Prezydent już przeczytał list od prezydenta Obamy. List Obamy zadowala prezydenta - mówi gość Kontrwywiadu RMF FM doradca prezydenta Tomasz Nałęcz. Komorowski napisał osobisty list, dostał osobistą odpowiedź. W tej chwili tylko prezydent zna treść tego listu Obamy, zapadła decyzja, że poinformuje o niej osobiście. Ponieważ to list osobisty, nie wiadomo, czy zostanie opublikowany. To rodzaj korespondencji, który zazwyczaj publikowany nie jest. MSZ to listonosz prezydenta. Niemożliwe, żeby rzecznik MSZ znał treść listu - mówi gość RMF FM.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Tomasz Nałęcz: List Obamy zadawala prezydenta Komorowskiego

Konrad Piasecki: List od Obamy doszedł wcześniej niż Godot i koniec świata. Cieszymy się.

Tomasz Nałęcz: Tak jest.

A co napisał amerykański prezydent? Bo rozumiem, że treść listu już pan zna.

To wie tylko prezydent na razie, bo list jest osobisty, adresowany do prezydenta, prezydent go już przeczytał i tylko prezydent jest jedyną osoba, która zna treść tego listu.

Zaraz, zaraz. Rzecznik MSZ-tu też go zna, bo pisze że "list godny".

Niemożliwe.

Tak napisał na Twitterze.

Nie sądzę, żeby rzecznik MSZ znał treść osobistego listu prezydenta Obamy do prezydenta Polski. W tej sprawie MSZ jest listonoszem prezydenta

Myślę, że raczej się domyśla. Nie sądzę, żeby rzecznik MSZ znał treść osobistego listu prezydenta Obamy do prezydenta Polski.

Gdyby się tylko domyślał, to by nie pisał.

Myślę, że raczej o domyśle napisał niż o treści.

A MSZ służy tutaj wyłącznie za listonosza, czy za tego, który najpierw przeczyta ten list zanim go dostarczy.

Ponieważ ja niezwykle szanuje mojego listonosza i dla mnie listonosz to jest niezwykle godny i wspaniały zawód i naprawdę mój listonosz jest człowiekiem niesłychanej sympatyczności, to nie protestuję przeciwko temu określeniu.

...że MSZ jest listonoszem.

W tej sprawie tak, w tej sprawie obydwaj prezydenci korzystają z kanałów dyplomatycznych.

Najwyraźniej jest listonoszem, który list już poznał.

Nie, niemożliwe panie redaktorze.

Pan uważa, że to, że rzecznik MSZ-tu przeczytał list jest absolutnie wykluczone.

Wykluczam taką rzecz, żeby ktokolwiek, kto bierze udział w przekazaniu osobistych listów prezydentów, czytał korespondencję.

Kiedy ten list nadszedł?

Nie mam pewności o to należałoby zapytać pana Bosackiego, bo w tej sprawie będzie miał bardzo kompetentną wiedzę, ale wiem, że już prezydent zna jego treść.

A prezydent coś panu o tej treści powiedział?

Nie, nie rozmawiałem z prezydentem jeszcze.

Czyli treść listu absolutna tajemnica póki co dla świata?

Prezydent Polski napisał osobisty list do prezydenta Obamy i otrzymał osobistą odpowiedź. To jest taki rodzaj korespondencji, który na ogół nie jest publikowany

Nie tyle tajemnica, bo przecież żyjemy w kraju demokratycznym, przejrzystym, tle tylko, że miejmy świadomość o jakiej korespondencji mówimy. W tej bardzo delikatnej sytuacji, oczywistej pomyłki, ale bez intencji obrażenia Polaków przez prezydenta Obamę, prezydent Polski będący w dobrych relacjach z prezydentem Obamą napisał osobisty list do prezydenta Obamy i otrzymał osobistą odpowiedź. Jasne, że zwłaszcza Polacy są zainteresowani treścią obydwu tych tekstów, ale miejmy świadomość, że to są bardzo osobiste listy. Prezydent Komorowski pewnie ze stroną amerykańską zdecyduje co do formy informacji o treści tego listu. Ale jeśli chodzi o pełne informacje o treści no to jest kłopot.

Czyli on nie będzie opublikowany?

Zobaczymy.

Ale raczej nie?

Historyk mówi do historyka: panie redaktorze, to jest taki rodzaj korespondencji, który na ogół nie jest publikowany. Ale zobaczymy. To prezydent Komorowski o tym zadecyduje.

Znowu się odwołam do rzecznika MSZ, który napisał, że list zostanie opublikowany.

Przecież ja nie jestem rzecznikiem rzecznika MSZ. Jestem współpracownikiem prezydenta Rzeczpospolitej.

Dziwię się, że rzecznik MSZ wie więcej na temat listu i jego dalszych losów niż prezydencki doradca ds. historii.

Ale pan jest jakiś okrutny dla pana rzecznika MSZ. Niech pan się nad nim nie znęca. Napisał jedno zdanie za daleko, każdemu się zdarza.

Czyli to było przejęzyczenie Marcina Bosackiego?

Nie sądzę. Nie jestem ekspertem od protokołu. Porozmawiajmy o prezydencie, a nie o rzeczniku MSZ.

Podsumowując. List zapewne godny, ale nikt go w tej chwili - oprócz prezydenta Komorowskiego - nie zna.

Z takiego wychodzę założenia, bo nie może być inaczej.

Nie możemy powiedzieć, czy raczej przepraszający, czy tłumaczący, bo go nie znamy.

Będą w dużej konfuzji ci, którzy uważali się za wielkich polityków, za Talleyrandów polskiej sceny politycznej i ogłosili wszem i wobec, że prezydent Stanów Zjednoczonych chciał Polaków obrazić

Jedną rzecz mogę powiedzieć z tych relacji, które mam na ten temat. Na pewno będą w dużej konfuzji ci w Polsce, którzy uważali się za wielkich polityków, za Talleyrandów polskiej sceny politycznej i ogłosili wszem i wobec, że prezydent Stanów Zjednoczonych celowo, żeby Polaków obrazić - chociaż świetnie wie, jak wygląda prawda, bo jest starannie wykształcony - postanowił po to odznaczyć Karskiego tym medalem, najwyższym amerykańskim odznaczeniem, żeby przy okazji Polaków obrazić. Ci, którzy tak twierdzili - w świetle tego listu widać, że niewiele rozumieją ze światowej polityki.

W świetle tego, że on został w ogóle napisany, czy treści tego listu?

W świetle treści tego listu.

Przecież pan nie zna treści tego listu, bo pan z prezydentem o nim nie rozmawiał.

Tak, ale pewne ogólne wyobrażenie o tym liście mam.

Czyli z kimś pan już rozmawiał o treści tego listu.

Panie redaktorze, jak mógłbym przyjść do gwiazdy polskiego dziennikarstwa, elementarnie nie odrobiwszy lekcji? Przecież pan by mnie tutaj przeczołgał tak, że byłby to najczarniejszy dzień mojego życia.

List zadowala prezydenta?

Tak.

Prezydent uznaje po tym liście sprawę za zakończoną?

W tej sprawie wypowie się prezydent, więc ja nie chciałbym uprzedzać wypadków.

Ale w tej rozmowie, której pan z prezydentem nie odbył, nie odniósł pan takiego wrażenia, że list zadowala i kończy sprawę?

Nie rozmawiałem z prezydentem. Rozmawiałem z bardzo bliskim współpracownikiem prezydenta. Na tak krótko postawione pytanie, jeśli udzielałbym krótko odpowiedzi, to powiedziałbym - tak.

I uznajemy, że list kończy sprawę?

Będzie w tej sprawie dzisiaj wypowiedź prezydenta. Nie wiem, czy tak pospiesznie powinniśmy uznać sprawę za zakończoną, bo przecież ta przykra wpadka prezydenta Obamy, bez intencji obrażenia Polaków, no ale z bardzo przykrymi konsekwencjami, jest jednak dobrą okazją, żeby ją wykorzystać dla przetarcia szlaku, dla świadomości historycznej bardzo wielu opiniotwórczych środowisk na świecie, które niestety tym skandalicznym określeniem się posługują. Ja bym tak szybko nie zapominał o tej sprawie. Oczywiście przestałbym już obrażać prezydenta Obamę takimi supozycjami, że celowo to powiedział, żeby obrazić Polaków, bo nie zna historii II wojny światowej i nazizmu. Natomiast przypominałbym tę sprawę.

W takim razie uważa pan, czy przesadziliśmy z reakcją na to? Że te gromkie oświadczenia premiera, czy szefa MSZ-u...

Na pewno nie przesadzili z reakcją ci ludzie, którzy mnie zaczepiają i mówią o rodzinie, krewnych, którzy zginęli w obozach koncentracyjnych, podchodzą z pytaniem jak Obama mógł nam to zrobić. Reakcja tych ludzi nie jest na pewno przesadzona. Oni rzeczywiście odczuli to bardzo boleśnie.

A reakcja polityków przesadzona?

Moim zdaniem reakcja prezydenta bardzo na miejscu. Bardzo bliskie stosunki między obydwoma panami, bardzo bliskie relacje. Osobisty list, osobista odpowiedź. Myślę, że tak właśnie powinniśmy się w tym momencie zachowywać.

A słowa Sikorskiego o niekompetencji i ignorancji?

Proszę zapytać pana rzecznika Bosackiego. Nie jestem w stanie komentować słów ministra spraw zagranicznych. Ja, mały żuczek, gdzie bym tam śmiał sięgać rękami Księżyca.

To już o słowa premiera w ogóle nie zapytam, bo rozumiem, że to już hiper-Księżyc. Słońce wręcz, "Słońce Peru" zresztą.

W wypowiedzi premiera bardzo obszernej i bardzo spokojnej był odzwierciedlony stan polskiej duszy zranionej słowami Obamy

Z ogromną uwagą wysłuchałem słów premiera. To historyk, osoba świetnie znająca duszę rodaków. Moim zdaniem w wypowiedzi premiera bardzo obszernej i bardzo spokojnej był odzwierciedlony stan polskiej duszy zranionej tymi słowami i uważam, że było to w porządku.

Tylko pytanie czy w dyplomacji stan duszy jest tym, co powinno się ujawniać najbardziej intensywnie.

Od dyplomatyzowania każdy premier ma ministra spraw zagranicznych. Są takie momenty, że premier staje przed kamerą i jest po prostu przeciętnym, typowym Polakiem i mówi jak przeciętny i typowy Polak. Tak zrobił premier Tusk i uważam, że zrobił w porządku.

Mamy teraz pilną depeszę Polskiej Agencji Prasowej. "Obama w liście do Komorowskiego wyraził ubolewanie z powodu błędu w swoim przemówieniu" - poinformowała Kancelaria Prezydenta. Ubolewanie wystarczy?

Kancelaria Prezydenta?

Tak, już Panu pokazuję tę kartkę.

Tak jest rzeczywiście napisane, ale nie wiem czy to nie jest apokryf. Jest solennym naszym postanowieniem, żeby o treści listu poinformował opinię publiczną prezydent.