Wystarczy znaleźć się na liście faworytów partii, która wygrała wybory, by wejść do Sejmu, mimo zdobycia niewielu głosów. Tak wynika z przepisów ordynacji wyborczej.
Reporter RMF FM Krzysztof Zasada, który zapoznał się ze szczegółowymi wynikami głosowania opublikowanymi przez Państwową Komisję Wyborczą, znalazł osoby, które zostaną posłami, choć nie zdobyły nawet 5 tysięcy głosów.
Na przykład w Warszawie z listy PO do Sejmu dostał się Leszek Jastrzębski, choć zagłosowało na niego tylko 3075 wyborców. Wynik poniżej 4 tysięcy głosów uzyskało w stolicy jeszcze kilku innych kandydatów Platformy, którzy też zostaną posłami.
W województwie świętokrzyskim podobny awans spotkał kandydata PiS Tomasza Kaczmarka, czyli "agenta Tomka". Wystarczył mu niecały jeden procent poparcia, czyli 4400 głosów i też zasiądzie w poselskich ławach.
Natomiast największą gorycz mogą czuć "jedynki" SLD w okręgach, w których wygrały dwie główne partie. Katarzyna Piekarska, mimo otrzymania prawie 14 tys. głosów do Sejmu nie weszła.
Największym jednak przegranym, jak się wydaje, jest Paweł Poncyliusz. W Warszawie poparło go 25 tysięcy wyborców, jego PJN jednak do Sejmu nie wchodzi.