Prezydent Hollande i kanclerz Merkel zapowiedzieli, że nie będzie wspólnej konferencji prasowej po ich "antykryzysowej naradzie" w Berlinie. Przywódcy Francji i Niemiec złożyli jednak oświadczenia przed wspólnym szczytem.
Merkel, która sprzeciwia się rozłożeniu w czasie cięć budżetowych zaplanowanych przez grecki rząd, podkreśliła, że Ateny muszą wywiązać się z podjętych wcześniej zobowiązań. Hollande natomiast chce dać Grecji więcej czasu na uzdrowienie finansów. Francuski prezydent oświadczył, że należy ten temat "pogłębić".
Obserwatorzy podkreślają, że przywódcy Francji i Niemiec nie chcieli odpowiadać na pytania dziennikarzy próbując nieco ukryć brak porozumienia w sprawie Grecji. Grecki premier Samaras ostrzegł w nadsekwańskich mediach, że jeżeli jego kraj będzie musiał opuścić euroland, to demokrację może zastąpić tam dyktatura i cała Unia Europejska zostanie zdestabilizowana.
Samaras twierdzi, że usunięcie Grecji że strefy euro stanie się geopolitycznym koszmarem - tym bardziej, że kraj ten usytuowany jest niedaleko targanego ciągłym konfliktami Bliskiego Wschodu. Według niego, dla samych Greków wyjście ich kraju z eurolandu oznaczałoby, że ich poziom życia, który już jest niższy o jedną trzecią w porównaniu z okresem przedkryzysowym, spadłby o dalsze 70 procent. W wywiadzie dla niemieckiej prasy grecki premier obiecał, że Ateny zwrócą każde pożyczone im euro, ale jednocześnie podkreślił, że Grecja potrzebuje więcej czasu na uzdrowienie swoich finansów publicznych, bo zbyt drastyczne cięcia mogą pogłębić recesję.
Już od wielu dni francuskie i niemieckie media donosiły, że prezydent Francji François Hollandem i niemiecka kanclerz Angela Merkel nie mogą dojść do porozumienia ws. ewentualnego nowego planu pomocy dla Grecji i rozłożenia w czasie drastycznych cięć budżetowych w tym kraju. "Welt am Sonntag" podał, że rząd niemiecki przeciwny jest przygotowaniu kolejnego planu pomocowego dla Aten bądź odroczeniu terminów, jakie wyznaczono Grecji na wdrożenie reform finansowych. Berlin uważa, że przyznanie Grecji więcej czasu na sanację jej finansów, oznacza większe koszty ratowania tego kraju - podaje niemiecka gazeta powołując się na swoje źródła w kręgach "europejskich". Merkel uznaje za wiążące ustalenia dotyczące wdrażania programu naprawczego w Grecji, która musi wprowadzić w życie reformy strukturalne i finansowe do roku 2014.
Stanowisko takie prezentują również inne kraje europejskie, jak Finlandia, Estonia i Słowacja - podał "Welt am Sonntag". Hollande natomiast - a wraz z nim kilka państw południowej Europy - skłonny jest dać Grecji więcej czasu na uzdrowienie jej finansów, aby uniknąć sytuacji, w której byłaby ona zmuszona opuścić strefę euro. Francuski przywódca sugeruje, że dotychczasowe ponaglanie greckich władz pogłębiło recesję w tym kraju, a co za tym idzie - było niekorzystne dla całej unijnej gospodarki. Jutro Antonis Samaras uda się do Berlina na rozmowy z Merkel, a dzień później spotka się z Hollandem w Paryżu.
Grecja stara się jednak wprowadzać w życie narzucone jej przez pożyczkodawców reformy; kilka dni temu minister finansów Grecji Jannis Sturnaras poinformował, że przywódcy tamtejszych partii politycznych z koalicji rządowej porozumieli się w sprawie dalszych oszczędności na sumę 11,5 mld euro, których żądają od Grecji jej pożyczkodawcy. Na to, by Grecja wprowadziła dalsze oszczędności nalegali przedstawiciele trojki - Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Europejskiego Banku Centralnego i Komisji Europejskiej. Postawili to jako warunek dalszej pomocy międzynarodowej dla Aten. Niedawno przedstawiciele trojki skontrolowali przebieg reform wdrażanych przez koalicję rządową, działającą zaledwie od czerwca. Realizacja programu reform jest opóźniona ze względu na niedawny impas polityczny w Grecji i dwukrotne wybory parlamentarne.