Budownictwo, transport i handel – te dziedziny najbardziej ucierpią na przeciągającej się zimie. "To także duży problem dla samorządów, które nie mają już pieniędzy na odśnieżanie" – mówi Bohdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.
Krzysztof Berenda: Rozmawiamy o zimie, która jest wyjątkowo długa. Pana jako ekonomistę ta długa zima martwi jakoś szczególnie?
Dr Bohdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową: Nie, to nie jest żaden powód do zmartwień. Ja pamiętam, w latach 50. takie zimy były normą, myśmy się trochę odzwyczaili od tego, więc niewątpliwie gospodarka cierpi z tego powodu. Przede wszystkim takie działalności jak budownictwo, transport, również handel, ludzie wolniej się poruszają. Poza tym to jest duży problem dla wydatków samorządowych, dlatego że budżety nie przewidują tak dużych wydatków na tak długą zimę.
Traci na tym budowlanka, tracą na tym rolnicy, warzywa i owoce będą później droższe, rachunki za ogrzewanie domu będą siłą rzeczy wyższe. Czy to jest jakoś szczególnie groźne w czasach kryzysu, który teraz mamy?
Myślę, że to nie jest groźne, bo z jednej strony ludzie więcej zapłacą za energię, ale z drugiej strony przedsiębiorstwo energetyczne więcej zarobiło i więcej podatków wpłynie do budżetu. Generalnie bilans jest na minus, ale nie jest to jakiś wielki dramat w gospodarce.
Właśnie, z drugiej strony, mówi pan, zarobią firmy energetyczne, firmy odśnieżające. Czy to nie zrekompensuje tych strat? Tu jednak trochę zabrakło i to nie wyjdzie na zero?
Nie, jednak nie, dlatego że spójrzmy na sytuację samorządów. Samorządy stają przed dylematem: czy więcej wydawać na odśnieżanie miasta, czy zostawić pieniądze na remont dróg czy remont szkół, więc tutaj są rzeczywiście poważne wybory do dokonania i ja myślę, że w kolejnych budżetach tych pieniędzy powinno być więcej po tegorocznej nauczce.
A poszukajmy tych dobrych stron, bo tak psychologicznie: ta zła pogoda sprawia, że my dłużej siedzimy w pracy, bardziej siedzimy w domu, a nie chodzimy po mieście. To będziemy bardziej produktywni, a z drugiej strony lepiej wypoczęci, może nam to się opłaci w dłuższym terminie?
Można się dopatrywać również takich korzyści, że ludzie rzeczywiście niechętnie będą wychodzili wcześniej z pracy, czy też coś zrobią w domu. Na pewno ucierpi na tym z drugiej strony handel i różnego rodzaju usługi czy rozrywki.
A mam jeszcze pytanie z pogranicza psychologii: czy te ciężkie warunki pogodowe nie będą demoralizować w pewien sposób tych nieuczciwych przedsiębiorców, którzy się zdarzają, bo będą mówić: "Są ciężkie warunki, jest zła pogoda, to ja nie wykonam zlecenia w terminie albo nie zapłacę pracownikom, bo jest źle." Tu widzi pan takie zagrożenie?
Raczej nie. Mamy gospodarkę rynkową i tutaj rynek wymusza to, że przedsiębiorcy w bardzo wyjątkowych przypadkach będą mogli mieć uzasadnione z tego powodu tłumaczenia się.
Czyli jest pan raczej optymistą jeśli chodzi o zimę, chociaż będzie nam dawała w kość?
Na pewno będzie wszystko trochę później, ale z drugiej strony może ta zima w jakiś sposób wytępi szkodniki, różnego rodzaju owady i będzie ich mniej w lecie.