Czterech Indonezyjczyków podejrzewanych o udział w zamachu na klub nocny w Kucie na Bali zatrzymała tamtejsza policja. Teraz są intensywnie przesłuchiwani. Nie ma wśród nich byłego pułkownika indonezyjskiego lotnictwa, eksperta w dziedzinie konstruowania bomb, który - jak podały lokalne media oraz „The Washington Post” - przyznał się do podłożenia ładunków.

Według doniesień prasy były pułkownik indonezyjskiego lotnictwa nie tylko przyznał się do podłożenia bomby, ale wyraził także żal, że zginęło tak wielu ludzi. Potem jednak odwołał swe zeznania.

Do tragedii doszło wieczorem 12 października. W eksplozji furgonetki wyładowanej butlami z gazem i wojskowym materiałem wybuchowym C-4 na indonezyjskiej wyspie Bali zginęło blisko 190 osób. Tragedii tej można było uniknąć, gdyby rządy państw rejonu południowego Pacyfiku poważniej potraktowały doniesienia wywiadu.

Premier Australii John Howard przyznał dziś, że tamtejsze tajne służby dostały raport amerykańskiej CIA, w którym wymieniono turystyczne kurorty, jako ewentualne cele ataków islamskich terrorystów. W ostrzeżeniu nie było jednak mowy o Bali.

Pod naciskiem opinii publicznej pracę wywiadu w najbliższych miesiącach skontroluje specjalna komisja. Podjąłem taką decyzję, nie dlatego że nie mam zaufania do działań tych służb, ale dlatego by podkreślić wagę tragedii - wyjaśnił Howard.

Jeszcze większą winę ponoszą władze Indonezji. Jak podaje amerykański dziennik „The New York Times”, zaledwie na kilka dni przed tragedią ambasador Stanów Zjednoczonych w Dżakarcie ostrzegł prezydent Megawati Sukarnoputri o grożącym niebezpieczeństwie. Wzmocniono ochronę kluczowych obiektów, ale nie na Bali, bo nikt nie przypuszczał, że terroryści uderzą na nietykalną dotąd rajską wyspę.

Aby naprawić wcześniejsze zaniedbania, władze Indonezji i Australii uzgodniły, że śledztwo prowadzone będzie wspólnymi siłami. Władze australijskie wyznaczyły też nagrodę w wysokości 2 mln dolarów australijskich za pomoc w ujęciu sprawców zamachu.

NAJWIĘKSZE ZAMACHY LAT 90.

16:05