"Stanowisko rządzących w sprawie pomnika to walka z pamięcią o Lechu Kaczyńskim. Absurdem jest twierdzenie, że pomnik już jest, na Powązkach. To komuna chciała zepchnąć bohaterów narodowych na cmentarze" - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Jacek Kurski. "Jeżeli stanie pomnik, będziemy chodzić pod pomnik" - dodaje.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Konrad Piasecki: Panie pośle, pan nadąża za swoim prezesem?
Jacek Kurski: Nadążam za swoim prezesem.
Konrad Piasecki: Bo ostatnio co dzień to nowe oblicze i co dzień, to kolejna aktywność medialna. Strasznie się prezes zrobił aktywny.
Jacek Kurski: Nie nadążam za polskimi mediami, które ubzdurały sobie, żeby z każdej wypowiedzi prezesa robić temat dnia.
Konrad Piasecki: To źle?
Jacek Kurski: To źle.
Konrad Piasecki: To, że prezes - szef partii opozycyjnej - został trendsetterem polskiej debaty publicznej, to źle? Wydaje mi się, że pan powinien być zachwycony.
Jacek Kurski: Nie, panie redaktorze. Nie jestem zachwycony, dlatego że media w wolnym, demokratycznym kraju powinny odzwierciedlać stan debaty publicznej, a one ją kreują w kierunku niszczenia opozycji. To jest oczywista prawda.
Konrad Piasecki: Cytując prezesa, "media niszczą opozycję"?
Jacek Kurski: Wypreparowując jedno zdanie, rozhuśtowując je do niebywałych rozmiarów i robiąc wokół tego nagonkę - tak, wpływają na kształt debaty publicznej, niszczą opozycję i dorabiają gębę.
Konrad Piasecki: Czyli mamy nie zwracać uwagi na prezesa?
Jacek Kurski: Nie chodzi o to, żeby nie zwracać uwagi. Ale jeśli ukazuje się 116-stronicowy raport, poważny dokument, pierwszy od wielu lat tak poważny dokument o stanie państwa, jaki jest dziełem Jarosława Kaczyńskiego...
Konrad Piasecki: Jeśli prezes w nim pisze, że "śląskość to zakamuflowana niemieckość", to mamy na to nie zwracać uwagi?
Jacek Kurski: ...to właśnie debata publiczna powinna być o raporcie, a to zdanie powinno być jednym ze stu elementów, które przy dobrej woli byłoby w oczywisty sposób wyjaśnione.
Konrad Piasecki: Ja w panu widzę jednak solidne ciągoty do tego, żeby kreować przestrzeń medialną. Może pan się minął z powołaniem?
Jacek Kurski: Ja byłem przez lata dziennikarzem.
Konrad Piasecki: Może powinien pan nim pozostać?
Jacek Kurski: Ja potrafię ocenić, o czym powinna być debata publiczna. Jeżeli przez trzy i pół roku media robią strasznie brzydką rzecz wobec Prawa i Sprawiedliwości i wyolbrzymiają sprawę pani Barbary Blidy i sugerują, że jest w tym wielka niegodziwość polityków PiS i w tym tygodniu jest umorzenie oczywistego wątku, że nie było żadnego zacierania śladów, to media, które przez lata robiły klimat przeciwko PiS-owi, powinny dzisiaj mówić o umorzeniu.
Konrad Piasecki: Ale wątek zacierania śladów jest jednym z wielu wątków tej sprawy. Kluczowym wątkiem tej sprawy.
Jacek Kurski: No dobrze, ale służył do atakowania Prawa i Sprawiedliwości. Na tym polega choroba polskich mediów.
Konrad Piasecki: Pan by chciał, żebyśmy uznali, że nie było śmierci Barbary Blidy, dlatego że prokuratura uznała, że nie było zacierania śladów? Bo tak pan zabrzmiał.
Jacek Kurski: Nie. Ja chcę, żeby media się wycofały z ataków, które kreowały prze kilka lat. Inny przykład mediów, panie redaktorze - pielęgniarki.
Konrad Piasecki: Nie, to inny przykład prokuratury. Prokuratura umarza sprawę afery hazardowej, czyli wygląda na to, panie pośle, że Mariusz Kamiński po prostu spaprał robotę - swoją i CBA pod jego kierownictwem.
Jacek Kurski: Nie spaprał swojej roboty, bo w oczywisty sposób Kamiński miał rację, mówiąc, ze działania urzędników państwowych, takich jak Chlebowski czy Drzewiecki, były w oczywisty sposób nielegalne.
Konrad Piasecki: No ale prokuratura uznała, że nie można na podstawie materiałów, które Mariusz Kamiński jej przekazał, postawić żadnego zarzutu. I to jest ta sama prokuratura, która wcześniej umorzyła sprawę zacierania śladów. Czyli kiedy prokuratura robi coś dobrego, to mamy o tym mówić, a kiedy mówi coś niekorzystnego dla Prawa i Sprawiedliwości, to mamy o tym nie mówić?
Jacek Kurski: Nie, panie redaktorze. Prokuratorów jest w Polsce 10 tys., są tacy i tacy. Są podatni na wpływy i ulegli presji politycznej, ale są też niezależni.
Konrad Piasecki: A pan uważa, że Chlebowskiego i Drzewieckiego o co można było oskarżyć?
Jacek Kurski: Panie redaktorze, jeżeli minister sportu występuje - i są na to dowody, bo są pisma do resortu finansów - o to, żeby zarobić o pół miliarda złotych mniej, resort sportu na dwa lata przed Euro 2012, gdzie są gigantyczne wydatki infrastrukturalne, nie jest zainteresowany kwotą pół miliarda złotych z systemu hazardowego. To o czym to świadczy?
Konrad Piasecki: Ale jaki zarzut by pan postawił, gdyby pan był prokuratorem?
Jacek Kurski: Niedopełnienie obowiązków. A obowiązkiem Drzewieckiego było zarabianie, gromadzenie jak największych funduszy.
Konrad Piasecki: Czemu niezależna prokuratura miałaby służyć rządowi? Bo rozumiem, że taki pan zarzut stawia.
Jacek Kurski: A zarzut dla Chlebowskiego? W oczywisty sposób powoływanie się na wpływy. "Na 90 procent Rysiu, że załatwimy, ja się staram, ale ja jeden to robię heroicznie, ale Grzesiu i Miro nie wspierają" - jak to jest?
Konrad Piasecki: Ale wie pan, że powoływanie się na wpływy musi mieć związek z pieniędzmi, z przepływami finansowymi? A tutaj przepływów finansowych nie da się udowodnić.
Jacek Kurski: To jest powoływanie się na wpływy, żeby przysporzyć kolegom z branży hazardowej pieniędzy. Krótko mówiąc - w oczywisty sposób tutaj była materia na postawienie zarzutów. Prokuratura tego nie zrobiła. Ta sama prokuratura uważa, że na tydzień przed 10 kwietnia trzeba wykluczyć jeden wątek afery smoleńskiej, nie mając ku temu żadnych dowodów: ani wraku, ani czarnych skrzynek.
Konrad Piasecki: Panie pośle, chciałby pan, żeby 10 kwietnia było ostro, twardo i gniewnie?
Jacek Kurski: Nie, chciałbym, żeby było tak, jak rok temu, kiedy było takie narodowe wzmożenie, kiedy był zryw narodowy. Kiedy setki tysięcy ludzi pokłoniły się parze prezydenckiej w Pałacu Prezydenckim. Żebyśmy się znowu spotkali licznie ok. godziny 16 przed Pałacem Prezydenckim.
Konrad Piasecki: Jest pan w stanie zagwarantować, że nie będzie niegodnych tego dnia okrzyków, że nie będzie niegodnych tego dnia haseł, że będzie atmosfera moralnego wzmożenia i żałoby, a nie rozgoryczenia, gniewu, wściekłości?
Jacek Kurski: Wierzę, że tak będzie i że nie powtórzą się ataki pewnych chuligańskich czy abnegackich grup, które atakowały ludzi pod Pałacem. Ze strony tych, którzy kochają Polskę i mają dobre wspomnienia o Lechu Kaczyńskim i mają w sobie pełen szacunek do tego, co się stało, nie będzie na pewno żadnych ekscesów.
Konrad Piasecki: A wy już będziecie zawsze pod Pałac przychodzić? Niezależnie od tego, gdzie stanie pomnik?
Jacek Kurski: Ja myślę, że jeżeli stanie pomnik, to oczywiście będziemy przychodzić pod pomnik. Dlatego, że w polskiej tradycji są dwa rodzaje wspomnienia. Jest wspomnienie i pamięć prywatna - to są groby, cmentarze. I jest przestrzeń publiczna, w której narodowi bohaterowie, a tacy niewątpliwie są po tej katastrofie ci, którzy zginęli, powinni być czczeni. To komuna chciała zepchnąć narodowych bohaterów, na przykład ofiary Grudnia '70 na cmentarz - "wszyscy idźcie na cmentarz" - czy powstańców warszawskich.
Konrad Piasecki: Tu się pan myli chyba, bo jeżeli chodzi o komunę i jej działania na cmentarzach, to one też były straszliwe. Nikt powstańcom ani nikt bohaterom Grudnia '70 nie stawiał na cmentarzach pomników, wręcz przeciwnie. Chowano ich po kryjomu i w nocy.
Jacek Kurski: Niech pan mnie zrozumie. Ja mówię, że dzisiaj twierdzenie, że jest pomnik np. na Powązkach jest niedorzeczne. Dlatego, że na Powązkach jest cmentarz i na Powązkach czci się groby. Natomiast pewna przestrzeń publiczna domaga się upamiętnienia w przestrzeni publicznej. I to jest wstyd niestety dla obecnej władzy, że po roku od tej tragedii, w której zginęli przecież przedstawiciele wszystkich nurtów społecznych, nurtów politycznych, nie ma upamiętnienia. To jest wstyd. I małostkowość i walka z pamięcią o Lechu Kaczyńskim.
Konrad Piasecki: To jeszcze ostatnie pytanie. Wybiera się pan dzisiaj na tę słynną komisję za 300 euro?
Jacek Kurski: To zależy, bo mam pewne ważne spotkanie o 11:20. Jeśli komisja będzie odpowiednio długa...
Konrad Piasecki: To pan tam wpadnie. Panie pośle, ja wiem, że pan mi teraz powie, że był, że pan się spóźnił, że komisja skróciła obrady. Ja pana chciałem zapytać o coś innego.
Jacek Kurski: Czyli nie da mi pan powiedzieć.
Konrad Piasecki: Ja chciałem panu zadać pytanie najpierw. Czy pan nie uważa, że to jest trochę krępujące brać 1200 złotych za pojawienie się na sejmowej komisji?
Jacek Kurski: Proszę pana, jest krępujące dla tych, którzy przychodzą, składają podpis i nie wchodząc - uciekają.
Konrad Piasecki: Ale w ogóle, moim zdaniem, mechanizm taki, w którym się bierze sumę, która musi emerytom wystarczyć na cały miesiąc za to, że się człowiek pojawi na pół godziny, godzinę na jednej komisji.
Jacek Kurski: Jako europoseł pomagam bardzo wielu ludziom, wiedząc, że europosłowie zarabiają rzeczywiście bardzo dużo.
Konrad Piasecki: Po prostu się tam nie popisywać i nie brać tych pieniędzy.
Jacek Kurski: Natomiast jest czymś niebywale niegodziwym to, w jakim sposób zaatakował mnie TVN, który porównał mnie do ludzi, którzy podpisują i wychodzą, czyli poświadczają wręcz nieprawdę, ze mną, który przychodzi, podpisuje i siedzi do końca komisji. Dlatego jeżeli TVN nie przeprosi mnie, nie odwoła tych słów, będę musiał podobnie niestety jak Paweł Kowal pozwać TVN o zniesławienie, bo są granice niszczenia ludzi przez media. I ja jestem przekonany, że Ryszard C., który zabił działacza PiS, na liście którego był Jarosław Kaczyński, Zbigniew Ziobro i ja, Jacek Kurski, uwierzył w te niechlujne brednie, które niszczą Prawo i Sprawiedliwość w oczach ludzi. Nie ma na to zgody.