„Tadeusz Różewicz był najlepszym, najbardziej oczywistym kandydatem do Nobla spośród polskich pisarzy. Na pewno największym żyjącym poetą, aż do wczoraj” – wspomina zmarłego poetę prof. Jerzy Jarzębski. Podkreśla, że Różewicz był głównie poetą XX stulecia. „Był świadkiem epoki” – dodaje w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Bogdanem Zalewskim.
Bogdan Zalewski: Tadeusz Różewicz nie dostanie już niestety literackiego Nobla. Żałuje pan, jako krytyk literacki, jako historyk literatury?
Prof. Jerzy Jarzębski: Żałuję, oczywiście. Dlatego że Tadeusz Różewicz był najlepszym, najbardziej oczywistym kandydatem do Nobla spośród polskich pisarzy. Na pewno największym żyjącym poetą, aż do wczoraj. Wielkość Różewicza polega na tym, że on w niezwykle prosty sposób przekazał prawdę o XX stuleciu. Właściwie był głównie poetą XX stulecia. Był świadkiem epoki, był partyzantem, był następnie uczestnikiem wszystkich wydarzeń, które miały miejsce w polskiej kulturze w latach 60. Był chyba najważniejszym poetą. Rzeczywiście każdy tom Różewicza witało ogromne zainteresowanie. Były to bardzo ważne tomy poetyckie, a jednocześnie Różewicz był człowiekiem bardzo głęboko prywatnym. Nie był poetą politycznym, nie chciał uczestniczyć w żadnych zbiorowych akcjach. Miano mu to za złe, ale myślę, że należałoby sięgnąć do dramatu, który narobił mnóstwo kłopotów Różewiczowi, mianowicie "Do piachu". To był rzeczywiście wspaniały dramat mówiący o partyzantce...
Rozrachunkowy, można powiedzieć.
Rozrachunkowy, porównywalny z tymi najlepszymi opowiadaniami partyzanckimi Jana Józefa Szczepańskiego. On mówił właściwie o tym, że piękne hasła mogą służyć do sformułowania, można powiedzieć, systemu opresji, jaskrawej niesprawiedliwości niby pro publico bono - dla spraw wyższych. On nie chciał być rzecznikiem spraw wyższych, natomiast chciał być rzecznikiem źródeł piękna, dobra. Podróż włoska Różewicza jest szalenie ważna. On jedzie do Włoch po to, żeby zanurzyć się w czystym pięknie i zanurzyć się w prawdzie. Tymczasem Włochy są zepsute, Włochy są zniszczone przez turystykę masową, przez takie życie współczesne, które te cuda włoskiej sztuki przykrywa.
O turystyce pisał też bardzo ironicznie, zjadliwie, pisząc o obozie koncentracyjnym w Auschwitz. W jednym z opowiadań jest taki obraz turysty oświęcimskiego.
Tak, rzeczywiście, "Wycieczka do muzeum", wycieczka do Auschwitz. On zresztą pisze najciekawsze rzeczy o obozie i o holocauście jakby mimochodem. Jest wspaniały poemat "Nożyk profesora", w którym dwóch starszych panów - Różewicz i Mieczysław Porębski, wybitny historyk sztuki- przygotowują sobie śniadanie, gotują jajka i to jest taka niezobowiązująca rozmowa, takie pogaduszki starszych panów, a jednocześnie tam co chwila wychodzą sprawy o zasadniczej wadze. I to jest właściwie poemat o holocauście, w dużej mierze. Pewnie nie wszyscy wiedzą, że Różewicz w pewnej części był Żydem.
Żydowskiego pochodzenia....
Był żydowskiego pochodzenia.
Po matce.
Więc to jest coś ważnego. Właściwie pomyślałem sobie, że jego polskość jest nierozerwalnie związana z żydowskością i właściwie najwięksi poeci, najwięksi pisarze mieli jakieś żydowskie koneksje. Po prostu ona jest gdzieś w nas.
Tadeusz Różewicz to także, można powiedzieć, poeta ze szkolnych wyprawek. Chyba każdy uczeń w Polsce kojarzy te słowa: "mam 24 lata, ocalałem prowadzony na rzeź". Pana zdaniem, czy Różewicz ocaleje w naszej prawdziwej kulturowej pamięci, czy pozostanie tylko w podręcznikach, tak do wkuwania na pamięć przez uczniów?
Mam nadzieję, że Różewicza inaczej będzie wykładać się w szkole. Okropne jest to, że Różewicz został na wiele lat zredukowany do jednego z pierwszych wierszy, bardzo ważnego, ale ostatecznie nie tak ważnego, żeby przykryć całą pozostałą twórczość. Różewicz to niezwykle płodny poeta i tych tomów jego poezji jest, już nawet nie wiem, dwadzieścia kilka chyba, co najmniej. Są też wielkie poematy, więc mam nadzieję, że będzie się wykładać Różewicza nie tylko jako tego, kto "ocalał prowadzony na rzeź", ale również jako tego, kto dokonał takiego przeglądu wartości współczesnej cywilizacji, krytycznego przeglądu. I, że są poematy, takie jak "Spadanie" jak "Et in Arcadia Ego".
"Na powierzchni poematu i w środku"
I "Nożyk profesora". I że one wreszcie zyskają rację bytu właśnie w szkolnej nauce. Dlatego, że one są bardzo piękne i przede wszystkim bardzo proste. Myślę, że można na ich podstawie bardzo wiele pokazać i dotrzeć do zupełnie zwykłych umysłów.
A jak pan ocenia ten ostatni okres w twórczości Różewicza? Taki, w którym poeta namawiał nas do tego, aby "kupować kota w worku"? Bawił się trochę z tymi współczesnymi formami komunikacji, no i niektórzy zarzucali mu niemal bełkotliwość.
To prawda. Te wiersze z ostatnich lat Różewicza budziły bardzo mieszane uczucia wśród odbiorców. Uważano, że on zaczął się pospolitować z taką nieważną stylistyką poetycką. To był jego wybór, to znaczy on chciał, prawdopodobnie, jakoś zająć stanowisko wobec tego języka, który jest językiem mass-mediów, potocznej komunikacji.
Chciał przeprowadzić kolejną rewolucję poetycka, tak jak na początku swojej twórczości, kiedy czerpał właściwie z gazetowej piany?
Nie wiem, czy to miała być rewolucja poetycka. Myślę, że on już nie był nastawiony na działanie w takiej skali, że raczej było to bardzo osobiste, takie osobiste zirytowanie głupotą.
Te ostatnie tomy też są zaopatrzone w szczególne rękopisy poety i jego rysunki. To jest ważne, żeby znać poetę od tej strony?
Jesteśmy cywilizacją obrazkową, jak wiadomo. Obrazki do nas przemawiają bardzo mocno. Dobrze jest zobaczyć jak on pracował nad tekstem, co skreślał, co dopisywał, co rysował na marginesie.
In statu nascendi, w momencie powstawania.
A jednocześnie są takie rzeczy do odkrycia jak np. taki niezwykły dialog z synem, który zmarł. Ten dialog poetycki, bo syn też pisał wiersze, jest bardzo przejmujący. To też jest coś do odkrycia.