Co najmniej przez kilka dni potrwa gaszenie pożaru składowiska śmieci we wsi Studzianki koło Białegostoku w Podlaskiem. Ogień objął powierzchnię około 4 tysięcy metrów kwadratowych. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną pożaru.
Jak dowiedział się reporter RMF FM Andrzej Piedziewicz, strażacy nie są w stanie dostać się do centrum pożaru, bo składowisko jest zbyt duże. Pilnują więc, żeby ogień się nie rozprzestrzenił. Jest to o tyle ważne, że w pobliżu składowiska są budynki i las.
Z jednej strony składowiska zaczęto wywozić śmieci znajdujące się na samym brzegu. To bardzo żmudna praca, bo najpierw sprasowane odpady trzeba ugasić. Ale być może dzięki temu uda się dostać do środka. Wywożenia będzie jednak przerywane w nocy. Wtedy strażacy będą pilnowali jedynie, by ogień nie przedostał się na pobliski las.
W akcji bierze udział około stu strażaków zawodowych i ochotników, którzy sukcesywnie się zmieniają. Wcześniej strażacy próbowali oddzielić część składowiska, która jeszcze się nie zapaliła. Akcja się jednak nie powiodła, bo składowisko ma 9-10 metrów wysokości.
Na razie nie ma bezpośredniego zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi. Podwyższonych stężeń substancji toksycznych nie notują też stacje badawcze inspektoratu ochrony środowiska.
Pożar wybuchł na placu, gdzie magazynowane są wymieszane odpady sprasowane w bele. Ogień zauważyli nad ranem pracownicy składowiska i to oni zawiadomili strażaków.