"Prowadziłem z Palikotem rozmowy o współpracy, ale on złamał naszą umowę" - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Ryszard Kalisz. "Postawiłem trzy warunki: że wszystko ustalamy wspólnie, że ta partia to nie będzie ,,one man show" i że w nazwie nie będzie nazwiska Palikota. On złamał umowę, okazało się że jest politycznym singlem i tworzy ruch poparcia siebie samego" - dodaje Kalisz.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Ryszard Kalisz: Prowadziłem rozmowy z Palikotem, rozważałem odejście z SLD

Konrad Piasecki: Z tym Korwinem, jego listami i protestami, nie będzie jakiegoś gigaskandalu?

Ryszard Kalisz: Gigaskandalu nie będzie, ale widać wyraźnie, że kodeks wyborczy ma jednak pewne luki. Bo ja zgadzam się z orzeczeniem Sądu Najwyższego, że nie ma drogi prawnej, aby w tej chwili Sąd Najwyższy rozpatrzył odwołanie komitetu Nowa Prawica. Jest możliwość protestu po wyborach - tak, jak wszyscy mają - protestu przeciwko przeprowadzeniu wyborów.

I czy w związku z tym nie jest tak, że widmo unieważnienia wyborów zawisło nad polską polityką?

Nie sądzę. Dlatego, że Izba Administracyjna sprawdza jeszcze, czy to miało wpływ na wynik wyborów. A tutaj w tym przypadku to miało aż tak duży wpływ na wyniki wyborów, by Sąd mógł uznać wybory za nieważne.

Gdyby to dotyczyło Platformy, PiS-u, SLD, to można by się spodziewać unieważnienia, w przypadku mniejszej partii szansa na to jest mniejsza. Na szczęście.

Ja nie chciałbym w tym momencie tak tego rozstrzygać, ale powtarzam, że przepis kodeksu wyborczego mówi nie tylko o uchybieniu w trakcie procedury wyborczej, ale również o tym, na ile to zniekształciło wynik wybroczy.

Na pański prawniczy nos i prawniczą intuicję - rozejdzie się to po kościach.

Jako obywatel żałuję, że nie startuje, a powinna Nowa Prawica jako komitet ogólnopolski, jako adwokat muszę powiedzieć, że nie sądzę, aby z tego powodu wybory były unieważnione.

Panie pośle, pożre was ten Palikot, a pana pierwszego.

Nie, nie odczuwam tego.

On jest na fali, wy z niej spadacie. Jemu sondaże w górę, wam w dół.

On jest na fali dlatego, że nigdy niczego nie zrobił i może mówić, co chce i nie ma żadnych ograniczeń, a do tego kłamie - przykładowo w tej książce na mój temat.

Mówi, że razem mieliście zakładać partię, że się dogadywaliście, a tak w gruncie rzeczy pan go wykorzystał, żeby poprawić swoją pozycję w SLD.

Oczywiście, że prowadziliśmy rozmowę na temat współpracy. Natomiast ja mu postawiłem warunek, że to nie może być one man show, a nawet on to wszystko nazwał "Ruch Palikota", "Ruch Poparcia Palikota"... Wie pan, wodzów to ja nie chcę. Ja mu to wyraźnie powiedziałem, a jak pamiętacie, ten cały - zresztą bardzo interesujący panel w Sali Kongresowej - to wszyscy mieliśmy siedzieć na scenie i być równo, a on wtedy szedł z góry i ja, i inne osoby uważaliśmy, że on złamał wtedy umowę.

A czy gdyby był Ruch Palikota i Kalisza to pan byłby dzisiaj w innej partii?

Wie pan, ja wtedy - to prawda - bardzo również intensywne rozmowy prowadziłem z moimi kolegami z SLD i oni warunki moje przyjęli. Czyli dzisiaj SLD już nie jest taki sam, jak rok temu. Jak widać wyraźnie, jest już zbiorowe kierownictwo, zbiorowy system liderski.

O tym zbiorowym systemie za sekundę. Tymczasem, wracając do tych rozmów z Palikotem, było blisko do tego, żeby pan był dzisiaj poza SLD?

Nie. To, że ja rozważałem również odejście z SLD nie jest tajemnicą. Gdy mnie wyrzucono z zarządu, niezbyt dobrze się czułem w tej partii. Nie było jednak blisko do mojego związania z Palikotem. To on dzisiaj tak mówi i po prostu kłamie, ponieważ zna warunki, jakie mu postawiłem. Pierwszy warunek: nie jest to "one man show". Drugi warunek, to praca na rzecz Polski, nie Palikota. Trzecim warunkiem było to, że ustalamy wszystko wspólnie. On jednak jest singlem, który dzisiaj prowadzi politykę i jest gotowy powiedzieć wszystko. Żałuję, że nie można nawet zaprzeczyć, bo on upublicznia rozmowy prywatne. To jest nieprawda.

I wypowiedział mu pan przyjaźń i sympatie? On twierdzi, że pan zadzwonił z pretensjami.

Nie. Ja tylko do niego zadzwoniłem i powiedziałem, żeby nie mówił o osobach mi bliskich. To jest nieładne. Trudno z nim natomiast kiedykolwiek usiąść. Przy winie, przy kawie czy przy herbacie już nikt z nim nie usiądzie. Dlatego właśnie jego wiarygodność jest dosyć niska.

A wracając do SLD. Pan mówi, że wszystko jest dobrze. Olejniczak zaś twierdzi, że w partii brakuje jedności i współpracy a to przełożyło się na spadek w sondażach. Szczery chłopak, zwłaszcza w kampanii wyborczej.

Kampania pójdzie jeszcze dobrze, dlatego, że mamy jeszcze niecałe trzy tygodnie. Wczoraj byłem w Otwocku, był tam kapitalny wiec, wspierałem Katarzynę Piekarską. Widać wyraźnie, jak ludzie reagują na ulicy i jacy są życzliwi. Zalecałbym spokój.

Ale szczerze mówiąc, jak pan patrzy na konferencje Grzegorza Napieralskiego i na jego występy medialne z jegomościem za plecami, który poziewuje podczas trzymania tablicy, nie wygląda to chyba dobrze.

Zawsze można znaleźć jakieś szczegóły. Dlaczego pan chce szczegółami przygryźć ogół?

Ale ten jegomość zdominował konferencję. Pan go zna?

Nie wiem, o którym jegomościu pan mówi.

Taki ziewający, trzymający tablicę

Nie zauważyłem ziewania, bo w tym czasie miałem spotkanie z kupcami na Ochocie.

A uważa pan, że jest taki wynik SLD, który jest absolutnie pewny? Macie pewne ileś procent?

To jest kampania i cały czas sondaże są bardzo labilne. Jestem natomiast przekonany, obserwując chociażby nastrój panujący wśród ludzi, że wynik będzie dobry.

Jest taki wynik, po którym pan powie: "Sorry Grzegorz, musisz odejść. Trzeba cię zmienić"?

Panie redaktorze, pan antycypuje.

Bo lubimy antycypować

Ale dlaczego ja mam to z panem robić?

Bo pan też lubi antycypować.

No dobrze, ale teraz jest kampania, działamy wspólnie, jest grono liderskie, jest primus inter pares...

A po wyborach primusa inter paresa się rozliczy...

Każda partia po wyborach przeprowadza analizę kampanii i wyniku wyborczego.

I tę też trzeba będzie przeprowadzić w SLD.

Mówię, że każda. Jak każda to każda.

Siwiec, Wziątek, Łybacka kandydatami SLD na ministrów, a Kalisz ?

Drogi panie redaktorze, ja już byłem trzy razy ministrem.

Siwiec, Łybacka też już byli ministrami, a mimo wszystko, cały czas Grzegorz Napieralski w nich widzi potencjał.

No dobrze, ale dla mnie celem działania politycznego nie jest funkcja. Dla mnie jest działanie na rzecz dobra obywateli, żeby było dobrze zorganizowane państwo, żeby były chronione ich wolności i prawa obywatelskie.

Pan nie aspiruje, czy panem nie aspirują do żadnych stanowisk ?

Ale panie redaktorze, mnie to po prostu... Jest to poza mną. Ja jeszcze raz panu powtarzam, no znamy się tyle lat, pan wie, że dla mnie istotą działania jest to, żebym ja mógł naszym słuchaczom pomóc w ich sprawach prawnych...

Oczywiście, tak !

...Żeby zorganizować dobre państwo, żeby oni nie musieli czekać na wyroki po kilka lat, a wyroki żeby były w miesiąc, czy dwa.

Wie pan, ale nawet traktując politykę najbardziej idealistycznie jak sobie to tylko można wyobrazić, prawda jest taka, że na stanowisku ministerialnym można zrobić więcej.

To prawda, dlatego - jak pan wie - ja ze wszystkimi ministrami sprawiedliwości, spraw wewnętrznych we wszystkich rządach miałem bardzo dobre kontakty.

Ale pan już nie chce wchodzić do żadnego rządu.

Panie redaktorze, jeszcze raz mówię, naturalne jest w przypadku każdego polityka, że to są jakby normalne szczeble. Tylko to nie jest tak, że ja dzisiaj wstaję rano i myślę: o rany, o rany, być ministrem! Ja już byłem. Ja siedem lat miałem ochronę BOR-u, niech pan sobie wyobrazi!

Gratuluję.

Miałem wspaniałych facetów, chłopaków z BOR-u, natomiast ja wolę dzisiaj takie życie, jakie mam.

Ostatnie pytanie. Zna pan może nazwisko tajemniczego kandydata Grzegorza Napieralskiego na ministra finansów?

Nie znam.

Bo to najbardziej skrywana tajemnica SLD.

Nie znam po prostu.

A póki co ekspertem jest pan od ochrony patentowej w SLD.

Nie znam kandydata na ministra finansów, szczerze mówiąc.

I żałuje pan...?

No, ale jestem przekonany, że będzie wybitnym człowiekiem.