Zarzuty uprowadzenia noworodka i narażenia go na śmierć lub utratę zdrowia usłyszała młoda kobieta, która w sobotę nad ranem wyniosła dwudniowego chłopczyka z krakowskiego szpitala imienia Żeromskiego. Z ustaleń śledczych wynika, że kidnaperka była pod wpływem marihuany. Grozi jej do trzech lat więzienia.
Prokurator przesłuchał 21-latkę w szpitalu psychiatrycznym. Kobieta trafiła tam wczoraj wieczorem. Kobieta znajduje się w szpitalu. Uzyskaliśmy zgodę lekarza na to, aby uczestniczyła w czynności, jaką jest przedstawienie jej zarzutów i przesłuchanie. (…) Kobieta zostanie jeszcze co najmniej kilka dni w szpitalu - powiedziała redaktorowi RMF FM Maciejowi Grzybowi prokurator Bogusława Marcinkowska:
Kobieta przyznała się jedynie do uprowadzenia noworodka. Nie przyznała się do tego, by miała go narazić niebezpieczeństwo utraty życia, bądź uszczerbku na zdrowiu. Odmówiła składania wyjaśnień, odmówiła też odpowiedzi na zadawane pytania - dodała prokurator Marcinkowska:
Niewykluczone, że zarzuty usłyszą także pracownicy szpitala, którzy nie zauważyli, że obca kobieta weszła na teren placówki i przez nikogo niezatrzymywana wyniosła z niej noworodka. Dziecko z matką są nadal na oddziale położniczym. Według naszych informacji, do poniedziałku dyrekcja szpitala zażądała na piśmie od lekarzy i pielęgniarek - relacji z tego, co zdarzyło się na oddziale. Mają oni opisać co robili w chwili, gdy na oddział weszła obca osoba i zabrała z sali dziecko.
21-latka weszła na teren szpitala w piątek, a następnego dnia rano wyniosła z oddziału ginekologiczno-położniczego dwudniowego chłopczyka. Policja odnalazła go kilka godzin później. Jest cały i zdrowy. Z informacji naszego reportera wynika, że porywaczka starannie zaplanowała całą akcję.
Warto jednak zaznaczyć, że porywaczka poroniła w trzecim miesiącu ciąży. Każdego dnia w obliczu takiej sytuacji staje sto kobiet. Ich przeżycia są bagatelizowane - mówi Justyna Furgał ze Stowarzyszenia Rodziców po Poronieniu. Posłuchaj: