Nasi specjalni wysłannicy spędzili cały dzień w brytyjskiej stolicy. Obserwowali jak Londyn otrząsa się po czwartkowych zamachach. Zauważyli, że życie londyńczyków powoli wraca do normy. Choć zamach terrorystyczny odbił piętno na ich życiu.
Większość pociągów londyńskiego metra zaczęła kursować. Normalnie działa też komunikacja autobusowa i stacje kolejowe, z wyjątkiem King's Cross. Otwarte są niemal wszystkie drogi.
Zdarzają się też pewne utrudnienia. Przed południem na chwilę ewakuowano trzy główne węzły kolejowe. Istniała obawa, że znajdują się tam pozostawione ładunki wybuchowe. Na szczęście alarmy okazały się fałszywe -w jednym z pubów w okolicach stacji Liverpool Street znaleziono podejrzany pakunek, który okazał się pozostawionymi przez kogoś zakupami.
Centrum Londynu przez cały czas patrolują wzmocnione oddziały policji. Do czwartku policyjne patrole składały się z dwóch funkcjonariuszy. Już w piątek na londyńskie ulice wyszły trzyosobowe oddziały.
Także każdy w więzach budynków ma swoje procedury bezpieczeństwa. Tak też jest w hotelu, gdzie mieszkamy – opisują nasi specjalni wysłannicy Roman Osica i Paweł Świąder. W budynku obowiązuje podwyższony stan gotowości. Co to oznacza, posłuchaj w ich relacji:
Życie jednak powoli wraca do normy. Choć do wielu ludzi, wciąż jeszcze nie dotarło to, co się stało. Innymi targają mieszane uczucia - od żalu i rozpaczy po wściekłość. Jestem zły. Bardzo chcę, żeby ich złapali, żeby ktoś za to odpowiedział - mówi młody londyńczyk. Ale trzeba żyć dalej – dodają inni. Rano więc tysiące mieszkańców wyruszyło do pracy i szkół.
Nasi specjalni wysłannicy byli także na jednej z większych stacji przesiadkowych London Bridge. Na pierwszy rzut oka – jak mówią – właściwie nic się nie zmieniło. Tłumy, jak zwykle śpiesznie podążały w stronę wagonów. Konsternacja pojawiała się dopiero, gdy zobaczyli mikrofony i kable. Posłuchaj relacji wysłanników RMF:
Po Londynie, po czwartkowych zamachach, najlepiej poruszać się samochodami – prywatnymi bądź taksówkami; to właściwie jedyne dostępne środki transportu. Korzystali z nich także wysłannicy RMF.
Londyn bez turystów
Jednak jedna rzecz w brytyjskiej stolicy zmieniła się na pewno. Londyn zawsze otwarty na liczne rzesze turystów, po zamachu jest raczej miastem trudnym do zwiedzania. Nasi specjani wysłannicy byli niedaleko Oxford Street, najsłynniejszej londyńskiej ulicy z butikami i sklepami oraz miejscu, gdzie zawsze można spotkać wielu turystów. Tam jednak wszystko jest zamknięte. Właściciel pubu, z którym rozmawiali nasi reporterzy mówi, że będzie musiał zamknąć swój lokal na kilka tygodni, bo nie ma turystów. Posłuchaj relacji :