„Protesty na widowni to reakcja widzów, którzy „spontanicznie” zabrali ze sobą na spektakl gwizdki. Kto zabiera gwizdek do teatru?!" - mówi Jan Klata, dyrektor Starego Teatru w Krakowie o spektaklu przerwanym z powodów protestu części widowni. "Aktorzy i ja dostajemy teraz listy z pogróżkami. To protesty ludzi, którzy nie odróżniają Doroty Segdy od siostry Faustyny i chcą spowiadać się u bohaterów Plebanii. Mówią mi, że jestem Żydem, tęczowym pedałem, porno-Klatą, piszą niestworzone rzeczy. W rezultacie dzwoni do mnie babcia i mówi: „Wy tam podobno kopulujecie w teatrze”. To, co się dzieje, to paranoja" - mówi gość RMF FM.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Konrad Piasecki: Demonstracje podczas spektaklu, gwizdy, okrzyki: hańba, wstyd. Co się dzieje w pańskim teatrze?
Jan Klata: W teatrze dzieje się dobrze, natomiast w mediach, od jakiś dwóch tygodni jest kompletna paranoja. Ja może zadam panu pytanie: Czy jak pan idzie do teatru, to często zabiera pan gwizdek?
Z rzadka. Raczej ręce, żeby bić brawo.
Z rzadka, więc dwa tygodnie temu mieliśmy okazję obcować z tak zwaną spontaniczną reakcją kilkunastu osób, które przypadkowo zupełnie zabrały ze sobą gwizdek, żeby spontanicznie zademonstrować przeciwko - jak to nazwano - kopulacji na scenie, co było delikatną sceną erotyczną i potem z tego wydarzenia... To wszystko rosło z dnia na dzień. Mamy do czynienia z medialną paranoją i efekt jest taki, że dzwoni do mnie babcia i mówi: "Wnuczku, Wy podobno tam kopulujecie w tym Narodowym Teatrze cały czas".
Dzwoni do mnie babcia i mówi: Wnuczku, Wy podobno tam kopulujecie w tym Narodowym Teatrze cały czas...
I co pan odpowiada babci?
Co odpowiedzieć babci w takiej sytuacji, w momencie kiedy to narasta, odbija się kolejnymi echami. Na portalach można się dowiedzieć, że jestem Żydem, tęczowym pedałem, chazarem, pornoklatą i tak dalej. Z rzeczywistością na scenie ma to niewiele wspólnego.
Kiedy publiczność próbuje panu zerwać przedstawienie, kiedy rozlegają się te gwizdy, krzyki, pan jest tym przerażony, czy może zachwycony, bo pan uważa, że taka jest rola sztuki?
Oczywiście, że taka jest rola sztuki, żeby budzić emocje. Natomiast, wie pan, ja mam wielkie problemy ze spontanicznością tego, co się wydarzyło dwa tygodnie temu. To było na dowolnie wybranym, przypadkowym kompletnie spektaklu, na dwa dni przed rekonstrukcją rządu. I to jest pytanie o polityczny podkład tego...
... ale uważa pan, że w tle tego wszystkiego jest polityka? Jest polsko-polska wojna kulturowa, ideologiczna i polityczna?
To jest ogromnie smutne. Polityka jest wszędzie. Ja chciałem powiedzieć, że to jest kapitalne i fascynujące, że cała Polska fascynuje się Narodowym Starym Teatrem dopiero wtedy, kiedy kilkunastoosobowa grupka przychodzi i pokrzykuje: hańba, żeby nagrać na YouTuba i mieć pół miliona obejrzeń. To znaczy, wrzuca to na YouTuba któryś z tygodników prawicowych. Na czele tej grupki stoi jakiś pan, który 20, czy 30 lat temu pracował w Narodowym Starym Teatrze, w związku z tym jest przekonany, że wtedy było lepiej, wtedy było narodowo, dlatego my w Teatrze Narodowym powinniśmy robić tylko narodowe sztuki. Ja rozumiem, że w Teatrze Polskim powinny być tylko polskie sztuki, a w Teatrze Rozmaitości rozmaite, a w Teatrze Łaźnia Nowa powinniśmy grać na golasa.
Rozumiem, że w Teatrze Polskim powinny być tylko polskie sztuki, a w Teatrze Łaźnia Nowa powinniśmy grać na golasa
Ale czy pan choć trochę rozumie tych ludzi? Tych, którzy chcą, żeby "nie szargać teatralnych i narodowych świętości", jak to się gdzieś pojawiło?
Wie pan, ale artyści, zwłaszcza w Teatrze Narodowym, są powołani do tego, żeby na nowo tę naszą tkankę narodową badać, nakłuwać, sprawdzać i dopiero wtedy zobaczyć, co z tego zostaje. To jest norwidowskie pytanie - "czy ten ptak swoje gniazdo kala, co je kala, czy ten, co mówić o tym nie pozwala". A teraz mamy do czynienia... Nie ma dnia, kiedy by nie przynoszono kolejnych sensacji z premier, które powstają i to akurat nie tej, którą np. mamy w sobotę - "Akropolis", zapraszamy, tylko tej następnej, że tutaj już popełniamy jakieś "myślozbrodnie". Lokalny dziennik pisze recenzje ze spektaklu, który jeszcze nie powstał i tak to się po prostu nakręca. To jest takie: "Oj, oj... Zdarzy się za chwilę!'...
Rozumiem, że mówi pan o "Nie-Boskiej komedii"...
Tak, tak...
Aktorzy rezygnują z udziału w tym przedstawieniu, bo - jak można usłyszeć - protestują przeciwko czynieniu z tej sztuki prowokacji z debatą o polskim antysemityzmie w tle. Rezygnują rzeczywiście?
Ale wie pan, to, że aktorzy rezygnują z pracy nad spektaklem... Od czasu, kiedy założono ten teatr w 1781 roku, jest zupełnie normalne i to wszyscy potwierdzają. Natomiast jeśli robi się z tego wotum nieufności Anny Dymnej, Mieczysława Grąbki czy Jacka Romanowskiego dla mnie, to my po prostu wczoraj popatrzyliśmy sobie głęboko w oczy i wybuchnęliśmy śmiechem, naprawdę. Zróbmy sobie chociaż raz jakiś dzień dobrych informacji. Powiedzmy sobie, że nasza placówka gra czterdzieści kilka spektakli w miesiącu, że te spektakle są oblegane i były oblegane zanim ten skandal się wydarzył, że jesteśmy uznawani za jeden z najlepszych teatrów w Polsce, że jeździmy po całej Europie na festiwale i że te spektakle są entuzjastycznie witane przez widzów, którzy walą drzwiami i oknami do nas. Nam żaden spektakl nie jest potrzebny i żadni spontanicznie oburzeni widzowie z gwizdkami nie są nam potrzebni do tego, żebyśmy realizowali swoją misję w Narodowym Starym Teatrze. Polska przypomina jakiś skecz z Monty Pythona.
Polska przypomina jakiś skecz z Monty Pythona
Kiedy Anna Polony mówi do pana i o panu: "Wy młodzi źle się bawicie", to pewność siebie w panu nie gaśnie?
Ja jestem oczywiście ogromnym, fanatycznym zwolennikiem pani Anny Polony. Natomiast pani Anna Polony mówi do nas w taki sposób na podstawie zmanipulowanych informacji. Na podstawie informacji, jakoby powstawał tutaj spektakl, czy byśmy prezentowali spektakl, który pokazuje Konrada Swinarskiego jako antysemitę itd. Cały czas mamy do czynienia z, delikatnie mówiąc, przekłamaniami medialnymi. Wie pan, jeśli jest jakiś oldboj z lokalnego dziennika, który na trzy tygodnie przed premierą wykrada nam notatki z prób, owoce improwizacji i z tego robi wielką chryję na całą Polskę, jako nie wiem... James Bond polskiego dziennikarstwa, no to nie jest chyba najlepiej. Potem idzie się z tym do Jerzego Treli, Anny Polony i pyta się w taki sposób ustawiony. To przypomina troszkę pytanie, jakie można zadać: "Czy przestał pan już molestować małych chłopców?". Jak odpowiedzieć na to pytanie?
"Nigdy ich nie molestowałem".
Oczywiście. Nigdy nie przyszło mi przez myśl, że będziemy tutaj prezentować, na scenie Narodowego Starego Teatru w roku Konrada Swinarskiego spektakl, który będzie prezentował Konrada Swinarskiego jako antysemitę. Mam nadzieję, że cała Polska to słyszała.
Czy pan dzisiaj czuje się człowiekiem, który stoi na jednej z barykad wojny, posługując się językiem "Nie-Boskiej komedii" - obozu rewolucyjnego z okopami Świętej Trójcy?
W pewnym sensie tak. Tylko, żebyśmy przywrócili jakieś właściwe proporcje. 95 procent teatrów w Polsce to są okopy Świętej Trójcy. Natomiast 5 procent teatrów w Polsce - tych oczywiście najbardziej nagłaśnianych przez media, jako skandaliści i tacy, u których straszliwe rzeczy się rozgrywają na scenie - te 5 procent walczy o nowoczesny teatr w Polsce. I jestem oczywiście dumny, że Narodowy Stary Teatr i jego aktorzy prezentują nowocześniejszą wizję, przy czym chciałem powiedzieć, że ten przydomek "narodowy" autentycznie nas zobowiązuje do tego, żeby sposób analizowania rzeczywistości był wysokiej jakości. Natomiast to jest rodzaj medialnego przekłamania i wystarczy teraz rzucić okiem na jakieś komentarze, skoro to wybuchło do szerokiej publiczności. Wystarczy zobaczyć. Jak się zdrapie tę lawę i głębiej zejdzie, to jest dosyć przerażająco.
Nie umrze pan na barykadzie tego obozu?
Wie pan, słodko i zaszczytnie jest umrzeć w odpowiedniej sprawie, natomiast, mówię to żartobliwie, faktem jest, że nakręca się jakaś idiotyczna spirala. Aktorzy dostają listy z pogróżkami, ja dostaję pogróżki, szykują się jakieś kolejne akcje itd. One są po prostu nakręcane i to jest smutne, bo chcielibyśmy jednak prezentować swoje poglądy na scenie, a nie zasłaniając własną piersią kolegów w momencie, kiedy obrzucają nas obelgami. To jest smutne bardzo, bo wie pan, zaczęło się od protestu ludzi, którzy nie odróżniają Doroty Segdy od Siostry Faustyny i Krzysztofa Globisza od anioła. Potem obrzucają nas obelgami. Jak rozumiem Andrzeja Grabowskiego od Ferdka Kiepskiego też nie odróżniają, a u aktorów z "Plebanii" chcieliby się wyspowiadać.
Jan Klata. Dziękuję bardzo.
Nakręca się jakaś idiotyczna spirala. Aktorzy dostają listy z pogróżkami, szykują się kolejne akcje
Dziękuję bardzo. Zapraszam do Narodowego Teatru Starego i to jest jedyny sposób, żeby sprawdzić dokąd ten teatr zmierza - przyjść na spektakl. Zapraszam.