Niedługo można spodziewać się pierwszych zatrzymań osób zamieszanych w aferę handlu zwłokami w łódzkim pogotowiu. Po wybuchu skandalu, ze stacji pogotowia w całej Polsce znika pavulon - lek zwiotczający mięśnie. Według podejrzeń to właśnie on mógł posłużyć do uśmiercania pacjentów dla zysku.
Na razie policja nie zdradza kogo mogą dotyczyć aresztowania. Do tej pory przesłuchano kilkadziesiąt osób, w tym pracowników pogotowia. Policjanci dostali także wiele cennych informacji od setek osób dzwoniących na policyjną infolinię. Specjalna grupa operacyjno-śledcza sprawdza setki dokumentów – karty wyjazdów karetek, kart zgonu, wykazy rozmów telefonicznych, dane o stosowanych lekarstwach – zwłaszcza pavulonu. Dyrektor łódzkiego pogotowia Bogusław Tyka przyznał wczoraj, że zakazany pavulon brały także załogi karetek nie wyposażonych w aparaturę do dawkowania leku.
Jak mówi Bogusław Tyka, łódzkie pogotowie pracuje normalnie. Liczba wyjazdów nie zmniejszyła się. Niestety, z powodów pogróżek, policja była zmuszona przydzielić ochronę dyrektorowi pogotowia ratunkowego w Łodzi.
Foto: Archiwum RMF
07:20