Ceremonia otwierania wina wciąż jeszcze dla wielu osób pozostaje albo krępująca, albo nieco… groteskowa. Jedna i druga reakcja to efekt raczej niewiedzy i braku doświadczenia, i nie ma nic wspólnego z ewentualnym stawianiem znaku zapytania nad sensownością starego obyczaju. A na czym polega jego sens? O tym opowiem w dzisiejszym tekście.

REKLAMA

Zamówioną butelkę wina kelner podaje do stołu i prezentuje osobie, która ją zamówiła. Prezentacja będzie polegać nie tylko na okazaniu gościowi etykiety wina, ale także na podaniu paru informacji na jego temat. Warto wtedy przez chwilę przyjrzeć się etykiecie, w ten sam sposób, jak otrzymanej wizytówce. Skinienie głowy i "bardzo proszę" to dla kelnera sygnał, że może zabierać się za otwieranie.

Butelka zawsze jest otwierana w naszej obecności. Kelnerzy mają na tyle wprawy i na tyle wyspecjalizowane sprzęty, że nie sprawia im to żadnego kłopotu. Chyba, że problem stanowi brak doświadczenia osoby, która nas obsługuje... Na taką spójrzmy jednak łagodnym okiem, w końcu każdy kiedyś czegoś się uczył. Kelner zaczyna od pozbycia się foliowej lub aluminiowej otoczki na szyjce. Niektórzy pozbywają się całej, niektórzy obcinają ją tuż pod zgrubieniem - tak, by wino nie miało kontaktu z folią. Osobiście preferuję to pierwsze rozwiązanie.

Kolejny krok to odkorkowanie. Należy wprowadzić korkociąg dokładnie w środek korka. Szczególnej uwagi wymaga usuwanie korka w ostatniej fazie, gdy siedzi w szyjce na głębokości ok. 3 mm. Trzeba pamiętać, by usuwać go w kierunku do góry, a nie kołysaniem na boki. Groziłoby to jego złamaniem. Następnie kelner ocenia stan korka. Jego nadmierna suchość czy zacieki po bokach mogą świadczyć o tym, że wino jest zepsute. Żadnych wątpliwości nie pozostawi pleśń. Jeśli wszystko jest w porządku, kelner oczyszcza szyjkę od środka do zewnątrz, aby pozbyć się ewentualnych resztek korka.

I tutaj następuje degustacja, która - jak powiedzieliśmy - wiele osób wprowadza w konsternację. Bo oto trzeba spróbować i ocenić jakość czegoś, co pijemy może po raz pierwszy w życiu. Jak smakuje Coca-Cola - każdy wie. Ale określone wino, które zamawiamy po raz pierwszy... Skupmy się więc na dwóch elementach: czy wino jest dobre, czy zepsute oraz czy ma odpowiednią temperaturę.

Kelner nalewa osobie, która wino zamówiła odrobinę do kieliszka, ta próbuje (i zapach, i smak), a następnie akceptuje wino lub nie.

Ocet winny od wina można odróżnić w dość łatwy sposób. Na tym polu trudno więc ponieść porażkę. Po stwierdzeniu takiej wady, kelner jest obowiązany podać nową butelkę. Wina musujące i szampany powinny być bardzo dobrze schłodzone (ok. 5-6 st.), wina białe - schłodzone (ok. 8-10 st.), wina czerwone - w temperaturze pokojowej (16-17 st.). Jeśli stwierdzimy, że degustowane białe wino nie ma odpowiedniej temperatury, możemy poprosić kelnera o jego schłodzenie, zanim zaproponuje go naszym gościom. Najczęściej wystarczy włożyć butelkę na parę minut do specjalnego wiaderka z lodem, które w wymagających tego przypadkach kelner dla nas przygotuje. Jeśli podano nam białe wino lub wino musujące w temperaturze pokojowej - wtedy taka operacja nie pomoże.

Jeśli akceptujemy podane wino, przekazujemy tę informację kelnerowi, który następnie rozlewa je naszym gościom. W jakiej powinno się to dziać kolejności, to temat na osobny artykuł. Dobrzy kelnerzy-obserwatorzy wiedzą to od razu. Na końcu kelner dolewa zamawiającemu. Potem nie pozostaje już nic innego, tylko cieszyć się smakiem wspaniałego trunku. W dobrych restauracjach, gdzie kelner nieustannie obserwuje swój rewir i swoje stoliki, nie dolewamy sobie wina sami. W odpowiednim momencie pojawi się kelner, który z przyjemnością to dla nas zrobi.

Na swoim fanpage’u na Facebooku życzyłem wszystkim w Nowym Roku mądrości i miłości. Państwu również przesyłam moc takich życzeń. I może jeszcze jednego: wspaniałych toastów wspaniałym winem, nie tylko w okresie karnawału.