Jeśli ktokolwiek miał jeszcze wątpliwości o mafijnym układzie, który przeniknął już do wszystkich struktur naszego państwa, to ostatnia afera – starachowicka -powinna pozbawić wątpiących jakichkolwiek złudzeń. Spróbujmy narysować tę „ośmiornicę”.
Najpierw zobaczyliśmy małą lokalną mackę: eseldowskie władze samorządowe w Starachowicach stworzyły sojusz z gangsterami. Kiedy policja chciała uciąć tę odnogę, zareagowała inna, grubsza: poseł SLD Andrzej Jagiełło wysyła kolegom sygnał ostrzegawczy.
Parlamentarzysta powołuje się przy tym na jeszcze grubszą mackę: w MSWiA. To właśnie wiceminister Zbigniew Sobotka – według „Rzeczpospolitej” – miał przekazać informacje posłowi SLD.
Zraniona ośmiornica zaczyna się bronić. Po tym, jak tych informacji nie da się już ukryć – bo sprawę opisały gazety - wychodzą na jaw inne ruchy macek. Podejrzany wiceminister Sobotka, chcąc obronić się przed podejrzeniem, iż przeciek pochodzi od niego, uzgadnia z komendantem głównym policji Antonim Kowalczykiem nieprawdziwą wersję zdarzeń o sprawie starachowickiej.
A policja tak „ułatwia” pracę prokuratury, że topi ważną informację w oceanie danych. Prokurator prowadzący postępowanie sam musiał analizować aż 1600 stron billingów telefonicznych i zapisów podsłuchów, żeby trafić na ten właściwy. Tak działa „ośmiornica”. Działa i zagraża bezpieczeństwu państwa.
Mogło być zagrożone życie policjantów - mówił wczoraj wprost prokurator Kazimierz Olejnik. Zastanawiające jest to, czy nie było wcześniej takich przecieków do gangsterów. Może warto wrócić do nieudanych policyjnych akcji. Na przykład słynnego nocnego szturmu na Magdalenkę?
09:45