyny. Widzew miał wówczas duże długi, m.in. w Urzędzie Skarbowym i w bankach. Gdyby te pieniądze trafiły na konto klubu, przejąłby je komornik. Dzięki decyzji Listkiewicza wierzyciele nie dostali ani grosza. Zdaniem śledczych postępowanie byłego prezesa PZPN było niezgodne z prawem. Grozi mu za to do 8 lat więzienia.
Wrocławska prokuratura śledztwo w sprawie niegospodarności w Polskim Związku Piłki Nożnej prowadzi od trzech lat. Zarzuty usłyszeli już między innymi: Eugeniusz Kolator, Piotr Dziurowicz i Zdzisław Kręcina.