Po otrzymaniu wiadomości o katastrofie prezydenckiego samolotu niedaleko Smoleńska rozkleiłem się - przyznał w Kontrwywiadzie RMF FM Ryszard Bugaj.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Konrad Piasecki: Właśnie tak sobie uświadomiłem, że właściwie pan stracił dwóch szefów.
Ryszard Bugaj: Poniekąd tak. Znaczy, nie "poniekąd" , bo tak się stało.
Konrad Piasecki: Jest pan w stanie się z tym zmierzyć, jest pan w stanie sobie z tym poradzić?
Ryszard Bugaj: Wie pan, myślę, że dzisiaj jestem w lepszej sytuacji. Bezpośrednio po tej wiadomości się trochę rozkleiłem, nawet w rozmowie z radiem głupio mi było, bo się trochę pogubiłem. I trochę mi głos się załamywał.
Konrad Piasecki: Takich emocji się chyba nie ma co wstydzić. Panie profesorze, Lech Kaczyński - ten wasz związek był przedziwny: pan, człowiek o takim etosie socjalistycznym i on - jednak polityk prawicy. Co pana w nim tak ujmowało zawsze?
Ryszard Bugaj: No właśnie. Mnie się wydaje, że dwie rzeczy mnie do niego zbliżały bardzo. Po pierwsze to, że to był polityk prawicy politycznej, który jednak miał dużo wrażliwości społecznej, to znaczy szukał dla spraw społecznych takich rozwiązań, które były przyjazne biednym ludziom. To zresztą pod jego wpływem troszeczkę zmienił się mój pogląd na temat konstrukcji instytucji prezydentury. To znaczy, ja kiedyś byłem zwolennikiem takiej prezydentury reprezentatywnej. Natomiast to, co nasza sytuacja pokazuje, to znaczy, że elity polityczne, prowadząc różne gry, mogą jednak prowadzić jednak przy frekwencji trzydziestoprocentowej, że to się przechyla w stronę jedną. Natomiast powszechne wybory prezydenta oznaczają, że prezydentem zostaje ktoś, kto dla większości ma coś do zaprezentowania. Oczywiście są emocje, różne rzeczy.
Konrad Piasecki: Kiedy pan przymknie oczy, jaki obraz, który z obrazów Lecha Kaczyńskiego jakoś panu tak pod powieki wchodzi?
Ryszard Bugaj: Wie pan, chyba to jest obraz takiego człowieka, który swój urząd pełni w taki sposób, który z jednej strony jest mi bardzo bliski, a z drugiej strony taki, który w nowoczesnej polityce jest trochę anachroniczny. To znaczy człowieka, który mniej więcej mówi to, co myśli, niezależnie od tego, co potem z tego będzie zrobione, szczególnie przez media, co z tego zrobią nieprzychylne media. Po drugie polityka, który miał relacje między jako taki istotny priorytet, który był gotów zaniedbać różne obowiązki…
Konrad Piasecki: Tak, to wielu współpracowników Lecha Kaczyńskiego mówi, że on dla budowania takiej grupy przyjaciół na bazie polityki bardzo wiele był w stanie zrobić.
Ryszard Bugaj: Tak, tylko że ja bym powiedział nawet coś więcej. Nie wiem, czy tam była intencja, żeby cokolwiek budować. Był z tego punktu widzenia, wydaje mi się, taki… Taka relacja jak gdyby autentyczna, bez zastanowienia.
Konrad Piasecki: W naturalny sposób się rodziła.
Ryszard Bugaj: Tak, tak mi się wydaje.
Konrad Piasecki: Maria Kaczyńska, małżonka prezydenta. Ja mam zawsze ten obraz jej biegnącej z tą siatką, w której był ciepły sweter. Obraz, z którego żartowaliśmy, ale też taki obraz wzruszający straszliwie.
Ryszard Bugaj: No właśnie. Mnie się wydaje, że między nimi były relacje bardzo ciepłe, ja panią Marię znałem zresztą słabiutko. W ostatnim czasie ją gdzieś spotkałem z psem, zresztą jej nie poznałem wtedy bliżej. Ale to, co też jest charakterystyczne - mnie się wydaje - to ten pies nie był też elementem takie sprzedawania na zewnątrz, był i już.
Konrad Piasecki: Też zdaje się nie był za piękny, poza wszystkim.
Ryszard Bugaj: Nie, piękny nie był, ale wie pan, kundle mają swoje zalety, ja coś mogę o tym powiedzieć.
Konrad Piasecki: Jakiego pan zapamięta Sławomira Skrzypka, bo to była postać trochę skryta, to nie był człowiek, który bardzo lubił występować publicznie.
Ryszard Bugaj: Ze Skrzypkiem miałem relacje znacznie bardziej urzędowe niż z Lechem Kaczyńskim. Z Lechem byłem na "ty", ze Skrzypkiem oczywiście nie. Myślę sobie, że to, co mi się podobało u Skrzypka - on wystartował w trudnych okolicznościach, nie był dobrze przyjęty i rzeczywiście jego prestiż na starcie nie był dobry. Natomiast odniosłem wrażenie, że był pracowity i że się uczył szybko. Było widać efekty tego, jak on ten obszar spraw opanowuje i sobie z nim radzi. Był dobre szanse, że jego kadencja będzie dobra.
Konrad Piasecki: Panie profesorze, od 48 godzin nie ma prezesa Narodowego Banku Polskiego. Czy to jest jakieś zagrożenie dla finansów państwa, dla fundamentów ekonomicznych państwa?
Ryszard Bugaj: Nie sądzę. Absolutnie nie. Te podstawowe, codzienne decyzje, które są podejmowane w Banku, są decyzjami rutynowymi. Zresztą moim zdaniem, Bank ma świetną kadrę, która sobie radzi. To jest kadra, która w ogromnym stopniu - że tak powiem - potrafi działać bez szefa.
Konrad Piasecki: A na ile - pańskim zdaniem - należy się śpieszyć z powoływaniem nowego prezesa, bo Bronisław Komorowski powiedział wczoraj w TVN24, że to uważa za jedno z takich najbardziej pierwszoplanowych zadań.
Ryszard Bugaj: Nie należy… Tu jest rzeczywiście taka… Ja nie potrafię tego dobrze zidentyfikować, prawnicy pewnie potrafią to zrobić lepiej. Ale jest tutaj znacznie gorzej, mniej precyzyjnie opisana sprawa sukcesji po odejściu prezesa. Tam jest m.in. taka formuła, że w okresie nieobecności prezesa zastępuje go pierwszy zastępca. Czy śmierć jest nieobecnością w takim rozumieniu? Pewnie tak to trzeba interpretować, oczywiście.
Konrad Piasecki: To jak sobie radzić? Pan za chwilę idzie na posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej…
Ryszard Bugaj: No to jest powiedzenie uroczyste, to jest spotkanie.
Konrad Piasecki: Ale ta Rada jest w ogóle w stanie pracować bez prezesa Narodowego Banku Polskiego?
Ryszard Bugaj: To jest też dobre pytanie - jak w sensie konstytucyjnym. Ale wydaje mi się, że tak, że jest w stanie. Ale tez Rada nie podejmuje bieżących decyzji, ona w zasadzie zbiera się raz na miesiąc i podejmuje takie decyzje, które są tam oczywiście jakoś przez aparat Banku przekładane na konkrety.
Konrad Piasecki: Jak pańskim zdanie polska polityka powinna teraz żyć. W jaki sposób przeprowadzić teraz kampanię prezydencką?
Ryszard Bugaj: Ja jestem - jeśli chodzi o taki krótki okres - jestem optymistą. Myślę, że nie będzie żadnego chaosu. Obserwowałem wczoraj w telewizji, jak przewożono ciało prezydenta i był porządek.
Konrad Piasecki: Ja też zwróciłem na to uwagę, w wielu miejscach nie był policji i nikt nie wychodził na ulice.
Ryszard Bugaj: Ale była pełna dyscyplina. Ludzie zachowują się wspaniale. Nie wiem, dlaczego, ale przypomniały mi się straszne sceny. Pamięta pan, jak zmarła Arafat, co się działo. Z tego punktu widzenia jesteśmy szczęśliwie kraje, który sobie z tym potrafi z tym radzić. Natomiast ja się trochę obawiam o ten długi okres, tzn. Kaczyński niósł tu, jako jedyny człowiek zajmujący istotną pozycję i zdolny do komunikowania się z wyborcami. Pewne takie przesłanie, takiego pomysłu umiarkowanie konserwatywnego, umiarkowanie pozytywnego i socjalnego i to ginie moim zdaniem. To ważne, żeby ten punkt widzenia ludzie mogli wybrać.
Konrad Piasecki: Będziemy mieli teraz coś w rodzaju takiego emocjonalnego pata. Jak tę politykę prowadzić? Jak przeprowadzić kampanię prezydencką? Pan ma na to jakiś pomysł? Mnie by się marzył jakiś ponadpartyjny kandydat, który byłby w stanie pogodzić wszystkich.
Ryszard Bugaj: To jest chyba niemożliwe, dlatego że wybrany może być tylko ktoś, kto już jest wcześniej znany. Zresztą to jest chyba ryzykowne, żeby brać kogoś, o kim mało wiemy.
Konrad Piasecki: Ale z drugiej strony wyobraża pan sobie walkę polityczną dzisiaj?
Ryszard Bugaj: Nie, ale mnie się wydaje, że najważniejsze jest to, żeby powstał jakiś niepisany kodeks tych reguł. Żeby rozmowa była merytoryczna, żeby nie było spraw osobistych. Chociaż nie mogę powiedzieć, że sprawy osobiste nie mają wcale znaczenia. Polityk jest tyle wart, ile zrobił w przeszłości. Szczególnie, kiedy ubiega się o urząd prezydenta. Nie możemy lekceważyć jego drogi życiowej i tego, co on robił oczywiście. Szczególnie na ten urząd, gdzie kiedyś może zajść taka sytuacja. To nam pokazuje obecnie, że trzeba podejmować decyzje, które wymagają charakteru woli.
Konrad Piasecki: Miałby pan jakiś pomysł na to, kto byłby takim prezydentem, który by nas zjednoczył?
Ryszard Bugaj: Nie mam takiego pomysłu i myślę, że nikt nie bardzo ma ten dobry pomysł. Ale myślę, że mimo wszystko mamy jeszcze odrobinę czasu.
Konrad Piasecki: Dziękuję bardzo.