Lhotse (8516 m n.p.m.) - czwarta góra Ziemi, pierwszy raz zdobyta w 1956 roku, pierwszy i ostatni ośmiotysięcznik Jerzego Kukuczki. Jeden z najwybitniejszych polskich himalaistów zginął 25 lat temu, 24 października 1989 roku, podczas wspinaczki niepokonaną jeszcze wówczas południową ścianą. "Informacja o śmierci Jerzego dotarła dwa dni później. Poinformował nas o tym jego przyjaciel, wówczas prezes Katowickego Klubu Wysokogórskego" - wspomina żona Jerzego Kukuczki Cecylia Kukuczka, która do dziś mieszka w rodzinnym domu męża w Istebnej, gdzie od kilkunastu lat zobaczyć można pamiątki po drugim w historii zdobywcy Korony Himalajów i Karakorum.
"Nie jesteś drugi, jesteś wielki" - napisał do Jerzego Kukuczki Reinhold Messner (pierwszy zdobywca wszystkich 14 ośmiotysięczników) w 1987 roku, gdy Polak wejściem na Sziszapangmę (8013 m n.p.m.) zakończył zdobywanie Korony Himalajów i Karakorum.
Kiedy Jerzy skończył swoją Koronę Himalajów i Karakorum, zjechał na nartach ze szczytu Sziszapangmy, w bazie czekała na niego niespodzianka - przygotowali dla niego 14 śląskich klusek, które bardzo lubił, i wbili do nich chorągiewki z nazwami wszystkich szczytów, które zdobył - wspomina żona Jerzego Kukuczki.
W rodzinnym domu himalaisty położonym w przysiółku Istebnej - Wilcze 7 lat po jego śmierci zorganizowała Izbę Pamięci. To miejsce było dla niego bardzo ważne, wywodził się stąd, jego rodzice byli góralami z Istebnej, to jest jego rodzinny dom. Tutaj odpoczywał między wyprawami, tu bywał z rodziną, tutaj pracował nad swoimi książkami, jak tylko mógł, to zawsze tu powracał - mówi Cecylia Kukuczka.
Dziś na zaledwie kilku metrach kwadratowych, w drewnianych wnętrzu, zobaczyć można wszystko to, co zostało po wielkiej wysokogórskiej karierze jednego z najwybitniejszych polskich himalaistów: To są wszystkie pamiątki po Jerzym - rzeczy, które zostały z ostatniej wyprawy i które były w domu.
Wśród odznaczeń, medali, kartek z gratulacjami, książek i zdjęć zachowały się między innymi właśnie pożółkłe już chorągiewki z nazwami wszystkich 14 ośmiotysięczników, które zdobył w ciągu niespełna ośmiu lat - między 1979 a 1987 rokiem.
Jak wspomina Cecylia Kukuczka, podczas wypraw najczęściej nie miała kontaktu z mężem: Nie było wówczas komórek. Czasami ktoś mógł zadzwonić z Katmandu, ale bardzo rzadko. Listy dochodziły albo i nie. O ten kontakt było bardzo trudno. Wiedzieliśmy zawsze mniej więcej, kiedy ma nastąpić atak szczytowy, i nasłuchiwaliśmy już radia czy telewizji. W domu o górach nie chciał opowiadać, w domu był dom i w domu gór nie było...
Niestety Jerzy nie zakończył swojej górskiej kariery na Koronie Himalajów, góry dalej go wzywały. Bardzo wielkim celem dla niego było zdobycie południowej ściany Lhotse, ściany bardzo trudnej, wówczas przez nikogo niezdobytej. Pierwszą próbę podjął już w 1985 roku, wyprawa nie weszła na szczyt. Następną próbę podjął w 1989 roku, również nie udało się wejść, lecz Jerzy z tej wyprawy już nigdy nie powrócił - mówi żona himalaisty.
Rok później pojechałam pod tę górę. Zobaczyć ją. Zawieźliśmy tam pamiątkową tablicę, która wisi do dzisiaj. Pojechałam tam z moimi przyjaciółmi i z moim synem, który wówczas miał 10 lat i w ogóle nie rozumiał, dlaczego jego ojciec zginął w górach...
To od tego ośmiotysięcznika niemal dokładnie 10 lat wcześniej zaczął wspinanie na najwyższe góry świata. 14 ośmiotysięczników skompletował w czasie niespełna ośmiu lat jako drugi człowiek w historii.
W październiku 1989 roku podjął drugą już próbę pokonania niezdobytej jeszcze wówczas południowej ściany Lhotse, uchodzącej za jeden z największych problemów himalaizmu. Podczas wspinaczki w zespole z Ryszardem Pawłowskim odpadł powyżej 8000 metrów. Lina, która łączyła obu wspinaczy, nie wytrzymała.