Słowackim strażakom udało się dogasić powtórny pożar, jaki wybuchł w XIV-wiecznej warowni Krasna Horka. Zamek jest jednym z najcenniejszych zabytków naszych południowych sąsiadów. W sobotę ogień strawił cały dach zamku i część gotyckich wnętrz. W niedzielę wieczorem nowy pożar pojawił wśród żarzących się belek dachowych.
Gaszenie kolejnego pożaru trwało kilkanaście godzin. Na miejscu specjalne patrole pilnują, żeby ogień nie zaczął rozprzestrzeniać się na nowo.
Winę za kolejny pożar ponosi silny wiatr, który zaczął wiać na południu Słowacji. Tamtejsze służby mają nadzieję, że wichura nieco się uspokoi i zacznie padać deszcz, który dogasi wszystkie tlące się drewniane elementy dachu.
Pożar na zamku zauważono w sobotę około godziny 13.30. Grupę turystów, która zwiedzała zamek, udało się wyprowadzić bocznym wejściem. Nikt ze zwiedzających oraz pracowników nie ucierpiał.
Zniszczony został za to dach warowni, którego remont zakończył się zaledwie w kwietniu ubiegłego roku. Stopiły się także trzy zabytkowe dzwony z zamkowych wież. Początkowo przypuszczano, że za wzniecenie pożaru odpowiadają mieszkający w pobliżu Romowie, którzy wypalali trawy. Okazało się jednak, że ogień zaprószyli dwaj chłopcy w wieku 11 i 12 lat, którzy potajemnie palili papierosy.
Od niedopałków zajęła się trawa na zamkowym wzgórzu i drewniane elementy budynków. Strażacy kilka godzin walczyli z szalejącym ogniem, który bardzo szybko strawił cały dach, ale udało im się uchronić przed spaleniem niższe kondygnacje, na których znajdowały się bezcenne zbiory zamkowego muzeum.
Początkowo pojawiły się doniesienia, że udało się uratować 90 procent zbiorów. Potem informacje zdementowała dyrektor zamkowego muzeum Ewa Lazarowa. Jak podkreśliła, ocalało jedynie zaledwie 35 procent zbiorów. Co uległo zniszczeniu i w jakim stopniu wykaże specjalna inwentaryzacja, która ma się rozpocząć w najbliższym czasie. Ocalone zbiory mają zostać przeniesione do muzeum w Koszycach. Zamkowe, nadpalone komnaty mają zostać prowizorycznie przykryte plandekami.