Zakonserwowanie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i wycofanie z niej załogi są w praktyce przesądzone - twierdzą rosyjscy eksperci od kosmosu. To konsekwencja sobotniej katastrofy promu Columbia, w której zginęło 7 osób.
Rosyjscy eksperci twierdzą, że po wstrzymaniu przez Waszyngton lotów wahadłowców praktycznie niemożliwe będzie dostarczanie potrzebnego sprzętu, jedzenia i tlenu na stację.
W kosmosie przebywają dwaj Amerykanie i Rosjanin. Ich ekspedycja miała zakończyć się w przyszłym miesiącu. Miało ich wtedy zastąpić dwóch kosmonautów rosyjskich i jeden amerykański. Przybycie nowej ekipy stanęło jednak pod znakiem zapytania po katastrofie Columbii.
Eksperci twierdzą, że - aby stacja mogła normalnie funkcjonować - należałoby w tym roku wysłać na nią sześć towarowych statków typu Progress i dwa załogowe Sojuzy. Rosjanie nie są jednak w stanie wysłać w tym roku więcej niż trzy Progressy.
Wczoraj jeden z nich został wystrzelony z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie. Na jego pokładzie znajduje się około 3 ton wody, jedzenia, tlenu i paliwa, które zostaną dostarczone na stację.
Na razie NASA nie wykluczyła, że loty wahadłowców zostaną wznowione już w czerwcu. W Houston zapowiedziano też, że ISS nie zostanie opuszczona: Nie ma żadnego powodu do ewakuowania stacji - oświadczył Bob Cabana, odpowiedzialny za załogi NASA w ośrodku kosmicznym USA. Podkreślił, że astronauci na ISS mają do wykonania misję naukową.
11:00