Był człowiekiem nieprzeciętnym. Urodzony w bogatej i wpływowej rodzinie z tego tylko powodu mógł osiągnąć więcej niż inni. Talent, determinacja, osobiste i rodzinne ambicje kazały mu sięgnąć po najbardziej znaczący urząd Wolnego Świata, stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki. Stanął u szczytu, by po trzech latach prezydentury wypełnionej napięciami międzynarodowymi i wewnętrznymi zginąć u progu drugiej kadencji.
Nie wprowadził kraju w nową epokę, jak uczynił to Abraham Lincoln, nie był promotorem wielkiego programu reform i przywódcą mocarstwa toczącego wojnę, jak Franklin Delano Roosevelt. Mimo to należy do najlepiej rozpoznawalnych amerykańskich mężów stanu w historii, do dziś pobudza wyobraźnię tłumów i zajmuje uwagę historyków.
Po tragicznej śmierci, JFK stał się mitem. Nie wszyscy jednak ulegają sile tego mitu wskazując, że rzeczywiste osiągnięcia Kennedy’ego nie uzasadniają szczególnego miejsca, jakie zajął w świadomości nie tylko Amerykanów. ...
Wszyscy członkowie klanu byli wychowywani w poczuciu, iż muszą i mogą sprostać niepospolitym wyzwaniom, wzrastali w duchu rywalizacji; w tej rodzinie nie wybaczano słabości.
John Fitzgerald Kennedy urodził się w zamożnej katolickiej rodzinie wywodzącej się z Irlandii w 1917 roku. Wyznanie nie jest bez znaczenia, ponieważ w amerykańskim życiu publicznym katolicyzm nie był cechą pozytywnie wyróżniającą polityka. Pamiętać należy bowiem o protestanckich korzeniach Stanów Zjednoczonych, stąd katolicyzm, choć rzadko eksponowany przez Johna Kennedy’ego, był czynnikiem, który nie pomagał mu w karierze politycznej.
Napisano wiele bardziej i mniej poważnych tekstów o rodzinie, z której wywodził się przyszły prezydent. Osoba Johna jest swoistym "mitem założycielskim" legendy rodu, którego synów tak często spotykały wielkość i tragedia. Twórcą potęgi finansowej rodziny był ojciec Johna, Joseph.
On także miał swój epizod w służbie publicznej, bowiem F. D. Roosevelt powierzył mu urząd ambasadora USA w Londynie. Placówka ta należała do najbardziej prestiżowych i dawała możliwość rzeczywistego uczestnictwa w polityce światowej. Senior rodu pełnił swój urząd u schyłku lat trzydziestych XX wieku, okresie narastających napięć międzynarodowych wynikających z dążenia III Rzeszy do destrukcji ładu wersalskiego. Joseph był przede wszystkim biznesmenem, nie rozumiał w pełni natury zjawisk które obserwował a perspektywę wojny uważał za zagrożenie dla interesów ekonomicznych. Stanowisko pełnione przez ojca umożliwiało Johnowi wczesny kontakt ze sprawami międzynarodowymi. Rzecz to nie bez znaczenia, ambasador miał bowiem poważne ambicje związane z przyszłością rodu. Jednak to nie John był początkowo namaszczony do wielkiej kariery politycznej. Joseph pokładał nadzieję w najstarszym z dzieci, swoim imienniku - Josephie (Joe) juniorze. Wszyscy członkowie klanu byli wychowywani w poczuciu, iż muszą i mogą sprostać niepospolitym wyzwaniom, wzrastali w duchu rywalizacji; w tej rodzinie nie wybaczano słabości.
Problemy zdrowotne miały prześladować JFK do końca życia. Tym większy podziw budzić mogła siła charakteru człowieka, który mimo swoich słabości wykazał się w czasie wojny prawdziwym bohaterstwem.
W czasie II wojny światowej, obaj najstarsi synowie Josepha pełnili służbę wojskową. Niezależnie od przekonania, iż wojna nakłada na wszystkich obywateli obowiązek osobistego poświęcenia z narażeniem życia, trudno byłoby wyobrazić sobie, że synowie ambasadora mogli odegrać rolę w życiu publicznym uchylając się od obowiązku walki za swój kraj. Choć zdarzały się w powojennej Ameryce kariery osób które, oględnie mówiąc, koloryzowały na temat swojego wojennego bohaterstwa. Jednak John tylko dzięki koneksjom ojca mógł zaciągnąć się do wojska. Przeszkodę stanowił zły stan zdrowia przyszłego prezydenta. Miała to być później jedna z najpilniej strzeżonych tajemnic rodziny. Publiczny wizerunek wysportowanego, opalonego i uśmiechniętego mężczyzny odbiegał znacząco od rzeczywistej kondycji fizycznej Johna Kennedy’ego. John był schorowany od wczesnej młodości. Leczenie było uciążliwe, kosztowne (to akurat nie stanowiło problemu), co gorsza - mało skuteczne. Cierpiał na liczne dolegliwości, szczególnie dokuczliwe były bóle kręgosłupa, które czasami utrudniały mu poruszanie się. Problemy zdrowotne miały prześladować JFK do końca życia. Tym większy podziw budzić mogła siła charakteru człowieka, który mimo swoich słabości wykazał się w czasie wojny prawdziwym bohaterstwem.
W 1944 roku rodzinę spotkała tragedia, w czasie misji lotniczej zginął bowiem Joseph junior. Nadzieje i aspiracje rodu skupiły się na Johnie. Młody JFK zaangażował się w życie polityczne, z sukcesem ubiegając się o miejsce w Kongresie. Rzadko wspomina się o tym, że zgodnie z wolą ojca początkowo karierę polityczną wiązał z senatorem Josephem McCarthym, jednym z głównych bohaterów amerykańskiej histerii antykomunistycznej lat pięćdziesiątych (zwanej od jego właśnie nazwiska maccartyzmem). Komisja kierowana przez McCarthy’ego doszukiwała się komunistycznego szpiegostwa we wszystkich ważnych dziedzinach życia państwa, zaś sam senator odgrywał ważną rolę w życiu politycznym USA w tym okresie. John zdystansował się jednak we właściwym momencie od człowieka, który miał być jego politycznym mentorem. Nie wystąpił jednak otwarcie przeciwko niemu i w dniu głosowania w Senacie nad uchwałą potępiającą senatora nie stawił się w izbie udając chorego.
Kiedy młody senator Kennedy zdecydował się uczestniczyć w wyborach prezydenckich 1960 roku, krytycy także w łonie jego macierzystej partii demokratycznej zwracali uwagę na słabości tej kandydatury. Był człowiekiem młodym, nie pełnił wcześniej żadnego urzędu władzy wykonawczej. Nie miał cech, które gwarantowałyby poparcie jego kandydatury przez bardziej konserwatywnych wyborców demokratów. John Kennedy musiał wreszcie zmierzyć się w kampanii wyborczej z niemal weteranem amerykańskiej polityki, Richardem Nixonem. Pamiętać należy o klimacie tej epoki, kiedy życie polityczne USA zdominowane było przez globalną rywalizację z "komunizmem światowym", zaś ZSRR i Chiny ludowe traktowano w Stanach Zjednoczonych jako siły stwarzające realne, codzienne zagrożenie pokoju i egzystencji ludzkiej. Groźba wybuchu wojny nuklearnej była dla Amerykanów czymś całkowicie realnym. Ta rzeczywistość określić miała charakter kampanii prezydenckiej, tym bardziej, że w bezpośrednim sąsiedztwie USA pojawiło się państwo głoszące ideę rewolucji - Kuba Fidela Castro.
Była to zapowiedź czasów, w których wizerunek publiczny, umiejętność zaprezentowania się w mediach, będzie jednym z kluczowych elementów decydujących o sukcesie wyborczym, nie tylko w USA.
Kennedy uczynił sprawę kubańską jednym z motywów przewodnich kampanii. Konieczność rywalizacji z politykiem o utrwalonej reputacji antykomunisty, jakim był Nixon sprawiła, że JFK starał się zaprezentować jako przywódca jeszcze bardziej zdeterminowany w walce z zagrożeniem komunistycznym niż jego adwersarz. Atakował więc rządzącą administrację republikańską za rzekomą nieudolność w sprawie Kuby. Kampania ta przeszła do historii z innego jeszcze powodu. Była to bowiem pierwsza kampania w której ważną rolę odegrały debaty telewizyjne obu kandydatów. Jako że publiczny image był bez wątpienia jedną z najsilniejszych stron Kennedy’ego, na tle Nixona wypadał on świetnie. Była to zapowiedź czasów, w których wizerunek publiczny, umiejętność zaprezentowania się w mediach, będzie jednym z kluczowych elementów decydujących o sukcesie wyborczym, nie tylko w USA.
Sukces wyborczy Kennedy’ego nie był znaczący, wygrał bowiem nieznaczną większością ok. 120 tysięcy głosów. W warunkach amerykańskich to bardzo niewiele. Kennedy objął urząd prezydenta w trudnych czasach. Odziedziczył po poprzedniku "sprawę kubańską", która miała naznaczyć jego prezydenturę. Nieudana próba obalenia Fidela Castro w 1961 r. na drodze operacji w Zatoce Świń była ogromną porażką prestiżową USA i samego Kennedy’ego. Następny rok przynieść miał najpoważniejsze zagrożenie konfrontacją między USA a ZSRR w czasach zimnej wojny w związku z rozmieszczeniem przez Moskwę rakiet na Kubie. Odpowiedzią prezydenta na wyzwanie rzucone Stanom Zjednoczonym przez Chruszczowa była blokada morska Kuby i żądanie usunięcia rakiet. Kennedy zajął stanowisko stanowcze i jednoznaczne, unikając jednak otwartej konfrontacji o nieobliczalnych konsekwencjach, jaką byłaby operacja wojskowa przeciwko Kubie. Chruszczow ustąpił.
W tym okresie wzrastało też napięcie w Indochinach. Administracja Kennedy’ego musiała zająć stanowisko wobec rozwoju ruchu rewolucyjnego w Wietnamie i państwach sąsiadujących, z których wcześniej wycofali się Francuzi. Ponownie musimy przywołać realia polityki międzynarodowej tej epoki, w której tzw. Trzeci Świat był areną rywalizacji między Stanami Zjednoczonymi a ZSRR. Każdy prawie ruch rewolucyjny traktowano w Waszyngtonie jako ekspozyturę Moskwy, jako siłę, która może stać się sowieckim sojusznikiem w konfrontacji Wschód-Zachód.
Miał charyzmę i prezentował wolę działania, która wpływała na społeczeństwo.
Czy Kennedy zdecydowałby się na zaangażowanie w Wietnamie w takiej skali, jak uczynił to jego następca? Czy wojna w Wietnamie pogrzebałaby także jego prezydenturę, tak jak stało się to w przypadku Lyndona Johnsona? Te pytania pozostaną bez odpowiedzi. 22 listopada 1963 r. Stanami Zjednoczonymi i światem wstrząsnęła wiadomość o zabójstwie trzydziestego piątego prezydenta USA.
Jednym z głównych walorów tego męża stanu była jego umiejętność oddziaływania na Amerykanów, przekonywania ich do swoich poglądów. Miał charyzmę i prezentował wolę działania, która wpływała na społeczeństwo. Widać tu podobieństwo między Kennedym a Franklinem Rooseveltem i Ronaldem Reaganem. Wszyscy oni mieli szczególny dar oddziaływania na współobywateli. Bardzo trudno o ocenę prezydentury, która nie trwała nawet jednej pełnej kadencji, a z którą wiązano tak wielkie nadzieje. Osoba prezydenta funkcjonuje w zbiorowej wyobraźni niejako w oderwaniu od problemów, z którymi się mierzył i od jego polityki. I będzie "okupowała" tę wyobraźnię także w przyszłości.