"Katastrofy budowlane w Warszawie świadczą o nieudolności miasta. Prace spartaczył wykonawca i władze Warszawy. Nie jest pewnym czy ubezpieczyciel będzie chciał zapłacić za powstałe straty. Ubezpieczyciel zapyta: Panowie, dlaczego robicie fuszerkę"? - mówi gość Przesłuchania RMF FM, były prezydent stolicy Paweł Piskorski. "Warszawski wyborca i podatnik zapyta wkrótce, po co takie marnotrawienie pieniędzy. Zapadnięta ulica w centrum miasta i zalany tunel na Wisłostradzie odbiją się na notowaniach wiceprzewodniczącej PO, Hanny Gronkiewicz Waltz" - dodaje.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Paweł Piskorski: Jakieś katastrofy na pewno są nieuniknione, ale nie to, z czym mamy do czynienia od 2 miesięcy w Warszawie. Uważam, że to jest nieudolność. Zarówno ta katastrofa, która miała miejsce na Powiślu, jak i to, co wczoraj obserwowaliśmy, to jest nieudolność wykonawcy i brak nadzoru ze strony miasta.
Katastrofa, która miała miejsce na Powiślu, jak i to, co wczoraj obserwowaliśmy w Warszawie to jest nieudolność wykonawcy i brak nadzoru ze strony miasta. Jeszcze możemy się paru takich rzeczy spodziewać
Coś spartaczono?
Na pewno coś spartaczono. Proszę pamiętać, że w tym samym rejonie szły takie budowy, jak np. pierwszej linia metra i tam nie było żadnych zapaści, budynki nie siadały. Nie było takich katastrof. Jest tam, i po stronie wykonawcy, który to spartaczył z całą pewnością, i po stronie nadzoru miejskiego poważny problem. Niestety podatnicy będą za to płacić.
Kto zawinił?
Za mało mamy wiedzy szczegółowej. Ja nie potrafię...
Słaby nadzór miasta czy wykonawca sobie nie radzi?
Bez wglądu do dokumentacji nie mogę na to pytanie odpowiedzieć kategorycznie. Z całą pewnością zawinił gdzieś styk wykonawcy, który to źle robi i miasta, które - zwłaszcza przestrzeżone tym, co się stało na Powiślu - powinno w tej chwili zareagować. Tutaj są kolejne miliony strat i jest pytanie, czy rzeczywiście wszystkie te straty będzie pokrywał ubezpieczyciel, czy przypadkiem nie my, podatnicy zaraz zaczniemy za to płacić.
Tak twierdzą władze Warszawy: "Spokojnie, druga linia metra jest ubezpieczona, zapłaci ubezpieczyciel, straty naprawi za swoje wykonawca".
Oby tak było. Tylko, że wykonawca też nie jest w ciemię bity i zapyta prawdopodobnie ten ubezpieczyciel wykonawcy i powie: "Dlaczego panowie taką fuszerkę robicie?". Proszę zobaczyć na budowy metra w innych stolicach, ale też w naszej stolicy. Przecież nie było takich wypadków. Dzisiaj rzecznik budowy metra z rozbrajającą szczerością mówi: "Eee.. To tak się musi dziać. Jeszcze możemy się paru takich rzeczy spodziewać".
Władze miasta mówią dokładnie to samo: "Takie są warunki geologiczne. Trudno".
To bzdura jest. Przecież pierwsza linia metra nie wywołała takich skutków. Proszę zobaczyć, co się dzieje w Paryżu, Rzymie, Nowym Jorku, Londynie. Nie ma tego rodzaju katastrof przy budowie nowych linii.
A czy te katastrofy wpłyną w jakikolwiek sposób na pozycję Hanny Gronkiewicz-Waltz, wydawałoby się, niezagrożonej do tej pory?
Sądzę, że warszawski wyborca i podatnik zacznie sobie zdawać sprawę z tego, że to jest marnotrawne wydawanie pieniędzy i wydaje mi się, że to będzie miało wpływ. Trudno mi wróżyć, jaki.
To teraz większe, krajowe podwórko. PiS - 39 procent. Platforma - 33 procent. To wynik najnowszego sondażu dla TVP Info. Coś pękło?
Sondaże PO spadają. Jeśli się potwierdzi tendencja, to znaczy, że ta teflonowa bariera, która odgradzała Platformę od wszystkich kłopotów, pękła
Oczywiście, odpowiem również tak, że trzeba poczekać na następne sondaże. Jeśli się potwierdzi tendencja, to znaczy, że ta teflonowa bariera, która odgradzała Platformę od wszystkich kłopotów, pękła. Platforma, mimo że robiła cały szereg błędów przez ostatnie lata, ostatnio chociażby sprawa Amber Gold, była całkowicie uniezależniona od tego i bezpieczna.
To co teraz się zmieniło?
Być może po prostu zmieniły się warunki ekonomiczne Polaków.
Czyli kieszenie są płytsze?
Mimo propagandy rządowej, jaką to jesteśmy zieloną wyspą i jak to jest świetnie, Polacy wiedzą, a zwłaszcza drobni przedsiębiorcy, dla których Platforma tak naprawdę nic nie zrobiła przez te lata. Wrócili po wakacjach, widzą, jakie są wydatki, widzą, że zamówienia są coraz mniejsze, widzą, że nie ma dostępności na rynku kredytowym. Moim zdaniem to może być największy problem dla Platformy, mimo jej propagandy zielonej wyspy.
A nowe exposé Tuska wyrwie Platformę z tego zadziwiającego letargu, który trwa właściwie od Euro?
Mnie się wydaje, że Donald Tusk żałuje w ogóle, że zapowiedział exposé. On nie ma co powiedzieć, bo albo będzie to reaktywne w stosunku do tego, co powiedziała konkurencja w ciągu ostatnich tygodni robiąca masę spotkań, konferencji, wydarzeń...
Donald Tusk żałuje, że zapowiedział exposé. On nie ma co powiedzieć
Ale słyszymy przecież, że to będzie kolejna zapowiedź zaciskania pasa.
To exposé nie będzie przecież w próżni. Będzie to trzecie exposé Donalda Tuska. 5 lat temu było pierwsze, rok temu drugie i teraz trzecie. Albo on powtórzy rzeczy, które kiedyś mówił, i wtedy wszyscy zapytają: "no, dobrze, panie Donaldzie, ale pan przecież to opowiada od pięciu lat. Dlaczego pan tego jeszcze nie zrobił?". Albo będzie to exposé bardzo defensywne, mówiące: "W Europie się wali, jest tragedia. Nie oczekujcie niczego innego poza potem, łzami, może nie krwią, ale potem i łzami". To będzie, moim zdaniem, bardzo zły pomysł.
Może jedynym szansą na ucieczkę do przodu jest rekonstrukcja? Za exposé od razu zmiana: kto obciąża najbardziej ten rząd dzisiaj z ministrów?
Moim zdaniem to jest bardzo słaby gabinet, ale jednocześnie powiem rzecz, która pozornie jest sprzeczna: Donald Tusk nie jest zmuszony do żadnej rekonstrukcji, ponieważ żaden z ministrów nie jest wystawiony na aż taką gigantyczną, osobistą krytykę. Była przecież krytyka pani Muchy, pana Arłukowicza, różnych ministrów. Ale to nie jest tak, że jest jakieś ciśnienie, żeby ich wymieniać. Ja uważam, że dla Donalda Tuska ucieczką byłby silny program reformatorski, ale sądząc po poprzednim exposé, on raczej do tego nie jest zdolny. Raczej będzie tak, jak mówię. Z jego perspektywy obawiam się, z mojej nie.
Dla Tuska ucieczką byłby silny program reformatorski, ale sądząc po poprzednim exposé ,on raczej do tego nie jest zdolny
A czy Tusk musi się kogoś obawiać wewnątrz partii, skoro sondaże spadają? Ma pewne problemy: Amber Gold, afera związana z zamianą ciał. Czy to nie osłabiło na tyle Donalda Tuska, że wewnątrz partii musi spoglądać za plecy?
Z całym szacunkiem dla obecnych polityków Platformy: Donald Tusk osiągnął dokładnie to, co chciał. To znaczy: wszystkie bardzo silne postaci w Platformie już wyciął. Na przestrzeni tych 11 lat trwania Platformy różne osoby, w tym mówiący te słowa, odpadali. Dzisiaj nie ma nikogo, kto ma potencjał, jest w stanie podnieść bunt przeciw Donaldowi Tuskowi.
Grupa Gowina nie jest groźna?
Donald Tusk osiągnął dokładnie to, co chciał. To znaczy: wszystkie bardzo silne postaci w Platformie już wyciął
Nie, nie, nie. Grupa Gowina jest raczej rozpoznawana w tej chwili przez Tuska. Nie dzisiaj stworzy jakiś bunt czy podniesie bunt, bo nie podniesie. Tylko raczej jeśli będzie w przyszłej kadencji koalicja z SLD, na co się zanosi, że będzie potrzebny i PSL i SLD, to, czy oni wtedy na przykład nie zrobią niespodzianki i nie wyjdą z Platformy. Moim zdaniem, to się dzieje w tym kontekście, bo Donald Tusk chce ich spacyfikować zawczasu. Dzisiaj Donald Tusk nie może się obawiać, nie ma się co obawiać buntu na pokładzie.
Nadal nie ma z kim przegrać?
Wszystkich przeciwników głównych wyciął. Jeśli chodzi o zewnętrze to jest pytanie, które sam Tusk zadaje: "z kim mam przegrać?". Z takim PiS-em, jak dzisiaj, nie przegra. To znaczy, nawet jeśli PiS trochę wzrośnie nie będzie miał...
Tusk rozpoznaje grupę Gowina - przygotowania do koalicji z SLD
Czyli Platforma rządzi po 2015, premier nadal ten sam.
Chyba, że pojawi się coś nowego, na przykład szeroka koalicja na lewo od Platformy, tak, jak się kiedyś we Włoszech czy we Francji działo. Wtedy taka koalicja odbierze Tuskowi władzę. Póki się ona nie pojawi, to z takim PiS-em on nie przegra i dlatego, być może, jest tak pewny tego, co robi.