Jako parlamentarzyści, musimy wprowadzić zmiany w ordynacji wyborczej, tak, żeby było trudniej dokonywać jakichś manipulacji czy fałszerstw - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas spotkania z mieszkańcami Gliwic. Dzisiaj metoda liczenia głosów nie jest najlepsza - dodał.
My, jako parlamentarzyści musimy wprowadzić zmiany w ordynacji wyborczej, tak, żeby było trudniej dokonywać jakiś manipulacji, czy fałszerstw, bo dzisiaj ta metoda liczenia głosów nie jest najlepsza - powiedział w niedzielę Kaczyński.
Prezes PiS wskazał, że "musi być oczywiście centralne biuro Prawa i Sprawiedliwości, Zjednoczonej Prawicy kontroli wyborów".
Musi być kontakt na poziomie okręgowym z wojewódzkimi komisjami państwowymi. A z Państwową Komisją Wyborczą - centralnie - powiedział.
Kaczyński wskazał, że "te zmiany w prawie muszą doprowadzić do tego, żeby wszystko było także nagrywane". Szef PiS przyznał, że był zwolennikiem tego, aby "to było transmitowane, żeby każdy mógł sobie kliknąć i dowolny lokal obwodowej komisji wyborczej z własnego mieszkania odwiedzić". Wskazał jednak, że w tej kwestii są tu "różnego rodzaju trudności, także prawne".
Na pewno wszędzie wszystko musi być nagrywane, żeby były dowody. I na pewno kartki wyborcze muszą być długo przechowywyane, tak, żeby długo można było sprawdzić, jak to naprawdę było - powiedział Kaczyński.
Chcemy, żeby Polska płynęła w czystej wodzie i my mamy szansę i zrobimy to, jeśli tylko zwyciężymy, a zwyciężymy, żeby tę polską wodę naprawdę oczyścić - oczyścić z tego wszystkiego, co jest złe, odrażające i obrzydliwe, co jest antypolskie i co niszczy naszą kulturę - podkreślił Kaczyński.
Jak kontynuował "ktoś może powiedzieć, że takie zjawiska występują także w innych krajach". Szanowni państwo, czy my jesteśmy papugami, czy Polakami? Polakami, nie musimy być papugami - zwracał się do zgromadzonych. Jak mówił "ten problem stawał już bardzo dawno, był także obecny w naszej literaturze i musimy pamiętać, że tą tendencję trzeba zwalczać".
Musimy brać z Zachodu technologie, pewne elementy pozytywnych zmian społecznych też tam występują i też warto się na nich wzorować, także na różnych modelach działania, administracji, to z całą pewnością - zastrzegł Kaczyński.
Podkreślił jednak, że "na pewno nie musimy brać stamtąd tego, co jest złe i szkodliwe, tej takiej fatalnej fali zmian obyczajowych". Zmian obyczajowych, które wyglądają tak, że można powiedzieć, iż mamy do czynienia z kulturowym zwycięstwem lumpenproletariatu - ocenił prezes PiS.
Otóż nie można sprowadzać społeczeństw do poziomu lumpenproletariackiego, a w szczególności społeczeństw, które nie mają, tak jak polskie, różnego rodzaju zabezpieczeń, które istnieją w innych, mających bardziej szczęśliwą historię społeczeństwach. To jest po prostu zbrodnia - wskazywał Kaczyński. Jak mówił "jeśli na to zgadzają się, bądź uczestniczą politycy, to jest zbrodnia do kwadratu, czy też do sześcianu".
Kaczyński także ponownie oskarżał rządzących poprzedników o realizowanie "interesów niemieckich".
Choćby sprawa stoczni była tutaj bardzo dobrym tego przykładem. Stocznie niemieckie ocalały tylko dlatego, że polskie nie otrzymały odpowiedniej pomocy - ocenił.
Ta władza, która była, i mam nadzieję nie wróci, była też niezwykle spolegliwa wobec Niemiec, jeżeli chodzi o politykę historyczną, jeżeli chodzi o politykę odnosząca się do tragicznej historii polsko-niemieckiej - powiedział Kaczyński.
Dodał, że "tych fatalnych momentów" w przeszłości było bardzo dużo, jednak "żaden z nich nie miał aż takiego rozmiaru, jak to, co działo się podczas II wojny światowej". Otóż tutaj ta polityka zapomnienia, amnezji, niechęci do przypominania tego - w związku z tym niechęci do tego, co robił, póki jeszcze żył mój św. pamięci brat - była wręcz demonstracyjna. Jednocześnie demonstracyjnie przyjmowano niemieckie odznaczenia - zaznaczył.
Jak powiedział, wśród przyjmowanych odznaczeń były nie tylko te, które nie budziły większych zastrzeżeń, "ale także te, które są ochrzczone imionami polakożerców, śmiertelnych wrogów Polski, twórców układu w Rapallo, który zaczął drogę do rewizji traktatu wersalskiego i w gruncie rzeczy do II wojny światowej" - mówił.
Order Rathenaua też został przez Tuska przyjęty. To była taka próba - którą Niemcy zastosowali - czy Tusk jest gotów zgodzić się na wszystko, bo przecież to historyk, człowiek, który z całą pewnością wiedział, jaki order przyjmuje - powiedział prezes PiS.
Odnosząc się do przyjmowania przez przedstawicieli poprzedniej władzy odznaczeń zaznaczył, że "niekiedy było to tylko takie poklepywanie po plecach przy pomocy orderów. Ale sam główny zainteresowany, czyli Tusk, otrzymał nagrodę większą. Stał się tym dużym misiem, jak to można było na tych taśmach usłyszeć i mógł stąd odejść - mówił Kaczyński.
Dodał, że polityka daleko idącego zbliżenia "i w istocie podporządkowania się Niemcom oznaczała także jeszcze coś innego", a mianowicie "oznaczała także konieczność prowadzenia bardzo spolegliwej polityki wobec Rosji".
Podkreślił, że obejmowało to nie tylko porozumienia gazowe, ale także inne elementy. Oni w pewnym momencie uznali, że o Katyniu nie można mówić, że to ludobójstwo, bo Putinowi i jego kamratom to się bardzo nie podobało - powiedział.
Niejaki (Stefan) Niesiołowski twierdził broniąc Rosjan, że to jednak ludobójstwo nie było. Czyli wymordowanie 22 tys. Polaków to nie jest ludobójstwo. To co w takim razie jest ludobójstwem? Takie pytanie chciał postawić mój brat w Smoleńsku. Już nie zdołał - mówił.