Na początku było ich dwóch, teraz po rekord świata płynie tylko jeden. Dwóch pływaków postanowiło przepłynąć ogromny - 170-kilometrowy odcinek szlaku Wielkich Jezior Mazurskich. Krzysztof Gajewski i Michał Jeka do tej próby przygotowywali się bardzo długo. Każdy z pływaków ma na swoim koncie kilka długich dystansów. Tym razem przyszedł czas na coś absolutnie ekstremalnego - rekord świata w pływaniu bez pianki. Na wodach zamkniętych wynosi on 168 kilometrów.
Krzysztof Gajewski i Michał Jeka dotychczasowy rekord chcieli pobić o dwa kilometry. W poniedziałek pływacy weszli do wody na plaży na północy jeziora Mamry koło Węgorzewa.
Trasa jest prosta - płyniemy przez Mamry, pod mostem Sztynorckim, dalej do Giżycka, Mikołajek, na jezioro Śniardwy i tam robimy nawrotkę i kończymy, jeżeli się uda w czwartek na tej samej plaży - powiedział tuż przed wejściem do wody Krzysztof Gajewski.
Mężczyznom udało się wytrzymać niską temperaturę w nocy i każdy z nich przekroczył 50 kilometrów.
Niestety niedaleko jeziora Kotek - Michał Jeka - musiał zrezygnować. Krzysztof Gajewski płynie dalej.
Co warto podkreślić próba bicia rekordu świata odbywa się bez pianki, czy innych pomocy.
Mamy tylko strój do pływania, czepek i okularki. Nie możemy dotykać asekurującej nas łodzi. Płyniemy dzień i noc - mówi Krzysztof Gajewski. Spać nie można, ale jeść trzeba.
Szacuje się, że na całej trasie trzeba przyjąć nawet sto tysięcy kalorii i wypić 40 litrów płynów. Ekipa asekurująca ma przygotowane izotoniki, żele energetyczne, a nawet... naleśniki.
Wszystko podawane jest specjalnymi chwytakami, czy podbierakami.
Przy Krzysztofie Gajewskim cały czas płynie lekarz, który analizuje stan jego zdrowia. Jeżeli przestanie przyjmować płyny, to już będzie dla nas znak, że dzieje się coś złego. Zdrowie jest najważniejsze, więc, jeżeli będzie coś nie tak, na pewno będziemy reagować - mówi Daniel Gajewski, wiceprezes stowarzyszenia Pływanie bez piany.
Organizatorzy bicia rekordu świata apelują do wszystkich na wodzie, aby nie przepływać szybko w ich sąsiedztwie ponieważ wysokie fale mogą nawet wywrócić płynącą osobę.
Liczymy na wyrozumiałość i zachęcamy do kibicowania - mówi Daniel Gajewski.