Pomysł kandydata PiS na prezydenta, by zlikwidować gimnazja? "Niech Andrzej Duda się zastanowi"- apeluje w Kontrwywiadzie RMF FM szefowa MEN Joanna Kluzik-Rostkowska. Powrót do systemu 8+4 to jest z automatu zagrożenie utraty pracy dla 100 tys. nauczycieli gimnazjów - dodaje minister edukacji. Zdaniem Kluzik-Rostkowskiej zlikwidowanie gimnazjów to jest pomysł sprzed kilku epok. "To, że husaria polska była niezwyciężoną armią przez ponad 100 lat, to wcale nie znaczy, że gdyby ją przenieść w dzisiejszy świat byłaby tak samo niezwyciężona. Czasy się zmieniły" - ocenia gość RMF FM.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Konrad Piasecki: Pani minister a co byłoby strasznego w tym, gdyby to rodzice decydowali, czy ich 6-latek powinien pójść do szkoły, czy nie?
Joanna Kluzik-Rostkowska: Panie redaktorze. Po pierwsze w ciągu ostatnich dni dyskutowaliśmy na dokładnie ten sam temat po raz trzeci. Był czas debaty, trwała kilka lat i pojawił się moment, kiedy trzeba było zdecydować: czy 6-latki pójdą do szkoły, czy nie.
Debata, decyzja, teraz dyscyplina. A co byłoby strasznego gdyby tę dyscyplinę złamać? Proszę mi to wytłumaczyć.
Może w ogóle zdecydować, że każdy będzie wysyłał dziecko do szkoły wtedy kiedy chce
To panie redaktorze, w takim razie odwróćmy pytanie. Może w ogóle zdecydować, że każdy będzie wysyłał dziecko do szkoły wtedy kiedy chce. Dlaczego nie mieliśmy takich wątpliwości, wtedy kiedy...
... to byłaby anarchia. Nie namawiam pani do anarchii. Ja namawiam panią do dania obywatelom prawa do decydowania.
Dlaczego w takim razie nie zastanawiać się, czy 7-latek powinien być w szkole.
Nie. Możemy się nad tym pozastanawiać. Ale dzisiaj jest akurat dyskusja, czy 6-latek, czy 7-latek. Nie odwracajmy kota ogonem.
Powiem tak. Proszę sobie porównać jakie bodźce rozwojowe miały dzieci 30 lat temu, 40 lat temu i jakie mają dzisiaj. Zdecydowana większość rodziców 6-latków wbrew obrazowi malowanemu przez tych, którzy uważają, że 6-letnie dzieci są absolutnie nie gotowe do pójścia do szkoły - większość rodziców mówi tak: ja nie mam żadnych wątpliwości, że moje dziecko jest gotowe, żeby pójść do szkoły. Nie wiem, czy gotowa jest szkoła.
Ale świetnie. To ci rodzice, którzy są pewni będą wysyłali dziecko. Ci którzy nie są pewni, którzy widzą swoje dziecko i myślą sobie: no nie, jeszcze ono się do szkoły nie nadaje - będą mogli bez żadnych zaświadczeń, bez chodzenia po poradniach, po prostu zdecydować, że za rok pójdzie to dziecko.
Ci rodzice, którzy mają wątpliwości, czy ich dziecko dojrzałość szkolną osiągnęło, oczywiście w każdym roczniku, bez względu na to, czy mówimy o 6,7, czy 8-latkach, są takie dzieci, które są bardziej dojrzałe i mniej dojrzałe. I ci rodzice, którzy nie wiedzą, mają wątpliwości, mają pełne prawo pójść do poradni pedagogiczno-psychologicznej i uzyskać...
... oni się skarżą, że to nie jest takie proste. Że muszą pójść, że te poranie nie za chętnie to robią.
To nie o to chodzi, żeby sam rodzic na oko ocenił, czy jego dziecko ma dojrzałość szkolną. Tylko, żeby ktoś to zweryfikował
Ale, to jest taka sytuacja, w której pan jako rodzic będący z wykształcenia historykiem, tak spogląda na dziecko i mówi: ono ma grypę, ono nie ma grypy. To nie o to chodzi, żeby sam rodzic na oko ocenił, czy jego dziecko ma dojrzałość szkolną. Tylko, żeby ktoś to zweryfikował. I powiem tak. W zeszłym roku mieliśmy takimi moment, kiedy naprawdę wszyscy ci rodzice, którzy nie chcieli żeby ich 6-letnie dzieci poszły do szkoły, poszli do tych poradni. Poradnie same mówiły: przyszedł do mnie rodzic, i jak rodzic mówi, że on nie chce, żeby dziecko poszło do szkoły to ja to zaświadczenie o odroczeniu dawałem. Co tak naprawdę badało dojrzałość szkolną rodzica a nie dziecka, ale ok. I jaki jest efekt? Z połowy tego pierwszego rocznika 19 proc. rodziców zdecydowało się na odroczenie dziecka. W tym samym dokładnie czasie 14 proc. rodziców z drugiej części roku zdecydowało się na wysłanie dziecka do szkoły wcześniej.
No właśnie, jakoś to przeżyła oświata, ci rodzice i te dzieci. Czemu by tego nie wprowadzić na dłużej?
Jest jeszcze inna kwestia. Proszę mi wierzyć. Debata na temat 6-latków rozpala głównie środowiska wielkomiejskie. Z dwóch powodów. W środowiskach wielkomiejskich rodzice pracują...
Przedszkole jest bardziej bezpieczną przystanią....
W dużych miastach rzeczywiście jest ten problem, że są szkoły na dwie zmiany. To nie budzi żadnych wątpliwości w mniejszych środowiskach, dla których jest czymś oczywistym, że to jest dla dziecka szansa edukacyjna
Jest od rana do popołudnia. A poza tym w dużych miastach rzeczywiście jest ten problem, że są szkoły na dwie zmiany. To nie budzi żadnych wątpliwości w mniejszych środowiskach, dla których jest czymś oczywistym, że to jest dla dziecka szansa edukacyjna.
Ale nawet z punktu widzenia strategii politycznej. Partia, która ma 'obywatelska' w nazwie daje obywatelom prawdo do decydowania - pięknie by to wyglądało.
Parę lat dyskusji, wieloletnia obecność 6-latków w szkole. Jestem w znacznie lepszej sytuacji niż rok temu, ponieważ rok temu mogłam się tylko zastanawiać, jak rodzice zareagują na to, że dobra, ok - teraz 6-latki idą do szkoły. Okazało się, że zareagowali bardzo dobrze i te wszystkie fantastyczne opowieści...
Czyli co, pani uważa, że to jest wydumany problem?
To jest problem wielkomiejskich środowisk.
Ale wydumany czy nie?
Zbadaliśmy rodziców, którzy wysłali dzieci jako 6-letnie, teraz są w II klasie, i zdecydowana większość podjęłaby tę samą decyzję
Znacznie mniejszy niż się to maluje. Co więcej zbadaliśmy rodziców, którzy wysłali dzieci jako 6-letnie, teraz są w II klasie, i zdecydowana większość podjęłaby tę samą decyzję. Ale powiem jeszcze. My się skupiamy w projekcie obywatelskim na tym punkcie, ale tam jest jeszcze kilka ciekawych rzeczy. Nie rozumiem, dlaczego stowarzyszenie, które mówi, że broni praw rodziców, domaga się powrotu płatnych zajęć w przedszkolu. Na pewno firmy, które wcześniej były w przedszkolach byłyby przeszczęśliwe, natomiast to jest to, coś, czego ja po porostu nie rozumiem.
Jest jeszcze kolejny w sporze kampanijnym element dyskusji o szkole. Andrzej Duda mówi: zlikwidujmy gimnazja. To też jest postulat PiS. Czy to jest postulat, nad którym pani by się zastanowiła?
Ja się nad tym zastanawiałam wielokrotnie i to, że husaria polska była niezwyciężoną armią przez ponad 100 lat, kilka wieków temu, wcale nie znaczy, że gdyby ją przenieść w dzisiejszy świat, byłaby tak samo niezwyciężona.
Ośmioklasowa szkoła to był husaria? A dzisiaj gimnazja są polską husarią?
To jest pomysł sprzed kilku epok. I powiem tak...
Ale zły pomysł?
Powrót do systemu 8+4 to jest z automatu zagrożenie utraty pracy dla 100 tys. nauczycieli gimnazjów. I bardzo prosiłabym, żeby Andrzej Duda mówiąc o tym, zastanowił się
Za powrotem do systemu 8+4 przemawia jeden argument, który ja szanuję. To znaczy, że dziecko w tym trudnym dla siebie okresie rozwojowym pozostaje w tym samym środowisku. Dla znacznej części osób dzieci mieszkających w Polsce, one i tak zostają w swoim środowisku, ponieważ zostają w rejonowym gimnazjum, które jest po sąsiedzku z podstawówką. To jest znowu problem dużych miast, ale powiem tak: powrót do systemu 8+4 to jest z automatu zagrożenie utraty pracy dla 100 tys. nauczycieli gimnazjów. I bardzo prosiłabym, żeby Andrzej Duda mówiąc o tym, zastanowił się.
Pani minister, ale szkoła jednak jest dla dzieci, a nie dla nauczycieli. Ja bardzo sobie cenię zawód nauczycielski, również z powodów rodzinnych, ale jednak szkoła musi działać dla dzieci, a nie z myślą o tym, ile nauczycieli straci pracę.
Dobrze. Myślę, że jednak kwestia 100 tys. miejsc pracy dla nauczycieli...
Ci nauczyciele by poszli albo do liceów, albo do techników albo do szkół podstawowych.
Ależ nie! Nic bardziej mylnego. Dlatego, że jeżeli mamy sześcioklasową szkołę podstawową, dołożylibyśmy z powrotem te dwie klasy gimnazjum, pytanie jak one by się zmieściły w tych wielkich szkołach, które i tak uczą na dwie zmiany. Ale to jest jakby inne pytanie. To w pierwszym rzędzie byłaby zwyżka godzin i etatów dla nauczycieli w szkole podstawowej. Dokładnie to samo by się wydarzyło w liceum. Wie pan, że mamy coraz mniej dzieci, potrzebujemy coraz mniej nauczycieli. Naprawdę myślę, że argument utraty z automatu...
Tak czy inaczej tych nauczycieli będziemy mieli mniej.
Ale to by się stało z automatu, więc prosiłabym żeby pan Andrzej Duda to rozważył jednak.
A propos kampanii prezydenckiej. Jak pani słucha argumentów polityków PiS na temat Bronisława Komorowskiego, nie ma pani poczucia deja-vu? Takiego osobistego deja-vu?
Nie.
Komorowski to polityk bez charyzmy, źle znoszący stres, popełniający mnóstwo wpadek. Kto tak mówił przed pięciu laty?
To mówiłam ja, tak?
Tak.
No rzeczywiście...
Sprawdziło się?
Trochę wpadek miał za sobą.
Wygląda na to, że oni operują pani argumentami sprzed pięciu lat.
No proszę.
Także tu pani odniosła sukces.
Kampania prezydencka dopiero się rozpoczyna. Ja za Bronisława Komorowskiego trzymam kciuki
Panie redaktorze. Kampania prezydencka dopiero się rozpoczyna. Ja za Bronisława Komorowskiego trzymam kciuki...
Ale pani słowa cały czas aktualne. Znalazła pani w Komorowskim tą charyzmę, której pani nie widziała pięć lat temu.
Wie pan co. Bronisław Komorowski ma za sobą kilka lat prezydentury udanej. Skoro zdecydowana większość Polaków wyraża się o tej prezydenturze dobrze, to znaczy, że sobie poradził na tym urzędzie bardzo dobrze. Życzę mu kolejnej kadencji i trzymam za niego kciuki.
A nie ma pani wewnętrznego zapętlenia, jak pani dzisiaj musi popierać kandydata przeciwko któremu pani pięć lat temu szefowała sztabowi wyborczemu.
Ale ja w życiu nie byłam zwolenniczką kandydatury Andrzeja Dudy, no błagam.
Andrzeja Dudy nie, ale była pani przeciwniczką kandydatury Bronisława Komorowskiego.
Ale w tej chwili trzymam za niego kciuki i chciałabym żeby mu się udała reelekcja.
Czyli znalazła pani w nim charyzmę?
Znalazłam w nim dobrego prezydenta.