W miniony poniedziałek (15 maja) byłem gościem „Pytania na śniadanie". Rozmowa dotyczyła tego, czy kobieta powinna inicjować pierwszy krok w miłości. Dyskusja wywołała spore emocje nie tylko w studio, ale i wśród widzów, w tym również wśród osób, które śledzą moją działalność. "Szkoda, że tak Pana zagadano…" - komentował na moim fanpage’u pan Arkadiusz. Zaciekawionym tym tematem winien jestem odpowiedź, więc śpieszę z wyjaśnieniami.
Po zasady savoir-vivre’u sięgamy przede wszystkim w sytuacjach, gdy chcemy mieć pewność, że wywrzemy na kimś dobre wrażenie, że nie zaprezentujemy się jako osoby nieobyte czy pozbawione kultury. Innymi słowy, jeśli nie chcemy ryzykować w towarzystwie, to lepiej postępować według zasad savoir-vivre’u. Dwie przyjaciółki mogą spędzić wieczór siedząc na dywanie i pijąc wino. Gdyby wybrały się na przyjęcie do znajomego, raczej wybiorą inną pozycję.
Czy kobieta powinna inicjować pierwszy krok w miłości? Czy powinna poderwać faceta? Czy powinna podejść na ulicy i na przykład zostawić mu swój numer? Czy powinna zaprosić na randkę kolegę z pracy? Kobieta może tak postąpić, nikt jej tego nie zabroni, żeby była jasność. Z punktu widzenia savoir-vivre’u każdej pani takie zachowanie jednak bym odradził.
Nie mam żadnej wątpliwości, że i w Polsce, i za granicą żyją panowie, którzy nie mieliby żadnego problemu z tym, by to kobieta ich poderwała i zainicjowała pierwszy krok. Mam jednak wrażenie, że większość z panów swoją życiową partnerkę woli jednak zdobywać i to bez taryfy ulgowej. Bo im trudniej, tym większa satysfakcja z odniesionego sukcesu...
Jakoś tak się porobiło na przestrzeni wieków, że to mężczyźni zdobywali kobiety, a kobiety były przez mężczyzn zdobywane. Możemy się z tym nie zgadzać, ale nasza niezgoda nie zmieni faktu, że tak właśnie się działo. Taki schemat działania mamy też wpisany w naszą podświadomość i dotyczy to większości z nas. Co więc ma zrobić w tej sytuacji kobieta, która chce zwrócić uwagę mężczyzny?
Panie mają do dyspozycji cały repertuar zachowań, przede wszystkim dyskretne, ale wymowne spojrzenia i uśmiech. Właśnie taką uśmiechniętą emotkę można wysłać w wiadomości na portalu randkowym. Kobieta może poprosić wspólnego znajomego, żeby przedstawił jej interesującego ją mężczyznę. Jeśli to wszystko nie pomaga, to znak, że albo mężczyzna nie jest panią zainteresowany, albo jest wybitnie nieśmiały. A skoro tak, to raczej nie będzie się nadawał na ojca dzieci czy opiekuna domowego ogniska. W tej sytuacji zaloty można kontynuować tylko wtedy, gdy zainteresowana kobieta chce adoptować dorosłe dziecko.
Chciałbym tu przytoczyć nieco dłuższy cytat z książki pt. "Dobre maniery dla miłych ludzi, którzy czasem mówią k***". Napisała ją Amerykanka - Amy Alkon. Jeśli weźmiemy pod uwagę tytuł książki oraz narodowość autorki, to nie trudno będzie się domyśleć, że tytuł nie jest ostatnim bastionem konserwatyzmu. Proszę przeczytać ten dowcipny fragment:
Jeśli jesteś kobietą, tak duża bezpośredniość - tzn. zapraszanie facetów na randki - może być dość ryzykowną taktyką. Mężczyźni twierdzą, że uwielbiają, gdy to kobiety przejmują inicjatywę - i trochę tak jest. Bardzo lubią, gdy miło łechce się ich ego, ale z drugiej strony czasem ich entuzjazm gaśnie, gdy wszystko mają podane na tacy. Na takiej samej zasadzie, na jakiej czasem tracą zainteresowanie kobieta, z którą uda im się od razu przespać. Tutaj znowu z wyjaśnieniem spieszy ewolucja. Kobiety zostały stworzone jako ta bardziej wybredna płeć ze względu na koszt, z jakim wiążę się ciąża, karmienie a potem wychowanie dziecka. A mężczyźni zostali zaprogramowani tak, by akceptować tę wybredność i dlatego lubią kobiety, o które muszą powalczyć.
Nie chcę przez to powiedzieć, że gdy kobieta bez ogródek wyrazi swoje zainteresowanie mężczyzną, to zawsze popełnia błąd. Ale jeśli potem znienawidzisz faceta za to, że stanie się numerkiem na telefon zamiast twoim chłopakiem albo wejdzie z tobą w związek, ale tylko na pół gwizdka, powinnaś trzymać się sprawdzonej drogi do sukcesu w związku, czyli przez flirt dać mężczyźnie do zrozumienia, że jesteś nim zainteresowana. Flirtując z nim, pokazujesz, że chciałabyś, aby zaprosił cię na randkę i że - jeśli rzeczywiście tak się stanie - nie będziesz robić sobie z niego żartów i nie krzykniesz nagle "Gwałciciel! Gwałciciel w alejce numer dwa!".
A zatem, odradzanie kobietom inicjowania pierwszego kroku w miłości to nie przejaw patriarchalnej opresji, tylko raczej dobra rada: "Zrób, jak uważasz, ale bądź świadoma konsekwencji, które może przynieść taki krok".
(mal)