„A to mgła, a to hel, ja już nie mogę tego słuchać. Przeczytałam zeznania naukowców Macierewicza i byłam zażenowana tym, co się tam znalazło. Nie powiem, że wszystko jest jasne, ale nie dręczą mnie wątpliwości. Smoleńsk to był tragiczny wypadek. To nie był zamach”- mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska, żona marszałka Jerzego Szmajdzińskiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej. „Pójdę na referendum warszawskie, to mój polityczny obowiązek” „Mam żal do Hanny Gronkiewicz-Waltz, że w Warszawie wciąż nie ma pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej. Pomnik na Powązkach to za mało. Podjęcie dyskusji o budowie pomnika to zadanie dla gospodarza miasta”- mówi posłanka SLD.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Konrad Piasecki: Pani poseł, dręczą panią wątpliwości i pytania: wypadek czy zamach?
Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska: Nie.
Wszystko jest jasne?
Nie powiem, że wszystko jest jasne, ale nie mam najmniejszych wątpliwości, że to był wypadek. Straszny splot okoliczności, ale na pewno nie zamach.
I działania komisji Macierewicza i jej ekspertów nie są w stanie skruszyć tego zdania?
Nie proszę pana - tym bardziej utwierdzają mnie w przekonaniu, że to był tragiczny wypadek. Wiele zaniedbań z pewnością, ale moim zdaniem nie był to zamach i te wszystkie pomysły, które pojawiają się co rusz - są mi zupełnie obce i myślę, że wiele osób podziela moją opinię.
Ale przechodzi pani do porządku dziennego nad tymi wyliczeniami, wątpliwościami, analizami i ekspertyzami?
Proszę pana, nie jestem fizykiem, natomiast przeczytałam ujawnione zeznania naukowców, którzy pracują dla zespołu pana posła Macierewicza. No i przyznam, że momentami byłam lekko zażenowana tym, co w tych zeznaniach się znalazło. Jednak powiem też uczciwie, że nie śledzę tego na bieżąco i po prostu czekam spokojnie na ostateczne rozstrzygnięcie prokuratury. I tu mogę mieć lekkie zastrzeżenia, co do tego, że prokuratura przestała się z nami spotykać, że nie ma tej komunikacji między rodzinami, a prokuraturą, co było bardzo dobre i co jest dalej potrzebne. To by pewnie też uspokoiło sytuację i nam jako rodzinom dało szansę poznania etapu, na którym aktualnie prokuratura jest.
I w rzetelność, i uczciwość, i taką kompletność działań prokuratury pani wierzy i pokłada w nich pełne nadzieje.
Wierzę. Ja pokładam pełne nadzieje w prokuraturze, co zresztą jest ich świętym obowiązkiem.
A w komisji Laska i Millera?
Panie redaktorze, one są, działają.
Komisja Millera już dzisiaj nie działa, komisja Laska już właściwie nic nie bada.
Może czasami to ma wymiar polityczny.
Ale to dobrze, że powstała komisja Laska? Dobrze, że rząd wziął się za działalność pozytywistyczną i wyjaśnianie tego?
Może to jest pozytywistyczna działalność. Ale to jest tak, że mam myślenie mocno państwowe i dla mnie prokuratura jest tutaj absolutnie najważniejsza. Komisje, taka czy inna, będą ze sobą konkurować. Notabene też uważam, że do tej konfrontacji mogłoby dojść.
Czyli do tej słynnej debaty ekspertów obu stron.
Debata ekspertów Laska i Macierewicza? Jestem już umordowana tym wiecznym słuchaniem, że ma się odbyć. Niech to się wreszcie stanie.
Jeśli by to byli eksperci i chcieli ze sobą rozmawiać. Trzeba to zrobić. Jestem już umordowana tym wiecznym słuchaniem, że ma się odbyć, nie odbędzie się, ci chcą, ci nie chcą. Niech to się wreszcie stanie. Dobrze by było, żeby się stało. A prokuratura i tak swoje zrobi.
A dobrze, że działa komisja Macierewicza i eksperci, że - jak oni mówią: "poświęcamy swój prywatny czas dla wyjaśnienia czegoś, co jest ciągle niewyjaśnione".
Może będzie pan komuś innemu zadawał takie pytanie. Mam tyle sceptycyzmu do działalności tej komisji. Te ciągle zmieniające się i pojawiające się pomysły: a to mgła, a to hel, a to zamach, a to wybuch. Proszę wybaczyć - już naprawdę nie mam ochoty nawet tego komentować.
Ma pani żal do Hanny Gronkiewicz-Waltz, że w Warszawie wciąż nie ma pomnika ofiar katastrofy i właściwie już dzisiaj o tym nie rozmawiamy?
Tak, mam. Nie rozmawiamy o tym i mam żal o to. Zresztą mówiłam już chyba kiedyś, że to jest obowiązek miasta, jego gospodyni taki pomnik postawić, wyznaczyć miejsce, rozpisać konkurs. Przykro mi z tego powodu. Zresztą dzisiaj to jest już temat nieistniejący.
Hanna Gronkiewicz Waltz mówi: "sondaże pokazują, że warszawiacy nie chcą takiego pomnika, że ten na Powązkach im wystarczy".
Och sondaże. Trzeba czuć swoje obowiązki jako gospodarza. Z tymi sondażami to jest tak, że jak nam wygodnie, to kierujemy się nimi, a jak nam niewygodnie, to nie. Ja myślę, że po prostu trzeba podejmować dobre decyzje i zdecydowane. Pan mówi o Powązkach? Powązki to jest zupełnie inny charakter, to jest miejsce pochówku, to nie jest pomnik postawiony przez państwo, przez miasto w takim neutralnym, wyznaczonym miejscu nie ma żadnego pomysłu na to, jak to zrobić.
Obowiązkiem Gronkiewicz-Waltz jest postawienie pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej
Bo pani uważa, że obowiązkiem gospodarza jest podjąć w tej sprawie decyzję niezależnie od tych głosów opinii publicznej?
Tak, ja tak uważam i myślę, że nie jestem odosobniona w takim sposobie myślenia. Jest to potrzebne.
Ten błąd Hanny Gronkiewicz-Waltz, jak pani mówi, to będzie argument za jej odwołaniem w referendum?
Proszę pana, referendum to, które odbędzie się już właściwie za kilka dni...
Za tydzień i dwa dni.
Dokładnie. To jest bardzo ważny akt polityczny nas wszystkich. Zresztą przypomnę państwu, konstytucja nam to gwarantuje, jako członkom wspólnoty samorządowej. I myślę, że mieszkańcy będą w stanie podjąć mądre decyzje.
Idzie pani, pani poseł?
Idę oczywiści, bo to jest moje prawo i mój obowiązek.
Nie słyszy pani tych argumentów: "po co dzisiaj referendum skoro zaraz wybory?"
Proszę pana, ustawa o referendum nawet przewiduje, że osiem miesięcy przed wyborami można takie referendum przeprowadzić. A proszę zauważyć, jak doskonale wpłynęło to na aktywność. Pani prezydent, która dzisiaj okazuje tą aktywność na poziomie zupełnie niespotykanym w przeszłości, aż przyznam, że lekko mnie to dziwi, bo nawet nie spodziewałam się, że może tyle energii znaleźć w sobie.
Idzie pani i głosuje za odwołaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz?
Proszę pana, to jest akt głosowania, tajemnica. Ja mam swoje zdanie na temat działalności prezydent Warszawy, oczywiście ja doceniam pozytywne zmiany. Inna sprawa, że jesteśmy członkiem Unii, więc to też nam pomaga, bo mamy środki, ale są dziedziny, które są w zdecydowanie trudniejszej sytuacji. Ja z resztą, pan o tym wie, bardzo lubię sport, kocham sport i choćby w tej dziedzinie, która też należy do kompetencji miasta, widzę bardzo dużo zaniedbań i błędów. Chcę tylko o jednej rzeczy powiedzieć, muszę o tym powiedzieć - w czerwcu był finał czwartków lekkoatletycznych - krajowy. Rozdano 108 medali, ile medali dostały dzieci z Warszawy? Ani jednego. Sport dzieci i młodzieży w mieście po prostu leży i jest mi bardzo przykro z tego powodu, że tak się dzieje. O tym się nie mówi.
To czuję, że zagłosuje pani za odwołaniem?
Wie pan, ja krótko byłam radną warszawską, ale trochę doświadczenia mam, więc dokonam wyboru na pewno takiego, który będzie zgodny z moim sumieniem.
I na koniec: załamuje pani ręce widząc, jak żubry lewicy się żrą ze sobą?
Nie no, tak źle to jeszcze nie jest...
A Kwaśniewski z Millerem? Przyjaźń ich jest bardzo, bardzo, bardzo szorstka.
No szorstka, szorstka, ale to już chyba będzie tak zawsze, ale ja myślę, że jeszcze coś pozytywnego z tego wyjdzie, spokojnie.
A kto ma tu więcej win? Kwaśniewski czy Miller?
Leszek Miller ma winy z przeszłości ale odkupił je. Ogarnął Sojusz Lewicy Demokratycznej
To trudna rzecz do oceny. Wie pan to jest tak: pan Leszek Miller ma winy z przeszłości ale odkupił je i rzeczywiście muszę to uczciwie przyznać, że ogarnął Sojusz Lewicy Demokratycznej i małymi kroczkami, bo ja zdecydowanie wolę żeby tak było, posuwamy się do przodu. Pan prezydent Aleksander Kwaśniewski wycofał się z życia politycznego...
Ale wcześniej poparł Palikota.
No, ale to był incydent, tak ja to oceniam. Dziś się wycofał, ale myślę, że jeszcze do porozumienia dojdzie.