Zabezpieczając ślady myśleliśmy że cała krew należy do Olewnika lub sprawców. Nie wszystkie ślady poddaliśmy badaniom DNA - mówi Mirosław G., były oficer CBŚ, członek specgrupy ds. porwania Krzysztofa Olewnika. To bardzo prawdopodobne że w wieczór porwania Olewnik spotkał się z kobietą- sądzi gość RMF FM
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Konrad Piasecki: Czy wątek zabójstwa poprzedzającego porwanie pojawiał się, gdy pan brał udział w tym śledztwie?
Były oficer CBŚ: Wtedy, kiedy ja pracowałem przy tej sprawie, wątek zabójstwa, które miałoby być dokonane w domu Krzysztofa nie był brany pod uwagę.
Konrad Piasecki: Nie było także o wiadomo o tym, że są ślady krwi nie należącej do Krzysztofa Olewnika?
Były oficer CBŚ: Wtedy było przyjęte założenie, że wszystkie ślady krwi, które zostały zabezpieczone w domu Krzysztofa należą do niego, lub ewentualnie do któregoś ze sprawców.
Konrad Piasecki: Ja kto się mogło stać, że nie zorientowano się, podczas oględzin nie znaleziono tych śladów krwi, które dzisiaj wychodzą na jaw?
Były oficer CBŚ: Są troszeczkę inne możliwości w chwili obecnej. Nie wszystkie ślady, które zostały wtedy zabezpieczone, zostały poddane badaniom DNA. W chwili obecnej prokuratura gdańska, która prowadzi tę sprawę zrobiła to o wiele bardziej rzetelnie, niż wtedy to było robione. W związku z tym mamy taką informację, a nie inną.
Konrad Piasecki: Ale możemy powiedzieć, że to jest błąd, zaniedbanie policji z 2001 roku?
Były oficer CBŚ: Nie tylko z 2001 i może powiedzmy, że nie tylko policji, ale również i prokuratury.
Konrad Piasecki: Tej krwi odnalezionej dzisiaj musiało być na tyle dużo, że jej ilość zrodziła podejrzenia, że doszło akurat do zabójstwa. To mogła być taka ilość, która nie budzi żadnych podejrzeń albo żadnych poważniejszych podejrzeń.
Były oficer CBŚ: Dobrze wiemy, że zdrowy człowiek ma około 4-5 litrów krwi, w związku z tym przyjmuje się, że utrata około 50 procent w warunkach, które nie zapewniają szybkiej pomocy lekarskiej może doprowadzić do zgonu. W związku z tym ja uważam, że został przeprowadzony swego rodzaju eksperyment procesowy, który pozwolił postawić takie założenie.
Konrad Piasecki: Jak taki eksperyment może wyglądać?
Były oficer CBŚ: Chociażby - jeżeli mówimy o tej słynnej plamie na kanapie, która się pojawiła, która przeciekła przez całą kanapę, która następnie została dokładnie wyczyszczona, ale mimo wszystko przeciekła przez całą kanapę i ślady jej, resztki, zostały gdzieś na samym spodzie - pozwala domniemywać, że tej krwi było dużo. Mnie trudno jest się w tej chwili wypowiadać, czy prokuratura robiła jakiś eksperyment, który takie założenie pozwala postawić, czy nie.
Konrad Piasecki: Obecność krwi Olewnika tłumaczono różnie. Tym, że doszło tam do jakiejś bójki, także tym, że w ten sposób gubiono tropy czy doprowadzano do jakiejś mistyfikacji. Skąd - pańskim zdaniem - mogła wziąć się ta druga krew? Ma pan tu jakąś hipotezę?
Były oficer CBŚ: Albo to jest krew któregoś ze sprawców, który w wyniku szamotaniny odniósł jakieś obrażenia, bo z tego, co mówił jedyny z przestępców, który opowiadał, jak przebiegało porwanie, Krzysztof stawiał opór. Tam się pojawia stwierdzenie, że nie przypuszczali, że będą mieli z nim takie problemy. Na "dzień dobry" został uderzony kolbą pistoletu, drugi raz został podobno uderzony tą kolbą wtedy, kiedy próbował dzwonić do rodziny. Niewykluczone, że była to krew któregoś ze sprawców, lub to, co teraz słyszeliśmy w ciągu ostatnich kilku dni, jakiegoś przypadkowego świadka na przykład.
Konrad Piasecki: Albo świadka porwania, albo kogoś, kto został zabity czy postrzelony w domu podczas imprezy. A potem porwano Krzysztofa Olewnika, jako niewygodnego świadka tego, co się wydarzyło. Któraś z tych hipotez bardziej prawdopodobna?
Były oficer CBŚ: Wydaje mi się, że bardziej prawdopodobna jest ta, że był to jakiś przypadkowy świadek…
Konrad Piasecki: …porwania Krzysztofa Olewnika, ktoś, kto był w tym momencie w domu. Kto to mógł być, co pan sądzi o tym wątku drugiej imprezy, która miała odbyć się po tej pierwszej z udziałem policjantów?
Były oficer CBŚ: Ja generalnie uważam, że należałoby się zastanowić, co znaczy słowo impreza. Bo "impreza" to była pierwsza na pewno: uczestniczy wiele osób, jest przygotowane jedzenie, jest spora ilość alkoholu. Natomiast odwiedziny kolegi czy koleżanki trudno według mnie nazwać imprezą. Było to bardziej prawdopodobne, że mogło dojść do jakiegoś spotkania.
Konrad Piasecki: Spotkania tete-a-tete z kobietą?
Były oficer CBŚ: Dlaczego nie?
Konrad Piasecki: Dlaczego w takim razie rodzina tak się bardzo broni, a właściwie raz się broni, a raz twierdzi, że od dawna próbowała zwrócić uwagę na to, że tam się coś mogło się jeszcze dziać?
Były oficer CBŚ: Pozostaje taki wątek, powiedzmy około godziny, może nawet troszeczkę więcej, bo ten telefon do domu jest wykonywany o godzinie 00:41, jeżeli dobrze pamiętam. Impreza skończyła się parę minut po godzinie 22, czyli Krzysztof mógł być w domu około godziny 23, może parę minut później, czyli zostaje kwestia - według mnie - jakieś godziny, gdzie my nie wiemy, co się wtedy działo. My znamy relacje tylko z tego, co mówił jeden z przestępców, którzy obserwowali dom z pola kukurydzy i widzieli, że ludzie wychodzą - impreza jedna się kończy. Nie pada żadne stwierdzenie, że ktoś tam, w tym momencie, do tego domu przyjechał. Poza tym takie założenie, przeprowadzenie całej wcześniejszej sprawy zakończonej już prawomocnym wyrokiem, stawia to w całkowicie nowym świetle. Należałoby się zastanowić nad wszelkimi ustaleniami, które do tej pory były zrobione przez wszystkie organy ścigania.
Konrad Piasecki: Jeden ze sprawców morderstwa, wychodząc z sali sądowej po wyroku powiedział, ale to wszystko było nie tak.
Były oficer CBŚ: Tak, nyło to jedyne w ogóle, co on powiedział w trakcie tego procesu. Natomiast należy żałować, że nie ma możliwości spytania go, o co mu dokładnie chodziło, ponieważ popełnił samobójstwo w celi.
Konrad Piasecki: Rodzina raz mówi impreza - to nieprawdopodobne, innym razem, że od lat starała się podsunąć ten wątek śledczym. Dzisiaj w "Dzienniku" pojawia się sugestia, że prokuratura będzie sprawdzać, czy rodzina czegoś nie ukrywa. To prawdopodobne?
Były oficer CBŚ: Raczej nie.
Konrad Piasecki: To dlaczego? Bo te zachowania rodziny nie są spójne. Dlaczego się tak zachowuje?
Były oficer CBŚ: Należy zwrócić uwagę, że oni z tym problemem borykają się już przez dziewięć lat. Przez dziewięć lat i zarówno zmieniające się ekipy policyjne, ekipy prokuratorskie, jak również ekipy rządzące. Ta sprawa przeszła przez wszystkie opcje polityczne i do wyjaśnienia całkowitego tej sprawy - według mnie - jest jeszcze bardzo daleko. W związku z tym, ja akurat rodzinę Olewników rozumiem. Walczyć tyle czasu o wyjaśnienie tej sprawy - mówię dziewięć lat - jest to niesamowicie ciężkie i trudne. Wywiera to wpływ na całe ich życie, od tamtego momentu, w związku z tym oni co chwilę są bombardowani jakimiś newsami.
Konrad Piasecki: To tak na koniec chciałem pana zapytać. Czy pańskim zdaniem jest jakaś wielka zagadka sprawy Krzysztofa Olewnika? Cały czas największa, coś co musi zostać jeszcze odkryte?
Były oficer CBŚ: Wydaje mi się, że to pytanie należałoby zadać prokuratorom. Jestem daleki od osądzania prokuratury, nie znając materiału. Ja bym chciał, żeby ta prokuratura, która - według mnie - na chwilę obecną, pracuje wyjątkowo rzetelnie, miała po prostu spokój i mogła przeprowadzić te swoje zaplanowane czynności.
Konrad Piasecki: A pana gnębi jakieś pytanie związane z tą sprawą?
Były oficer CBŚ: Gnębi, jedno: kto stał za tym?
Konrad Piasecki: A jakoś pan sobie na nie odpowiada?
Były oficer CBŚ: Jakoś sobie odpowiadam, ale nie mogę tego powiedzieć na antenie.