Piotr Krzywicki zrezygnował z członkostwa w PiS. Będzie posłem niezrzeszonym. Wczoraj uczynili to samo Paweł Zalewski i Kazimierz Michał Ujazdowski. Wciąż waha się Jerzy Polaczek. Nie wiadomo też, co z byłym wiceprezesem partii, Ludwikiem Dornem, wobec którego trwa postępowanie wyjaśniające.
Masowych odejść nie należy się jednak spodziewać. Może to być trzy, cztery osoby. Nic nie wskazuje na to, żeby ta grupa miała się powiększać.
Utrata kilku posłów, to z punktu widzenia sejmowej arytmetyki, fakt bez większego znaczenia. W tym parlamencie kluczem do sukcesu jest możliwość odrzucania prezydenckich wet. Aby móc to zrobić, liberalno-ludowa koalicja cały czas musi szukać poparcia lewicy.
Odpryski PiS stałyby się w parlamencie istotną z tego punku widzenia siłą, gdyby z partii Jarosława Kaczyńskiego odeszło nie trzech, ale ponad trzydziestu posłów. Na to nic w tej chwili nie wskazuje. Za Zalewskim, Ujazdowskim, Krzywickim pójść może były minister infrastruktury Jerzy Polaczek, ale na tych czterech nazwiskach lista PiS-owskich parlamentarnych dysydentów, przynajmniej na razie, się kończy.