Im dłużej tłucze mi się do głowy kolejne szczegóły "palikoterskiej komedii", tym większą mam ochotę odpowiedzieć na pytanie, jakie obsada stanowiska wicemarszałka Sejmu ma znaczenie dla Polski. Pewnie dlatego, że jest to odpowiedź wyjątkowo prosta - nie ma. Żadnego.
Już ponad tydzień wszyscy jesteśmy młotkowani informacjami o tym, co Wanda Nowicka, co Janusz Palikot, a co Anna Grodzka. Mówią, zamierzają, robią. I co też z tego może wyniknąć. Mniej odporny odbiorca może odnieść wrażenie, że sprawa tego, że klub Ruchu Palikota zmienił zdanie w sprawie własnego wicemarszałka Wandy Nowickiej ma dla Polaków naprawdę doniosłe znaczenie. Albo chociaż jakieś.
A nie ma żadnego.
Po pierwsze dlatego, że wicemarszałków powołuje nie klub, który może proponować kandydaturę, ale cały Sejm. I choćby nie wiem jak zżymali się Janusz Palikot i jego koledzy - bez poparcia większości nie tylko nie dojdzie do powołania Anny Grodzkiej, ale nawet do odwołania Wandy Nowickiej.
Po drugie dlatego, że funkcja wicemarszałka nie ma żadnego znaczenia politycznego, poza porządkowo administracyjnym na terenie Sejmu. Prowadzi się na zmianę z innymi obrady (po dwie godziny), pełni się dyżury, reprezentuje, przyjmuje i rozpatruje. Czasem także spotyka na naradach z innymi wicemarszałkami.
Po trzecie dlatego, że nie jest prawdą, że funkcja wicemarszałka się komuś należy, zatem jej obsada zależy od kogoś innego niż Sejm. Trzeci pod względem wielkości klub może i powinien mieć swojego wicemarszałka, Ale i o tym decyduje większość, a nie on sam. A poza tym - klub Ruchu Palikota ma wciąż swojego wicemarszałka. Wandę Nowicką, która wciąż do niego należy. To, że pani wicemarszałek utraciła zaufanie klubu - to już wewnętrzna sprawa między nimi. Jak powiedziałby Henryk Kwinto "Trzeba było uważać!". Albo przy wyborze kandydatki (klub), albo przy braniu pieniędzy podatników (Nowicka). Sejm może się w rozstrzygnięcie sporu włączyć, jeśli zechce. Ale wcale nie musi.
Po piąte - nie jest też prawdą, że istnieje zwyczaj, by każdy klub w Sejmie miał swojego wicemarszałka. Gdyby tak było, miałaby go i Solidarna Polska, a kilka kadencji temu wicemarszałków byłoby nie kilku, a kilkunastu.
Po szóste wreszcie - pewien obraz właściwych intencji Ruchu Palikota dają kolejne oświadczenia jego szefa. Po obu stronach krawędzi tolerowanego w parlamencie języka Janusz Palikot oświadcza "jak nie zrobicie tego, co chcemy, to złożymy wnioski o odwołanie wszystkich wicemarszałków!" pewnie rzeczywiście tak zrobią. I co?
I nic, bo jaką szansę powodzenia mogą mieć wnioski partii, która najpierw wskazała zachwalanego przez siebie wicemarszałka, potem straciła do niego zaufanie, od dwóch tygodni prowadza się po mediach ze swoimi mękami z tego powodu, a nie stać jej nawet na doprowadzenie do skutecznej zmiany na tym stanowisku? Swojego nie potrafią odwołać, a odwołają wicemarszałków innym?
I jesteśmy w domu. Jeśli ktoś parę tygodni dymi na cały kraj w nieistotnej i wstydliwej dla niego sprawie, próbując szantażować Sejm, a potem zapowiada, że będzie dymił jeszcze bardziej - to zapewne chodzi mu... o samo dymienie.