Wniosek o tymczasowe aresztowanie milionera Leszka Czarneckiego ostatecznie upadł. Sąd nie uwzględnił zażalenia prokuratury. Śledczy mogą ponowić starania tylko, jeśli zdobędą nowe argumenty - poinformowano na stronie "Rzeczpospolitej".
Wszystko wskazuje na koniec ponad dwuletniej batalii warszawskiej prokuratury o tymczasowe aresztowanie biznesmena Leszka Czarneckiego - podał portal "Rzeczpospolitej", wskazując, że prokuratura chciała wystawić za Czarneckim europejski nakaz aresztowania oraz międzynarodowy list gończy, następnie ściągnąć go do kraju i przedstawić zarzuty w aferze Getback.
Dotąd sądy rejonowe odmawiały aresztu, ale ich decyzje uchylał sąd okręgowy, i sprawa wracała do punktu wyjścia. Teraz jest inaczej - decyzja jaka dzisiaj zapadła jest prawomocna - informuje "Rzeczpospolita".
Sąd Okręgowy w Warszawie nie uwzględnił zażalenia prokuratury na postanowienie Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia z 12 stycznia 2024 r. o niezastosowaniu tymczasowego aresztowania wobec Leszka Czarneckiego. I utrzymał decyzję sądu pierwszej instancji - powiedział cytowany przez "Rzeczpospolitą" prok. Mirosław Jerzy Iwanicki, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie.
Mec. Jacek Dubois, jeden z pełnomocników biznesmena w rozmowie z "Rz" wskazał: "Sąd Okręgowy stwierdził, że nie doszło do uprawdopodobniona winy w stopniu, który by umożliwiał zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztu. Mam nadzieję, że prokuratura zrozumiała w końcu, że nie ma żadnych dowodów przeciwko panu Czarneckiemu".
Jak podała "Rzeczpospolita", według prokuratury Leszek Czarnecki współuczestniczył w organizowaniu obrotu obligacjami Getback bez zezwolenia KNF, przez co 1140 klientów straciło łącznie 227 mln zł.
Zdaniem śledczych, biznesmen wiedział o procederze - sprzedaż tych obligacji przynosiła bankowi ogromne zyski, czego jako jego właściciel i szef Rady Nadzorczej nie mógł nie zauważyć, zwłaszcza, że - jak podkreślali śledczy - "to osoba wykształcona, doktor nauk ekonomicznych, zarządza szeregiem spółek i banków nie tylko w Polsce, ale też za granicą".