Szefowie koncernu WorldCom mają się dziś tłumaczyć w Kongresie USA, dlaczego przez ponad rok nie wykryli błędu w księgowaniu wydatków giganta telekomunikacyjnego opiewającego na prawie 4 mld dolarów. Projekt surowszych kar dla menedżerów, którzy wprowadzają w błąd inwestorów ma jutro ogłosić prezydent USA.
WorldCom, drugi pod względem wielkości amerykański operator telefonii międzystrefowej i przesyłu danych, od początku zeszłego roku przez 5 kwartałów księgował wydatki jako inwestycje. Dzięki temu firma wykazywała 1,5 miliarda zysków, zamiast rzeczywistych strat (1,2 mld dolarów). Sprawa wyszła na jaw w ubiegłym miesiącu. Bankructwo, które grozi WorldCom'owi, byłoby największym w historii USA.
Dyrektor generalny firmy John Sidgmore, który ma dziś zeznawać w Kongresie zabiega o nowe pożyczki dla koncernu. Chce w ten sposób nie dopuścić do ogłoszenia upadłości i zapobiec przymusowej wyprzedaży głównych aktywów firmy, w tym największej w świecie internetowej sieci przesyłu danych.
Pod koniec marca aktywa WorldComu oceniano na przeszło 100 miliardów dolarów, co oznacza, że bankructwo giganta przewyższyłoby dwukrotnie rozmiary ubiegłorocznej plajty koncernu energetycznego Enron.
Projekt nowych, surowszych kar dla menedżerów, którzy wprowadzają w błąd inwestorów ma natomiast jutro, w wystąpieniu na Wall Street, ogłosić prezydent USA. George W Bush pragnie uwolnić się od opinii obrońcy interesów biznesu, która po fali skandali finansowych może osłabić jego popularność i zaszkodzić Republikanom w jesiennych wyborach do Kongresu.
19:45