Na naszym zegarze, ale i w kalendarzu przede wszystkim rzuca się w oczy ten nasz nowy rok 2001. No właśnie, czy - poza łatwą do zaobserwowania zmianą w kalendarzu - coś się jeszcze zmieni? To pytanie jest leit-motivem pierwszego przeprowadzonego po zmianie czasu wywiadu Barbary Górskiej ze specjalnymi gośćmi: dziennikarzem Stefanem Bratkowskim, psychologiem Jackiem Santorskim i wiceprezesem Bussines Center Club Jeremim Mordasewiczem.

Barbara Górska (RMF FM): Nie wiem jak panowie, ale ja już zauważyłam coś nowego w atmosferze. Otóż większość osób zapytanych dziś przez mnie, jak tam w nowym wieku, odpowiadała – „świetnie”. Zupełnie jakbym pytała Amerykanów, a nie Polaków. Czyżby podczas tej nocy przełomu wieków wydzieliła się jakaś gigantyczna zbiorowa energia, która sprawi, że się staniemy lepsi, bogatsi i piękniejsi?

Stefan Bratkowski: Na razie mamy dwa zera między dwójką a jedynką. I to jest jedyna zmiana, którą ja obserwuję. Z dwóch zer jeszcze nic nie wynika, ale poza wszystkim sądzę, że jest szansa na to, że te następne lata będą nieco mądrzejsze.

Jeremi Mordasewicz: Ja podzielam ten optymizm. W ciągu 10 lat mniej więcej podwoimy swoje bogactwo. Faktem jest, że na świecie bogaci będą stawali się coraz bogatsi. A niestety biedni na przykład Afryka będzie miała coraz większy dystans do pokonania. Obyśmy załapali się do tej pierwszej grupy, a na to mamy szanse.

RMF FM: Czy ludzkość pana zdaniem będzie żyła w dostatku, czy się pogłębią rozwarstwienia i ekonomiczne przepaście? Jak pan sądzi?

Jeremi Mordasewicz: Łączne bogactwo, łączny standard życia będzie się poprawiał. Natomiast dystans między bogatymi i biednymi będzie się pogłębiał. Ale zaznaczam również w Polsce będziemy mieli z takim zjawiskiem do czynienia. Łącznie wszyscy Polacy będziemy stawali się coraz bogatsi i żyć będziemy w coraz lepszych warunkach.

Stefan Bratkowski: Kiedy Ikeda w 1960 roku zapowiadał Japończykom, że w ciągu 10 lat podwoi się dochód narodowy Japonii. To oznaczało, że każdy z Japończyków będzie dwa zamożniejszy. Otóż, ja się przyłączam do opinii pana Mordasewicza. Przeciętny Polak będzie też dwa razy zamożniejszy, co najmniej.

RMF FM: Czy to dobrze, czy źle?

Jacek Santorski: Myślę, że musimy uważać tylko na to, abyśmy tu wszyscy nie doświadczyli tego, co jest udziałem uczestników słynnego programu Big Brother. Bo jeśli państwo myślicie, że ludzie to oglądają na świecie dlatego, że tam można sobie popodglądać, moim zdaniem mylicie się. Wielka fascynacja tym programem jest związana z tym, że tam w krzywym zwierciadle jest pokazane to, co nas wszystkich czeka. Nowa wersja orwellowskiej prognozy. To znaczy selekcja, selekcja i jeszcze raz selekcja. Ci najbogatsi ciągle opierają się na dyskryminacji między bardziej uzdolnionymi i mniej uzdolnionymi. Dziś ode mnie kupują w kolejce tak zwane soft skills - miękkie umiejętności, bo one pozwalają wyróżnić się w biznesie wśród tych, którzy już tylko te twarde opanowali. A ten wielki brat to nie będzie żaden psychopata, czy jakaś grupa, która przejęła władzę tylko mechanizmy, które pozbawiają nas czasu, intymności. Te mechanizmy wprowadzają konieczność ciągłej rywalizacji.

Stefan Bratkowski: Tak, ale ja myślę, że my przez ten program nie nauczymy tego społeczeństwa radzenia sobie z sytuacją. A ja znam nie powiem, że 4 tysiące gazet lokalnych w Polsce, ale sporo z nich. I muszę powiedzieć, że to są cudowni pionierzy demokracji, którzy razem ze swoimi współobywatelami, czytelnikami trenują jak sobie radzić w demokracji i między innymi także jak się urządzać w tej demokracji. Oczywiście w miarę przyzwoicie, bo na razie mamy kapitalizm państwowy.

Jacek Santorski: Ja myślę, że przez najbliższe lata musimy ostrzec i przygotować ludzi, że nas czeka to, co my fachowo nazywamy dylematem więźnia. To znaczy, że musimy kooperować, musimy chociaż wiemy jednocześnie, że nie wszyscy wygramy. I że reguły tej gry po części są jasne, a po części karty są znaczone. I potem ktoś, kto ma kaprys, albo kieruje się nieczystymi kryteriami, o wszystkim decyduje.

Stefan Bratkowski: A my musimy jednak zrobić porządne państwo, żeby nie było sytuacji, w której władza jest środkiem na dostęp do pieniędzy.

RMF FM: Jakie piętno odciśnie na człowieku rozwój mikroelektroniki, inżynierii genetycznej, biocybernetyki, wielkiego kapitału i globalizacji –czy nas wszystkie te procesy odczłowieczą?

Jeremi Mordasiewicz: Nie, globalizacja następuje już od lat. Rozwój elektroniki, informatyki i biologii molekularnej, fizyki, wszystkiego – jest tak dynamiczny, że nie potrafimy określić, co będzie za zakrętem. Prognoza z 1850 roku wskazywała, że w 1950 w Paryżu będzie 5 milionów pojazdów konnych i że ich odchody będą ni do usunięcia. Okazało się , że nie ma tam żadnych odchodów, bo jeżdżą samochody. Z nami będzie tak samo. Jest jeszcze jedna rzecz – edukacja – ludzie muszą się uczyć, bo muszą być mądrzy, żeby w tym wyścigu szczurów nie dać się nie tylko zagryźć, ale żeby jak powiedział pan Santorski raczej współdziałać jako ci którzy wspólnie wiosłują, niż ci, którzy się wzajemnie zwalczają i wyrzucają za burtę.

Stefan Bratkowski: Mamy sporo objawów głupoty o skali globalnej – z tym tez będziemy musieli sobie poradzić. Ale w tym względzie jestem optymistą, bo głupota jest jednak nieśmiertelna, jak dowodzą nasze doświadczenia nie tylko z poprzedniego stulecia, to jednak ludzkość potrafiła jakoś przełamywać te opory. Jednak okazuje się , że od czasu do czasu mądrość wygrywa i ja pod tym względem jestem optymistą.

RMF FM: Skoro o nieśmiertelności mowa – może się okazać, że możemy być nieśmiertelni. Na pewno jeśli tak się stanie nie będzie to przywilej wszystkich. Czy rywalizacja o dostęp do nieśmiertelności pogłębi jeszcze podział na biednych i bogatych i czy walka o nieśmiertelność w przyszłości zastąpi walkę o byt?

Jacek Santorski: Może pojawi się jakieś nowe odkrycie genu, który związany jest z mądrością i jakością życia i wtedy walka ta będzie nie o to, by to wszystko jak najdłużej trwało, ale by było to jak najsensowniejsze. Jestem głęboko przeświadczony, że to nie zależy od genów, tylko właśnie od uczenia się – w oparciu o doświadczenia własne i innych. Myślę, że tu naprawdę mamy się czego uczyć, a pod tym względem prognoza na ten wiek jest bardzo optymistyczna

Stefan Bratkowski: Niestety na następny wiek nie mamy przeboju Wasowskiego, a to jest ogromnie ważny warunek pokonania wszelkich przeszkód.

RMF FM: Kolejny wielki problem to problem dobra i zła. Czy jest szansa, że człowiek który coraz mniej będzie się bał i śmierci i żywiołów stanie się nieskazitelny etycznie?

Jeremi Mordasiewicz: Nie będzie się bał mniej ani żywiołów ani śmierci, bo być może wydłużymy życie o 10 lat w ciągu najbliższych 100 lat, ale będziemy umierać i będzie to zakodowany w nas lęk. A jeśli chodzi o żywioły to proszę zobaczyć, co one ostatnio potrafią pokazać. Poza tym życie człowieka staje się coraz cenniejsze. W biednych krajach, gdzie trudno się żyje życie nie ma tak wielkiej ceny. W krajach cywilizowanych o wysokim standardzie życia cenimy coraz bardziej życie. To są prawidłowe trendy i chciałbym, by Polska się w to wpisała.

RMF FM: A czego powinniśmy się najbardziej bać?

Jacek Santorski: Chłodu, którym czasem wieje.

Stefan Bratkowski: Braku dzieci w konsekwencji. Kobiety należy uwielbiać.

Jacek Santorski: Tego, że rwą się więzi sąsiedzkie – jeszcze kilka lat temu spędzałem ze Stefanem Bratkowskim pięć tygodni przez płot się widząc latem, a teraz widzimy się najwyżej dwa, trzy dni...

Stefan Bratkowski: Albo przez radio, tak jak teraz.

Jacek Santorski: Tak nie widziałem cię na święta, ale widziałem cię w telewizji – tego powinniśmy się bać.

RMF FM: Dziękuję panom za rozmowę.