Prokuratura w czerwcu wyśle do sądu akt oskarżenia przeciwko byłemu wiceszefowi Biura Ochrony Rządu Pawłowi Bielawnemu. Jak dowiedział się reporter RMF FM Roman Osica, podejrzany o niedopełnienie obowiązków związanych z organizacją wizyt premiera i prezydenta w Katyniu w 2010 roku i poświadczenie nieprawdy w dokumencie, zapoznał się w czwartek z materiałem dowodowym. Tym samym zamknięto czynności prokuratorskie.
Główne postępowanie w sprawie niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych w związku z wizytami Lecha Kaczyńskiego i Donalda Tuska w Katyniu zostanie umorzone. Nie znaleziono bowiem odpowiedzialnych za zaniedbania podczas przygotowania wizyt. Główne śledztwo kończy się 10 czerwca - nie złożono wniosku o jego przedłużenie, więc chwilę przed tą datą należy spodziewać się oficjalnej decyzji o umorzeniu. Wygląda więc na to, że przed sądem stanie jedynie Paweł Bielawny.
Jak nieoficjalnie dowiedział się reporter RMF FM Roman Osica, były wiceszef BOR zamierza złożyć swoje wnioski dowodowe zanim prokurator oficjalnie zamknie śledztwo. Będą one związane głównie z podważeniem opinii biegłych, którzy obciążyli BOR w swoim opracowaniu. Kontrowersyjny był również fakt, że jednym z ekspertów, których zatrudniła prokuratura, był także były zastępca szefa BOR, który jest w sporze prawnym z obecnym kierownictwem biura.
Wiceszef BOR Paweł Bielawny usłyszał zarzuty w związku z organizacją wizyt premiera i prezydenta w Katyniu w 2010 roku, w lutym 2012 roku. W związku z tym szef BOR gen. Janicki zawiesił go w wykonywaniu czynności służbowych, a minister spraw wewnętrznych Jacek Cichocki odwołał ze stanowiska zastępcy szefa Biura.
Według rzeczniczki praskiej prokuratury okręgowej, postawione gen. Bielawnemu zarzuty to efekt wydanej w styczniu opinii biegłych i analizy dokumentacji związanej z pracą Biura. Wytknęli oni jego kierownictwu niewłaściwy nadzór nad pracą funkcjonariuszy zabezpieczających podróże najważniejszych ludzi w państwie do Smoleńska. Stwierdzili między innymi nieprawidłowości podczas wizyt rozpoznawczych. Chodzi o nieprzeprowadzenie rekonesansu tras przejazdu, miejsc pobytu delegacji, a także brak wiedzy na temat lotnisk zapasowych.
7 kwietnia 2010 roku w Katyniu był Donald Tusk. Trzy dni później na uroczystości wyleciał Lech Kaczyński. Tupolew z prezydentem na pokładzie rozbił się w Smoleńsku.
Eksperci uznali też, że podczas obu wizyt zabrakło odpowiednich specjalistów - w tym funkcjonariusza grupy lotniskowej, pirotechnika i lekarza sanitarnego. Dodatkowo przed wizytami nie było odpraw, na których funkcjonariusze otrzymaliby zadania.
Poza tym BOR-owców nie było na lotnisku podczas lądowania samolotów w czasie obu wizyt. Brakowało systemów łączności, do działań wyznaczono funkcjonariuszy z małym doświadczeniem. Pracownicy BOR-u z grup zabezpieczenia nie mieli broni palnej.
W przypadku zarzutu poświadczenia nieprawdy w dokumencie chodzi o dokument z korespondencji pomiędzy BOR-em a jedną z instytucji. W piśmie wiceszef Biura zapewnia o pewnych kwalifikacjach jednego z funkcjonariuszy udających się w delegację do Katynia. Zdaniem śledczych, w rzeczywistości funkcjonariusz tych kwalifikacji nie posiadał.