Czarne skrzynki z malezyjskiego Boeinga 777, zestrzelonego na wschodzie Ukrainy, wciąż nie zostały przekazane władzom w Kijowie. Prezydent Petro Poroszenko podkreślił, że nie mogą one trafić w ręce "trzeciej strony". Wcześniej prorosyjscy separatyści, którzy kontrolują miejsce, gdzie samolot spadł na ziemię, oświadczyli, że przekażą skrzynki do Rosji.
Czarne skrzynki samolotu powinny trafić do ekspertów międzynarodowych i nie mogą być przekazane przez terrorystów trzeciej stronie - powiedział Poroszenko w rozmowie telefonicznej z premierem Wielkiej Brytanii Davidem Cameronem.
Wiadomo już, że ratownicy odnaleźli rejestratory samolotu, ale dotychczas nie wywieźli ich ze strefy katastrofy. Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Andrij Łysenko oświadczył, że brygady Służby ds. Sytuacji Nadzwyczajnych pracują tam okrążone przez prorosyjskich bojowników, "działając dosłownie pod lufami karabinów". Łysenko poinformował także, że bojownicy odbierają ratownikom odnalezione przedmioty, które mogłyby pomóc w ustaleniu przyczyn tragedii. Terroryści konfiskują wszystkie dowody rzeczowe - podkreślił.
Informację o odnalezionych czarnych skrzynkach boeinga przekazał także doradca gubernatora obwodu donieckiego Serhija Taruty, Kostiantyn Batozski. Dwie czarne skrzynki odnaleźli ludzie z naszej Służby ds. Sytuacji Nadzwyczajnych. Gdzie znajdują się one obecnie - nie wiadomo - oświadczył.
W piątek rano prorosyjscy separatyści oświadczyli, że przekażą rejestratory malezyjskiego samolotu do Moskwy. Bez wątpienia przekażemy je najprawdopodobniej MAK-owi (Międzypaństwowemu Komitetowi Lotniczemu) w Moskwie. Pracują tam wysoko wykwalifikowani eksperci, którzy będą mogli ustalić przyczyny katastrofy, choć i tak są one jasne - oświadczył samozwańczy wicepremier tzw. Donieckiej Republiki Ludowej Andriej Purgin.
Samolot linii Malaysia Airlines leciał z Amsterdamu do Kuala Lumpur z 298 osobami na pokładzie. Spadł w okolicach miast Szachtarsk i Torez w obwodzie donieckim. Katastrofy nikt nie przeżył.
(edbie)