Grecy potrzebują takiego ruchu obywatelskiego, jaki był w Polsce po upadku komunizmu - uważa niemiecki politolog prof. Helmut Wiesenthal w rozmowie z Adamem Górczewskim. To, co dzieje się teraz, wymagałoby odrzucenia myśli o dotychczasowych wygodach i wprowadzenia rządu autorytetów - podkreśla.
Adam Górczewski: Jak można porównać dzisiejszą sytuację w Grecji do stanu w Polsce przed 20 lat? Czy takie porównanie w ogóle ma sens?
Helmut Wiesenthal: Jak najbardziej to sensowne zestawienie, bo w obu przypadkach chodzi o gruntowną restrukturyzację społeczeństwa, przede wszystkim gospodarki i systemu socjalnego. W Grecji to dopiero musi nastąpić. Wiemy, że w Polsce i innych krajach Europy Wschodniej to się udało wystarczająco dobrze, by można je było przyjąć do Unii Europejskiej. Pytanie: jaką naukę można z tego wyciągnąć?
Czego Grecy mogliby się od nas nauczyć?
Na początek trzeba znaleźć różnice między Polską a Grecją. Pierwsza bardzo ważna to ta, że w krajach, takich jak Polska, gdzie przejście od socjalizmu do gospodarki rynkowej było sukcesem dużą rolę odegrały ruchy obywatelskie. Pojawili się nowi aktywni politycy, nowa elita, która zatroszczyła się o to, żeby wytłumaczyć społeczeństwu, jakie są cele transformacji, jaką drogą trzeba do tego dążyć, a bez wątpienia była to trudna i ciężka droga.
Widzi Pan szansę na to, że w Grecji też obudzi się taki konstruktywny ruch obywatelski?
To jest właśnie problem Grecji. Grecy w momencie wprowadzenia euro, choć także wcześniej, byli w zdecydowanie lepszym położeniu niż Polska, przed wejściem do Unii Europejskiej. Dlatego tam koniunktura została wykorzystana nie na inwestycje, a na konsumpcję. Przez zły system polityczny z wysokim poziomem klientelizmu i korupcji większość pieniędzy została zmarnowana. To, co dzieje się teraz, wymagałoby odrzucenia myśli o dotychczasowych wygodach i wprowadzenia rządu autorytetów. Tego nikt nie chce, dlatego protestują.
W Polsce też były protesty i to liczne na początku lat 90. Teraz jednak Polska wskazywana jest jako kraj, który odniósł sukces. Czy za 5, 10 lat będziemy mogli tak mówić o Grecji?
Nie jest to wykluczone, to możliwe, ale zależy to od młodego pokolenia. Czy dla swojej przyszłości zgodzą się na głębokie reformy, poprą niezbędne zmiany. Nie znaczy to oczywiście, że mają się cieszyć na ucinanie wszelkich świadczeń. Ważne, by walczyli o zmiany w branżach ważnych dla greckiej gospodarki, żeby chcieli pracować, zakładać firmy, choćby transportowe. Wtedy jest szansa, że stanie się to, co na początku wieku po wejściu wschodnioeuropejskich krajów do UE - będzie obywatelski, pozytywny ruch, który pchnie do przodu Grecję i cała wspólnotę.