165 tys. osób podpisało się pod projektem ustawy zmieniającej reformę edukacji - chodzi o obowiązkowe wysyłanie sześciolatków do szkół. Większość polityków nie zgadza się z propozycjami rodziców. Ale w tym roku wybory - zaznacza "Metro".
Po wakacjach rodzice sześciolatków ostatni raz zdecydują: zostawić dziecko w zerówce czy wysłać je do pierwszej klasy. Za rok wszystkie sześciolatki pójdą do szkoły. Wielu rodzicom to się nie podoba. Karolina i Tomasz Elbanowscy zorganizowali akcję "Ratuj Maluchy". Przygotowali obywatelski projekt ustawy przywracający obowiązek szkolny od 7 lat. Zaczęli też zbierać podpisy. W akcję zaangażowało się już kilkanaście tysięcy osób.
Listy poparcia można znaleźć w całym kraju: na stolikach zakładów fryzjerskich, w salonach kosmetycznych, kwiaciarniach, punktach krawieckich, księgarniach, u lekarzy, prawników, a nawet u mechaników samochodowych. Po zgromadzeniu 300-500 podpisów "zbieracze" wysyłają paczkę do podwarszawskiego Legionowa, czyli do Elbanowskich. Pani Karolina zapewnia, że 4 lipca projekt ustawy wraz z podpisami zostanie złożony u marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny. Ten będzie miał trzy miesiące, by skierować ustawę do pierwszego czytania w Sejmie.
Gazeta zauważa, że termin ten może się jednak wydłużyć, jeśli na prośbę marszałka listy będzie sprawdzać Państwowa Komisja Wyborcza. Wtedy sprawą zająłby się nowo wybrany Sejm. Tymczasem presja rodziców rośnie. Politycy obstają nadal przy swoim. Są na "nie" - czytamy dziś w obszernej publikacji "Metra".